Pan sędzia Wojciech Łączewski w weekendowej „Gazecie Wyborczej” występuje w roli autorytetu prawnego, zaszczutego bojownika walki o wolność słowa, wreszcie - jako jeden z niewielu sprawiedliwych, którzy potrafią przeciwstawić się obecnej władzy.
Odnotujmy kilka wątków…
Łączewski po raz kolejny uderza w Mariusza Kamińskiego, przekonując, że wyrok, jaki zapadł w jego sprawie - 3 lata bezwzględnego więzienia - był słuszny, a nawet… delikatny.
Oskarżeni zrobili sobie z CBA zabawkę do kształtowania rzeczywistości. (…) Znam bogatą kartę opozycyjną pana Kamińskiego i prywatnie go szanuję za działalność na rzecz niepodległej Polski. Ale on nie miał wtedy wiedzy o tym, jak działają służby
— przekonuje pan sędzia.
I dodaje w swoim stylu:
Wiem, jak zachowywał się Mariusz Kamiński, czytając uzasadnienie wyroku w kancelarii tajnej. Powiedzmny, że targały nim emocje. Zrywał się z krzesła. Nie spodziewał się, że zostanie wypunktowany
— czytamy.
Sprawa afery wokół twitterowego konta Łączewskiego i prób kontaktów z Tomaszem Lisem, by uderzyć w rząd PiS? Pan sędzia przekonuje, że choć miał anonimowe konta wpisane na fałszywe dane (i to dwa…), to nie ma sobie nic do zarzucenia, a nawet więcej - jest poszkodowany.
Totalna bzdura. (…) Nie wiem, kiedy i czym to zdjęcie zostało zrobione. (…) Gdzie jest dowód, że ja to zdjęcie zrobiłem? Znaleziono zdjęcie bez metadanych, które identyfikują, czym je wykonano. To znaczy, że ktoś musiał te dane usunąć. Nie mam pojęcia, jak to zdjęcie znalazło się na moim prywatnym laptopie
— ubolewa Łączewski.
Dziennikarze zostali w to wrobieni. Ten, który mnie ściągnął na spotkanie, mógł je wyznaczyć na chybił trafił i ściągnąć dziennikarzy w ciemno. Mogłem się pojawić lub nie
— irytuje się pan sędzia.
W jego narracji w umówionym miejscu był przez przypadek, ponieważ przyszedł odebrać książkę w imieniu kolegi… W wywiadzie opowiada też, że gdy był młody, to pewien funkcjonariusz proponował mu „męską przygodę” w służbach specjalnych, a po sprawie z Mariuszem Kamińskim były funkcjonariusz CBA chodził za nim po osiedlu.
Mam jednak wrażenie, że momentami służby rządzą Polską. Rządzący powinni mieć służby pod kontrolą, a tak nie jest. W teorii chodzi o smycz i kaganiec
— tłumaczy.
Łączewski krytykuje też polityków rządzącej partii za pomysły zmiany w wymiarze sprawiedliwości.
Jeżeli ma być weryfikacja, to wiem, że jej nie przejdę, niezależnie od kryteriów. Nie wiem, co ze mną będzie. Odnoszę wrażenie, że w śledztwie z mojego zawiadomienia kilku prokuratorów mi wierzy. (…) Wierzę, że sprawiedliwość zwycięży. Prawicowa prasa co miesiąc chce mi stawiać różne zarzuty
— ubolewa pan sędzia.
W tej chwili wymiar sprawiedliwości na pewno nie jest idealny, wymaga poprawy. Należy jednak zadać pytanie, w jaki sposób to zrobić. (…) Nasze środowisko jest paraliżowane przez obecne władze zapowiedziami o likwidacji Krajowej Rady Sądownictwa i powołaniem jej w zupełnie nowej formie, mówi się o weryfikacji sędziów i w końcu sytuacja z Trybunałem Konstytucyjnym, który należało naprawić, lecz zamiast lekarstwa podano cykutę
— tłumaczy z kolei w rozmowie z wyborcza.pl.
svl, „wyborcza”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/312755-laczewski-jako-autorytet-czerskiej-sedzia-skarzy-sie-na-prawicowe-media-i-rzuca-nasze-srodowisko-jest-paralizowane-przez-obecne-wladze
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.