W Komitecie Obrony Demokracji nie brakuje kandydatów do pyskowania przed kamerami i paradowania w słoneczne popołudnie, ale nie ma ochotników do stróżowania w chłodne noce. Zima idzie, a rząd PiS trzyma się mocno, więc Mateusz Kijowski zamienił namiot pikiety pod KPRM na przyczepę kempingową. Trzeba bowiem dbać o aktyw, który zdarł się mocno jeszcze w czasach walki klasowej o socjalizm.
Tymczasem okazuje się, że w tym jego komitecie sami intelektualiści i wizjonerzy, a przyczepy trzeba pilnować, bo to teraz łakoma rzecz w Warszawie. Tym bardziej, że obecny rząd chce odebrać złodziejom mnóstwo kamienic i gdzieś ci ludzie muszą się podziać, jeśli adwokaci wywalczą im wyroki w zawieszeniu.
Tak to już jest w Polsce, że najtrudniej o człowieka codziennej, niewdzięcznej krwawicy. Nie można się opędzić od chętnych do obalania ustroju za pomocą spacerów w obecności kamer, ale zarwać noc w listopadową szarugę to już żaden rewolucjonista się nie kwapi. Zatem nie uświadczy się solidnego stróża w całej stolicy, a KOD szuka tzw. frajerów na kajak, apelując do działaczy regionalnych, żeby w celu ratowania demokracji zapisywali się na dyżury w przyczepie. No, nie wiem, może gdyby Kijowski obiecał, że po dojściu do władzy takie dyżury będą się liczyć podwójnie do emerytury…
Wzorem solidnego ciecia jest oczywiście Paweł Graś, który przeszedł dobrą niemiecką szkołę na tym stanowisku. Nie wspominając już, że zna języki – rosyjski w mowie i niemiecki na migi – co ma niebagatelne znaczenie dla zagranicznych turystów, których przywiedzie tu ciekawość kraju wegetującego bez Trybunału Konstytucyjnego. No, ale Graś siedzi teraz w Brukseli, pilnując Tuskowi biura za brzęczące euro, więc przyczepa pod kancelarią polskiego premiera nie jest dla niego profesjonalnym wyzwaniem ani atrakcyjną alternatywą.
Moim zdaniem Kijowski powinien wywrzeć presję na sędziów Trybunału Konstytucyjnego, którzy mogą przecież czynnie wspomóc KOD, zamiast tylko strzępić jęzory w mediach. Nie tylko emerytowani. Szczególnie ci dwaj, Jerzy Stępień i Andrzej Rzepliński mają naturalny image nocnych stróżów. Gdy Rzepliński ostatnio zbierał datki na Powązkach, to ludzie nie mogli się nadziwić – wypisz wymaluj dziad proszalny z obrazu Ślendzińskiego. Zatem śmiało mogą stróżować w przyczepie pod KPRM, co najwyżej ktoś powie, że przypominają mu aktorów z serialu.
Jest wiele środowisk, które winny czuć się zobowiązane wspomóc obrońców demokracji czynem, a nie tylko marnym słowem czy pustym gestem. Kiedy kamery były skierowane na demonstracje KOD, gdy Kijowski świecił blaskiem rewolucji kroczącej ku swym wielkim celom, to na marszach bywali i politycy z górnej półki, i celebryci z wolnego wybiegu, i biznesmeni solidarnościowego chowu. A kiedy listopadowy deszcz ze śniegiem dmuchnął w szlachetne oblicza obrońców demokracji, to żadna osoba publiczna nie przyniesie gorącej herbaty, choćby i bez prądu.
Żadna praca nie hańbi, panowie Komorowski, Michnik, czy Olbrychski, wszystkich nie wymienię. Nuże do przyczepy! Konstytucji strzec wieczorową porą, straż nocną dziarsko trzymać! A może znajdzie się jakiś współczesny Rembrandt albo chociaż Duda-Gracz i was uwieczni?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/314261-demokracja-w-polsce-moze-upasc-bo-nie-ma-komu-pilnowac-przyczepy-znowu-bedzie-wstyd-przed-swiatem