Dziś mowa była też o środowiskach związanych bezpośrednio z wymiarem sprawiedliwości. Chodzi o prokuratorów i sędziów, a nawet o Trybunale Konstytucyjnym. Czy wymienienie tego środowiska w kontekście komisji weryfikacyjnej, to także element walki z tymi środowiskami, czy wskazanie, że wymiar sprawiedliwości był jednym z filarów układu reprywatyzacyjnego?
Myślę, że wchodzi w grę ta druga opcja. Walka z pewnymi kastami, które zamknęły się na dopływ świeżej krwi było jednym z haseł wyborczych PiS, ale ono zostało dość szybko porzucone. Wicepremier Gowin promował to hasło w szkolnictwie wyższym, ale nic z tego nie wyszło. Okazało się, że nie da się tego ruszyć lub hasło „odświeżenia” elit nie znalazło popularności wśród społeczeństwa. Tymczasem ściganie konkretnych przestępstw, które PiS realizuje, znajduje ogromne poparcie społeczne. Otworzenie się zawodów zamkniętych na rzecz wspólnego interesu jest dla wielu obywateli pewną abstrakcją. Jeśli natomiast PiS pokazuje konkretne patologie i afery, a Hanna Gronkiewicz-Waltz mów „to nie moja wina”, to społeczna reakcja jest zupełnie inna. Powołanie nowej instytucji jest politycznym krokiem, odpowiadającym na zapotrzebowanie społeczne. A to zapotrzebowanie jest proste i sprowadza się do stwierdzenia: „rząd powinien coś z tym zrobić”. I robi to.
Czy sprawa komisji weryfikacyjnej może być swoistym testem na siłę i skuteczność państwa kierowanego przez Prawo i Sprawiedliwość?
Prawo i Sprawiedliwość zostało zaskoczone relatywizmem z jakim PO i prezydent Warszawy odpowiedziały na kryzys reprywatyzacyjny. Przeciwnicy polityczni PiS podali tej partii argumenty na „srebrnej tacy” i jeszcze stwierdzili, że nie chcą odejść ze swych stanowisk. Ja nie podejrzewam PiS o celową strategię polityczną w budowaniu instytucji komisji weryfikacyjnej. Myślę, że afera warszawska była tak świetnym kąskiem, że trzeba było pójść dalej. Zobaczymy, czy będą powstawać kolejne instytucje, które będą wyjaśniały ujawniane afery.
A dlaczego PO nie wycofała wcześniej swojego poparcia dla Hanny Gronkiewicz-Waltz? Dlaczego sama prezydent Warszawy nie ustąpiła? Czy środowiska związane z PO nadal są przeświadczone o swoistej bezkarności w swoich działaniach? Przecież politycznego parasola już nie ma?
Chodziło o relacje wewnętrzne w samej partii, były one takie, że Hanna Gronkiewicz-Waltz była namaszczana na następcę Grzegorza Schetyny. Z tego PO będzie się oczywiście wycofywała i ja się temu nie dziwię, ale we wszystkie te machinacje partyjne wpleciony był także Donald Tusk, który Schetyny nie cierpi. W momencie, kiedy władza Hanny Gronkiewicz-Waltz zaczęła się chwiać, zgodziła się ona na wciągnięcie ludzi Schetyny do zarządu miasta. Mowa o wiceprezydencie Witoldzie Pahlu. Było już jednak za późno. Grzegorz Schetyna zdobył potężne wpływy w zarządzie miasta. Tylko, że posiada on wpływy w organizmie politycznym, który ma już przerzuty rakowe. W tej całej tej kłótni o to co jeszcze w PO pozostało, wyszło ironicznie na to, że ludzie Gronkiewicz i Schetyny zupełnie zignorowali to co się dzieje na zewnątrz. W tym momencie wyszło na to, że oni sami ścigają się o to, kto pierwszy porozmawia z prokuratorem.
To znamienne, że w ubiegłym tygodniu Witold Pahl sam występował na konferencji prasowej, w trakcie której informował o kolejnych sprawach, które „jego” urzędnicy kierują do prokuratury. Wcześniej takiego zaangażowania widać nie było.
Tak, z jednej strony wykonał ruch wyprzedzający, ale paradoksalnie wszystko to dzieje się zbyt późno. Walka wewnętrzna w PO spowodowała ostateczne umoczenie tej partii w sensie komunikacji zewnętrznej.
