Ta sprawa bardzo powoli przebijała się do społecznej świadomości. Kiedy w 2014 roku sprawę ujawnił reporter tygodnika „w Sieci” Marek Pyza (okładka wyżej), reakcją była głucha cisza.
Kiedy we wrześniu bieżącego roku wróciliśmy do tematu, już nie dało się jej zamieść pod dywan:
Przypomnijmy podstawowe ustalenia:
Z dokumentów, do których dotarliśmy, wynika nie tylko to, że kamienica, jakiej część przed ośmioma laty trafiła w ręce męża prezydent Warszawy, została ukradziona prawowitym właścicielom. Dodatkowo ustaliliśmy, że wiedzę o bezprawnych działaniach, na których w finale zarobił Andrzej Waltz, najprawdopodobniej musiała mieć również jego małżonka. Sama się tego jednak wypiera.
W październiku 2006 r. rodzinie Waltzów przyznano udział w przedwojennej kamienicy przy ul. Noakowskiego 16. Nieruchomość w ścisłym centrum Warszawy o powierzchni ponad 4 tys. m2 szybko sprzedano. Choć jej wartość rynkowa, zakładając nawet mizerny stan budynku i konieczność kosztownego remontu, mogła wynosić aż 40 mln zł, nabywca – jedna z prężnie działających na stołecznym rynku firm „czyścicieli kamienic” – zapłacił ledwie ok. 15 mln zł. Nie poszukiwano lepszej oferty. Wszystko odbyło się w niezwykłym pośpiechu.
Czy dlatego, że najważniejsza osoba w rodzinie miała za chwilę objąć najważniejsze stanowisko w mieście, a wiedziano, że kamienica Waltzom się nie należy? Jak wskazują dokumenty, w tym wyroki sądów, została ona po prostu ukradziona żydowskim właścicielom. Budynek postawiły przed wojną rodziny Oppenheimów i Regirerów jako jeden z trzech przy tej ulicy. Jakie były losy właścicieli? Szlama Oppenheim zmarł w sowieckim łagrze. Jego siostra Pessa Regirer z d. Oppenheim zmarła w 1940 r. w Warszawie, ich ojczym Hirsz Freudenberg zmarł prawdopodobnie w latach 1940–1945 w ZSRS, Artur Regirer zakończył życie w Buchenwaldzie.
CZYTAJ ZAPIS DZIENNIKARSKIEGO ŚLEDZTWA: Czy ukradziona kamienica paraliżuje działania HGW ws. reprywatyzacji? Przypominamy ustalenia „wSieci”!
Postawiona przed faktem ujawnienia oczywistej, z punktu widzenia prawnego i moralnego, nieprawości, rodzina Gronkiewicz-Waltz zareagowała w sposób typowy dla propagandy Platformy Obywatelskiej: przerzuceniem oskarżenia na… PiS. Pan Andrzej Waltz ogłosił, że pożydowskie mienie nie tyle dziabnął, co mu je wciśnięto:Szokująca bezczelność męża Hanny Gronkiewicz-Waltz: Kamienicę przy Noakowskiego 16 oddali mi Lech Kaczyński, Jacek Sasin i Mariusz Błaszczak
Podobną „opowieść” serwują nam jej partyjni koledzy i Fakty TVN. Materiał na ten temat we wtorkowym wydaniu powinni obejrzeć wszyscy, którzy narzekają na rzekomą „rządową propagandę”. Obejrzyjcie i potem pogadajmy o tym kto naprawdę robi dziś propagandę.
Czy ta dość prymitywna sztuczka przerzucenia winy na Prawo i Sprawiedliwość się powiedzie? W świetle faktów to jaskrawy absurd, nic przecież nie zwalnia z odpowiedzialności za własne czyny i nie ma przymusu brania kradzionego. A to przecież istota sprawy: Andrzej Waltz „zapomniał”, że kamienica znalazła się w rękach jego rodziny w wyniku przestępstwa, a część dokumentów miała być sfałszowana. W tym kontekście to śp. prezydent Lech Kaczyński padł ofiarą oszustwa.
Dlatego reakcja opinii publicznej na takie odwracanie kota ogonem będzie testem na ile te patologiczne mechanizmy mogą być jeszcze skuteczne. I tu niestety odpowiedź jest pesymistyczna: mogą. Stan mediów, z wyjątkiem mediów publicznych, jest dziś gorszy niż rok temu. Ale równie ważna jest odpowiedź instytucji państwa. Prokuratura powinna zrobić wszystko, by wyjaśnić ten przypadek uwłaszczenia się Waltzów na pożydowskim majątku. Z dwóch powodów. Po pierwsze, tam leży być może klucz do masowości procederu szemranej reprywatyzacji w Warszawie. Rodzina pani Gronkiewicz-Waltz była sama w niego zaangażowana, w sposób oczywisty ona sama nie mogła zatem właściwie pełnić funkcji nadzorcy innych takich transakcji. Po drugie, to przypadek szczególnie ohydny, mówimy wszak o majątku przedwojennych właścicieli, którzy zostali okradzeni podwójnie: najpierw przez Niemców, którzy bestialsko spalili tych obywateli II RP w komorach gazowych, a następnie przez ludzi, którzy oszukańczo podszyli się pod ich spadkobierców.
Jest jednak jasne, że w praktyce systemu prawnego III RP odebranie ukradzionego jest mało prawdopodobne. Na tym wszak budowano zręby kapitalizmu. Zresztą, właśnie na to, na rozmycie wszystkiego w przedawnieniach i sporach prawnych, liczyli beneficjenci tego procederu. Miało być jak zwykle czyli miliony na koncie, trochę krzyku w prasie, i zero konsekwencji.
Dlatego zapowiedź powołania komisji weryfikacyjnej, potwierdzona dziś (ma to być projekt rządowy) przez premier Beatę Szydło i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro to decyzja, której znaczenie należy docenić. To krok do przełamania tej nieznośnej bezradności państwa i tej demoralizującej wszystkich bezkarności złodziei. Szansa na prawdziwe państwo prawa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/313187-pan-waltz-oglosil-ze-pozydowskie-mienie-nie-tyle-dziabnal-co-mu-je-wcisnieto-tej-sprawy-nie-wolno-odpuscic