Z drugiej strony można powiedzieć, że mamy lepszy klimat na wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Po agresji na Ukrainę i zestrzeleniu malezyjskiego boeinga Zachód patrzy na Putina inaczej.
Rzeczywiście, można powiedzieć, że sytuacja międzynarodowa bardziej sprzyja wyjaśnieniu tego, co stało się 10 kwietnia 2010 roku. Niektórzy przywódcy, którzy byli ślepi na imperialne zakusy Rosji, przejrzeli na oczy. Teraz wszyscy widzą, że Moskwa traktuje swoich sąsiadów bardzo przedmiotowo. To sprawia, że mamy dużo korzystniejszą atmosferę do tego, aby wyjaśnić sprawę Smoleńska.
Mówimy jednak o Europie. A co ze Stanami Zjednoczonymi, których – być może – przyszły prezydent widzi w Putinie sojusznika?
Wszystkie sondaże wskazują na to, że prezydentem będzie pani Hillary Clinton. Przypominam, że to właśnie ona była twarzą resetu – ocieplenia relacji między Białym Domem a Kremlem. Niestety na ołtarzu tego miłosnego uścisku Waszyngtonu i Moskwy, sprzedano Polskę i inne kraje będące sojusznikami USA. Nie waham się użyć tych słów. Na szczęście w drugiej kadencji prezydenta Baracka Obamy było już lepiej. Po agresji Rosji na Ukrainę, Stany Zjednoczone się ocknęły, ale na szczęście pani Clinton nie była wtedy sekretarzem stanu. Myślę jednak, że żaden z kandydatów, którzy pozostali w grze o fotel prezydenta USA, nie jest – mówiąc delikatnie – idealny, ale polskie władze będą współpracować z każdym 45. prezydentem Stanów Zjednoczonych, którego nazwisko poznamy za 2 tyg. Te wybory nie są pewnie koncertem życzeń dla Europy, ale tak jak już wspomniałem – będziemy współpracować z każdym. Jak dobrze wiemy, przy całym szacunku dla wizji politycznej określonego polityka, każdy prezydent jest zakładnikiem administracji i lobby zbrojeniowego. Te siły nie dopuszczą do jakiegoś amerykańsko-rosyjskiego zbliżenia. Polityczny romans Clinton i Putina jest mało prawdopodobny, tak jak romans Trumpa z Putinem.
Jak rozumiem, nie jest to dla pana wybór między dżumą a cholerą…
Powiedziałbym, szanując publicystyczną ocenę ministra Morawieckiego, że ze względu na dobre relacje polsko-amerykańskie należy powstrzymać się od epitetów, choć można powiedzieć, że wybór nowego prezydenta USA, ktokolwiek nim zostanie, choć wszystko wskazuje na to, że będzie to kobieta, nie wywoła entuzjazmu na ulicach polskich miast i wsi.
Rozmawiał Aleksander Majewski
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Z drugiej strony można powiedzieć, że mamy lepszy klimat na wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Po agresji na Ukrainę i zestrzeleniu malezyjskiego boeinga Zachód patrzy na Putina inaczej.
Rzeczywiście, można powiedzieć, że sytuacja międzynarodowa bardziej sprzyja wyjaśnieniu tego, co stało się 10 kwietnia 2010 roku. Niektórzy przywódcy, którzy byli ślepi na imperialne zakusy Rosji, przejrzeli na oczy. Teraz wszyscy widzą, że Moskwa traktuje swoich sąsiadów bardzo przedmiotowo. To sprawia, że mamy dużo korzystniejszą atmosferę do tego, aby wyjaśnić sprawę Smoleńska.
Mówimy jednak o Europie. A co ze Stanami Zjednoczonymi, których – być może – przyszły prezydent widzi w Putinie sojusznika?
Wszystkie sondaże wskazują na to, że prezydentem będzie pani Hillary Clinton. Przypominam, że to właśnie ona była twarzą resetu – ocieplenia relacji między Białym Domem a Kremlem. Niestety na ołtarzu tego miłosnego uścisku Waszyngtonu i Moskwy, sprzedano Polskę i inne kraje będące sojusznikami USA. Nie waham się użyć tych słów. Na szczęście w drugiej kadencji prezydenta Baracka Obamy było już lepiej. Po agresji Rosji na Ukrainę, Stany Zjednoczone się ocknęły, ale na szczęście pani Clinton nie była wtedy sekretarzem stanu. Myślę jednak, że żaden z kandydatów, którzy pozostali w grze o fotel prezydenta USA, nie jest – mówiąc delikatnie – idealny, ale polskie władze będą współpracować z każdym 45. prezydentem Stanów Zjednoczonych, którego nazwisko poznamy za 2 tyg. Te wybory nie są pewnie koncertem życzeń dla Europy, ale tak jak już wspomniałem – będziemy współpracować z każdym. Jak dobrze wiemy, przy całym szacunku dla wizji politycznej określonego polityka, każdy prezydent jest zakładnikiem administracji i lobby zbrojeniowego. Te siły nie dopuszczą do jakiegoś amerykańsko-rosyjskiego zbliżenia. Polityczny romans Clinton i Putina jest mało prawdopodobny, tak jak romans Trumpa z Putinem.
Jak rozumiem, nie jest to dla pana wybór między dżumą a cholerą…
Powiedziałbym, szanując publicystyczną ocenę ministra Morawieckiego, że ze względu na dobre relacje polsko-amerykańskie należy powstrzymać się od epitetów, choć można powiedzieć, że wybór nowego prezydenta USA, ktokolwiek nim zostanie, choć wszystko wskazuje na to, że będzie to kobieta, nie wywoła entuzjazmu na ulicach polskich miast i wsi.
Rozmawiał Aleksander Majewski
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/312696-nasz-wywiad-czarnecki-od-zadnego-francuskiego-kolegi-nie-uslyszalem-slowa-skargi-na-polski-rzad-a-platforma-jest-jak-membrana?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.