Rozmawiał Wojciech Biedroń
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dziś mowa była też o środowiskach związanych bezpośrednio z wymiarem sprawiedliwości. Chodzi o prokuratorów i sędziów, a nawet o Trybunale Konstytucyjnym. Czy wymienienie tego środowiska w kontekście komisji weryfikacyjnej, to także element walki z tymi środowiskami, czy wskazanie, że wymiar sprawiedliwości był jednym z filarów układu reprywatyzacyjnego?
Myślę, że wchodzi w grę ta druga opcja. Walka z pewnymi kastami, które zamknęły się na dopływ świeżej krwi było jednym z haseł wyborczych PiS, ale ono zostało dość szybko porzucone. Wicepremier Gowin promował to hasło w szkolnictwie wyższym, ale nic z tego nie wyszło. Okazało się, że nie da się tego ruszyć lub hasło „odświeżenia” elit nie znalazło popularności wśród społeczeństwa. Tymczasem ściganie konkretnych przestępstw, które PiS realizuje, znajduje ogromne poparcie społeczne. Otworzenie się zawodów zamkniętych na rzecz wspólnego interesu jest dla wielu obywateli pewną abstrakcją. Jeśli natomiast PiS pokazuje konkretne patologie i afery, a Hanna Gronkiewicz-Waltz mów „to nie moja wina”, to społeczna reakcja jest zupełnie inna. Powołanie nowej instytucji jest politycznym krokiem, odpowiadającym na zapotrzebowanie społeczne. A to zapotrzebowanie jest proste i sprowadza się do stwierdzenia: „rząd powinien coś z tym zrobić”. I robi to.
Czy sprawa komisji weryfikacyjnej może być swoistym testem na siłę i skuteczność państwa kierowanego przez Prawo i Sprawiedliwość?
Prawo i Sprawiedliwość zostało zaskoczone relatywizmem z jakim PO i prezydent Warszawy odpowiedziały na kryzys reprywatyzacyjny. Przeciwnicy polityczni PiS podali tej partii argumenty na „srebrnej tacy” i jeszcze stwierdzili, że nie chcą odejść ze swych stanowisk. Ja nie podejrzewam PiS o celową strategię polityczną w budowaniu instytucji komisji weryfikacyjnej. Myślę, że afera warszawska była tak świetnym kąskiem, że trzeba było pójść dalej. Zobaczymy, czy będą powstawać kolejne instytucje, które będą wyjaśniały ujawniane afery.
A dlaczego PO nie wycofała wcześniej swojego poparcia dla Hanny Gronkiewicz-Waltz? Dlaczego sama prezydent Warszawy nie ustąpiła? Czy środowiska związane z PO nadal są przeświadczone o swoistej bezkarności w swoich działaniach? Przecież politycznego parasola już nie ma?
Chodziło o relacje wewnętrzne w samej partii, były one takie, że Hanna Gronkiewicz-Waltz była namaszczana na następcę Grzegorza Schetyny. Z tego PO będzie się oczywiście wycofywała i ja się temu nie dziwię, ale we wszystkie te machinacje partyjne wpleciony był także Donald Tusk, który Schetyny nie cierpi. W momencie, kiedy władza Hanny Gronkiewicz-Waltz zaczęła się chwiać, zgodziła się ona na wciągnięcie ludzi Schetyny do zarządu miasta. Mowa o wiceprezydencie Witoldzie Pahlu. Było już jednak za późno. Grzegorz Schetyna zdobył potężne wpływy w zarządzie miasta. Tylko, że posiada on wpływy w organizmie politycznym, który ma już przerzuty rakowe. W tej całej tej kłótni o to co jeszcze w PO pozostało, wyszło ironicznie na to, że ludzie Gronkiewicz i Schetyny zupełnie zignorowali to co się dzieje na zewnątrz. W tym momencie wyszło na to, że oni sami ścigają się o to, kto pierwszy porozmawia z prokuratorem.
To znamienne, że w ubiegłym tygodniu Witold Pahl sam występował na konferencji prasowej, w trakcie której informował o kolejnych sprawach, które „jego” urzędnicy kierują do prokuratury. Wcześniej takiego zaangażowania widać nie było.
Tak, z jednej strony wykonał ruch wyprzedzający, ale paradoksalnie wszystko to dzieje się zbyt późno. Walka wewnętrzna w PO spowodowała ostateczne umoczenie tej partii w sensie komunikacji zewnętrznej.
Rozmawiał Wojciech Biedroń
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/312318-nasz-wywiad-dr-jablonski-o-komisji-weryfikacyjnej-platforma-obywatelska-sama-dostarczyla-dowodow-na-istnienie-ukladu?strona=2