Krzysztof Kwiatkowski, prezes Najwyższej Izby Kontroli stwierdził w rozmowie na antenie radia RMF FM, że postawione mu zarzuty są nieprawdziwe. Podkreślił, że nigdy nie złamał prawa i nie zamierza zrzec się funkcji prezesa NIK.
W imię odpowiedzialności za Najwyższą Izbę Kontroli będę wykonywać swoje obowiązki
— oświadczył gość Krzysztofa Ziemca.
Kwiatkowski podkreślił w rozmowie, że nie zgadza się z postawionymi mu zarzutami. Przypomniał, że kiedy tylko prokuratura przedstawiła swoje wątpliwości, natychmiast poprosił o uchylenie immunitetu. Dodał także, że dziś te rozmowy ocenia krytycznie, że dziś by ich nie przeprowadził, ale nigdy nie złamał prawa.
Możemy się zastanawiać, czy te rozmowy były stosowne, czy niestosowne. Dzisiaj oczywiście, że oceniam je krytycznie, takich bym nie przeprowadził, ale nigdy nie złamałem przepisów prawa. Jak pracuję w Najwyższej Izbie Kontroli, od 3 lat, zmniejszyłem zatrudnienie, w każdym z tych konkursów wygrywali pracownicy z kilkunastoletnim stażem, ja tam nie przyszedłem z desantem spadochroniarzy swoich ludzi. Dzisiaj powszechnie dyskutujemy, na jakich zasadach obejmuje się stanowiska kierownicze
— mówił szef NIK.
Prezes Najwyższej Izby Kontroli stwierdził, że cieszy się, że mógł pojawić się w prokuraturze, ale jest zaskoczony wynikiem tego spotkania.
Jestem zaskoczony, że to spotkanie nie zakończyło się tym, że prokuratura mnie poinformowała, że natychmiast skieruje sprawę do niezależnego sądu.
Prowadzący program Krzysztof Ziemiec przypomniał, że Kwiatkowski usłyszał cztery poważne zarzuty: nadużycie władzy, ustawianie konkursów, na co są dowody, ponieważ są taśmy, oraz smsy od byłego polityka PSL Jana Burego. Szef NIK stwierdził, że pamięta te rozmowy i przypomniał, jak przebiegają konkursy w Izbie.
Wszyscy, którzy znają ustawę o NIK wiedzą, że do tych konkursów nie przystępuje Janek, z którym przyszedłem, czy Zbyszek, z którym przyszedłem do NIK-u, tylko pracownicy, którzy przynajmniej pięć lat pracowali w Izbie, zdali egzamin na aplikacji kontrolerskiej. W tych trzech konkursach, w których prokuratura ma wątpliwości, za każdym razem wygrywały osoby z kilkunastoletnim stażem. Dzisiaj powszechnie się dyskutuje o tym, że się w ogóle likwiduje konkursy, i że kierownicy instytucji mogą z palca powoływać dyrektorów, naczelników. Ja nie powoływałem nikogo z ulicy. Zmniejszyłem zatrudnienie w Najwyższej Izbie Kontroli
— mówił Kwiatkowski.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Krzysztof Kwiatkowski, prezes Najwyższej Izby Kontroli stwierdził w rozmowie na antenie radia RMF FM, że postawione mu zarzuty są nieprawdziwe. Podkreślił, że nigdy nie złamał prawa i nie zamierza zrzec się funkcji prezesa NIK.
W imię odpowiedzialności za Najwyższą Izbę Kontroli będę wykonywać swoje obowiązki
— oświadczył gość Krzysztofa Ziemca.
Kwiatkowski podkreślił w rozmowie, że nie zgadza się z postawionymi mu zarzutami. Przypomniał, że kiedy tylko prokuratura przedstawiła swoje wątpliwości, natychmiast poprosił o uchylenie immunitetu. Dodał także, że dziś te rozmowy ocenia krytycznie, że dziś by ich nie przeprowadził, ale nigdy nie złamał prawa.
Możemy się zastanawiać, czy te rozmowy były stosowne, czy niestosowne. Dzisiaj oczywiście, że oceniam je krytycznie, takich bym nie przeprowadził, ale nigdy nie złamałem przepisów prawa. Jak pracuję w Najwyższej Izbie Kontroli, od 3 lat, zmniejszyłem zatrudnienie, w każdym z tych konkursów wygrywali pracownicy z kilkunastoletnim stażem, ja tam nie przyszedłem z desantem spadochroniarzy swoich ludzi. Dzisiaj powszechnie dyskutujemy, na jakich zasadach obejmuje się stanowiska kierownicze
— mówił szef NIK.
Prezes Najwyższej Izby Kontroli stwierdził, że cieszy się, że mógł pojawić się w prokuraturze, ale jest zaskoczony wynikiem tego spotkania.
Jestem zaskoczony, że to spotkanie nie zakończyło się tym, że prokuratura mnie poinformowała, że natychmiast skieruje sprawę do niezależnego sądu.
Prowadzący program Krzysztof Ziemiec przypomniał, że Kwiatkowski usłyszał cztery poważne zarzuty: nadużycie władzy, ustawianie konkursów, na co są dowody, ponieważ są taśmy, oraz smsy od byłego polityka PSL Jana Burego. Szef NIK stwierdził, że pamięta te rozmowy i przypomniał, jak przebiegają konkursy w Izbie.
Wszyscy, którzy znają ustawę o NIK wiedzą, że do tych konkursów nie przystępuje Janek, z którym przyszedłem, czy Zbyszek, z którym przyszedłem do NIK-u, tylko pracownicy, którzy przynajmniej pięć lat pracowali w Izbie, zdali egzamin na aplikacji kontrolerskiej. W tych trzech konkursach, w których prokuratura ma wątpliwości, za każdym razem wygrywały osoby z kilkunastoletnim stażem. Dzisiaj powszechnie się dyskutuje o tym, że się w ogóle likwiduje konkursy, i że kierownicy instytucji mogą z palca powoływać dyrektorów, naczelników. Ja nie powoływałem nikogo z ulicy. Zmniejszyłem zatrudnienie w Najwyższej Izbie Kontroli
— mówił Kwiatkowski.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/314295-krzysztof-kwiatkowski-odpiera-zarzuty-i-zapowiada-w-imie-odpowiedzialnosci-za-nik-bede-wykonywac-swoje-obowiazki
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.