Dziś, w sobotnie przedpołudnie, wyjątkowo kilka impresji z minionego tygodnia. Sprawa, które mnie szczególnie boli, to odmowa wyświetlenia filmu Antoniego Krauze „Smoleńsk” w Berlinie. Odmówiły kolejno dwa nowoczesne berlińskie kina, w których ambasada polska zamierzała zorganizować uroczysty pokaz filmu dla zaproszonych gości. W obydwu przypadkach mechanizm zerwania wstępnej umowy przez kierownictwa kin był taki sam. Początkowo kierownictwo kina uzgadniało z ambasadą termin projekcji. Jednakże po kilka dniach powiadamiali ambasadę, że zmuszeni są odwołać pokaz, ponieważ film wywołuje wrogie nastroje, które mogą stanowić zagrożenie – „nie dające się oszacować ryzyko” - dla widzów. Jakie niebezpieczeństwo, jakie ryzyko? – trudno pojąć.
Rzecz jest przykra i nie w pełni zrozumiała. Jestem niemal pewien, że pokaz filmu w Berlinie zakulisowo sabotuje środowisko polskie w Berlinie, związane z poprzednią władzą. I to prawdopodobnie powiązane formalnie. Musi mieć też przełożenie na ośrodki władzy w Berlinie. Jest również raczej pewne, że jakimiś kanałami medialnymi i politycznymi również z Polski wspierane, jeśli wręcz nie inspirowane są tamtejsze naciski o sabotowaniu pokazów w Berlinie.
Po pierwsze dlatego, że wykluczam, aby kierownictwo kin samodzielnie podejmowało decyzje o zrywaniu wstępnej umowy z ambasadą polską o pokazie „Smoleńska”. Szefowie kin, jestem pewien, byli tylko wykonawcami poleceń, które otrzymywali od swych władz. Po wtóre, wątpliwe, by władze nadzorujące kina w Berlinie, bez dostatecznie silnej interwencji ze „strony polskiej”, decydowały się ma tak niecodzienne kroki.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dziś, w sobotnie przedpołudnie, wyjątkowo kilka impresji z minionego tygodnia. Sprawa, które mnie szczególnie boli, to odmowa wyświetlenia filmu Antoniego Krauze „Smoleńsk” w Berlinie. Odmówiły kolejno dwa nowoczesne berlińskie kina, w których ambasada polska zamierzała zorganizować uroczysty pokaz filmu dla zaproszonych gości. W obydwu przypadkach mechanizm zerwania wstępnej umowy przez kierownictwa kin był taki sam. Początkowo kierownictwo kina uzgadniało z ambasadą termin projekcji. Jednakże po kilka dniach powiadamiali ambasadę, że zmuszeni są odwołać pokaz, ponieważ film wywołuje wrogie nastroje, które mogą stanowić zagrożenie – „nie dające się oszacować ryzyko” - dla widzów. Jakie niebezpieczeństwo, jakie ryzyko? – trudno pojąć.
Rzecz jest przykra i nie w pełni zrozumiała. Jestem niemal pewien, że pokaz filmu w Berlinie zakulisowo sabotuje środowisko polskie w Berlinie, związane z poprzednią władzą. I to prawdopodobnie powiązane formalnie. Musi mieć też przełożenie na ośrodki władzy w Berlinie. Jest również raczej pewne, że jakimiś kanałami medialnymi i politycznymi również z Polski wspierane, jeśli wręcz nie inspirowane są tamtejsze naciski o sabotowaniu pokazów w Berlinie.
Po pierwsze dlatego, że wykluczam, aby kierownictwo kin samodzielnie podejmowało decyzje o zrywaniu wstępnej umowy z ambasadą polską o pokazie „Smoleńska”. Szefowie kin, jestem pewien, byli tylko wykonawcami poleceń, które otrzymywali od swych władz. Po wtóre, wątpliwe, by władze nadzorujące kina w Berlinie, bez dostatecznie silnej interwencji ze „strony polskiej”, decydowały się ma tak niecodzienne kroki.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/314428-demokracja-ma-swoje-kanaly-i-swoje-obowiazki-wykluczam-aby-kierownictwo-kin-samodzielnie-podejmowalo-decyzje-ws-smolenska