Jarosław Kaczyński takim wrogiem dla polskiej lewicy był zawsze. Wystarczyłoby by nie skłócił się ze środowiskiem Unii Wolności a byłby traktowany jak prawe skrzydło „familii”. No, ale dosyć prędko wszedł w buty innych potworów z bagien dla Czerskiej i przez swój spektakularny sukces został wrogiem numer jeden. Jednym z głównych lewicowych sposobów walki z oponentem jest demonizowanie go. Gdy pojawia się polityk choć minimalnie pasujący do demonicznej wersji wroga, lewica jest w swoim żywiole. Trump to karykatura amerykańskiej prawicy. Karykatura wyjęta z satyrycznych programów mainstreamowych mediów i histerycznej publicystyki liberalnych gazet. W PiS również znajdują się politycy, którzy gdyby nie istnieli, Gazeta Wyborcza musiałaby ich wymyślić. Dopóki ci politycy utrzymywali się w bezpiecznej odległości od władzy, obóz lewicowo-liberalny mógł do woli nimi straszyć dzieci.
Bajka okazała się być jednak tak wtórna i nudna, że zaczęła działać już tylko na dzieci liberałów oraz na nich samych. Potwory z bagien przestały straszyć lud. Co robić w takiej sytuacji?
Wyjść na ulicę. Krzyczeć, tupać nogami płakać. Amerykańskie małe księżniczki, mięczaki, lalusie, które według Clinta Eastwooda zbudowały nieznośną cywilizację w swoich drogich ciuszkach demolują amerykańskie miasta. Tylko dlatego, że wygrał ktoś inny niż oni chcieli. Dlatego też część z nich dostała wolne w szkole by uporać się z traumą powyborczą.
Wnuki i prawnuki dzieci kwiatów - Ameryce dorasta kolejne pokolenie przekonane, że wszystko należy się im od państwa. Infantylni, rozpuszczeni , przekonani , że jak zaczną tupać, maszerować ulicami i użalać się nad sobą to ktoś dla nich zmieni wynik wyborów.
pisze na Facebooku żyjący wiele lat i pracujący w amerykańskich mediach Tomasz Wróblewski. Były naczelny „Wprost” trafia w punkt. Samozwańczy obrońcy demokracji, którzy nie zgadzając się na jej wynik to specyfika polskich protestów przeciwko rządowi PiS. Przecież bunt przeciwko Kaczyńskiemu zaczął się w dniu wygrania przez jego partię wyborów i wybuchłby nawet bez wojny o Trybunał.
Potworom nie wolno przecież wychodzić z bagien. Mają w nich siedzieć i straszyć dzieci w bajkach pisanych przez liberałów i lewicę. Cóż, mam dla was kochani bajkopisarze złą wiadomość. Potwory widzicie tylko wy. Lud zobaczył w nich nie tylko ludzką twarz, ale również swoich obrońców. Tym rzem „potwór” zapowiada, że oczyści „bagno Waszyngtonu”. Lud zobaczył, że potwory są gdzieś indziej. Zgadnijcie gdzie?
Mój większy komentarz dotyczący wyborów w USA w najbliższyn numerze tygodnika wSieci.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jarosław Kaczyński takim wrogiem dla polskiej lewicy był zawsze. Wystarczyłoby by nie skłócił się ze środowiskiem Unii Wolności a byłby traktowany jak prawe skrzydło „familii”. No, ale dosyć prędko wszedł w buty innych potworów z bagien dla Czerskiej i przez swój spektakularny sukces został wrogiem numer jeden. Jednym z głównych lewicowych sposobów walki z oponentem jest demonizowanie go. Gdy pojawia się polityk choć minimalnie pasujący do demonicznej wersji wroga, lewica jest w swoim żywiole. Trump to karykatura amerykańskiej prawicy. Karykatura wyjęta z satyrycznych programów mainstreamowych mediów i histerycznej publicystyki liberalnych gazet. W PiS również znajdują się politycy, którzy gdyby nie istnieli, Gazeta Wyborcza musiałaby ich wymyślić. Dopóki ci politycy utrzymywali się w bezpiecznej odległości od władzy, obóz lewicowo-liberalny mógł do woli nimi straszyć dzieci.
Bajka okazała się być jednak tak wtórna i nudna, że zaczęła działać już tylko na dzieci liberałów oraz na nich samych. Potwory z bagien przestały straszyć lud. Co robić w takiej sytuacji?
Wyjść na ulicę. Krzyczeć, tupać nogami płakać. Amerykańskie małe księżniczki, mięczaki, lalusie, które według Clinta Eastwooda zbudowały nieznośną cywilizację w swoich drogich ciuszkach demolują amerykańskie miasta. Tylko dlatego, że wygrał ktoś inny niż oni chcieli. Dlatego też część z nich dostała wolne w szkole by uporać się z traumą powyborczą.
Wnuki i prawnuki dzieci kwiatów - Ameryce dorasta kolejne pokolenie przekonane, że wszystko należy się im od państwa. Infantylni, rozpuszczeni , przekonani , że jak zaczną tupać, maszerować ulicami i użalać się nad sobą to ktoś dla nich zmieni wynik wyborów.
pisze na Facebooku żyjący wiele lat i pracujący w amerykańskich mediach Tomasz Wróblewski. Były naczelny „Wprost” trafia w punkt. Samozwańczy obrońcy demokracji, którzy nie zgadzając się na jej wynik to specyfika polskich protestów przeciwko rządowi PiS. Przecież bunt przeciwko Kaczyńskiemu zaczął się w dniu wygrania przez jego partię wyborów i wybuchłby nawet bez wojny o Trybunał.
Potworom nie wolno przecież wychodzić z bagien. Mają w nich siedzieć i straszyć dzieci w bajkach pisanych przez liberałów i lewicę. Cóż, mam dla was kochani bajkopisarze złą wiadomość. Potwory widzicie tylko wy. Lud zobaczył w nich nie tylko ludzką twarz, ale również swoich obrońców. Tym rzem „potwór” zapowiada, że oczyści „bagno Waszyngtonu”. Lud zobaczył, że potwory są gdzieś indziej. Zgadnijcie gdzie?
Mój większy komentarz dotyczący wyborów w USA w najbliższyn numerze tygodnika wSieci.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/315113-nie-dziwia-protesty-przeciwko-wyborowi-trumpa-rozkapryszone-dzieciaki-uwierzyly-w-medialny-obraz-potwora?strona=2