„Zamiast doskonalić państwo, musimy się zajmować sprawami absolutnie podstawowymi. Prawami kobiet. Taka polityka nie daje żadnej frajdy. Naprawdę” – mówi była minister sportu i turystyki w rządzie Donalda Tuska Joanną Muchą w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Czarny protest był przebudzeniem społeczeństwa. I to tej grupy, która dotychczas w żaden sposób nie uczestniczyła w życiu politycznym. Dopiero gdy polityka weszła im do sypialni, stwierdzili, że muszą się nią zająć. Raz obudzeni nie odpuszczą już PiS-owi
—twierdzi posłanka PO i dodaje, że czuje „złość, ale też przerażenie”.
Bo minęło raptem kilka dni i temat wrócił! Kobieta ma rodzić nawet najbardziej zdeformowany płód, żeby można go było ochrzcić! To, przepraszam, chrzciny będą teraz obowiązkowe?! Proszę uruchomić wyobraźnię: to jakieś pięć miesięcy, kiedy ciąża jest widoczna. Kobieta wie, że jej dziecko umrze po porodzie. I każdego dnia spotyka ludzi, którzy z uśmiechem ją pytają, czy kupiła już ubranka, łóżeczko. Przecież w łeb można sobie strzelić!
—przekonuje. Jej zdaniem „jest blisko pół roku tortur!”. Posłanka PO przekonuje, że dzięki „czarnemu protestowi” grupa, która nie zgadza się z PiS-em, uzyskała poczucie sprawczości.
Poczucie mocy. Co jest niezwykle cenne, i to zaprocentuje
—mówi. Jeśli chodzi o Trybunał Konstytucyjny była minister sportu nie wierzy w możliwość doprowadzenia do „jakiegoś przesilenia”.
Tym, czego się najbardziej boję w miarę przewidywalnej przyszłości, jest to, że PiS podejmie próbę zmiany ordynacji wyborczej, ona będzie niezgodna z konstytucją, co zostanie stwierdzone przez Trybunał, ale rząd tego nie uzna, wybory zostaną przeprowadzone na podstawie nowej ordynacji. I w rezultacie kolejne rządy, niezależnie od tego, kto wygra wybory, nie będą miały legitymacji
—tłumaczy Joanna Mucha. Według niej „pytanie tylko, jaki myk zastosuje PiS, żeby z jednej strony ugruntować swoją pozycję, a z drugiej - rozbić opozycję”.
Wyobrażam sobie na przykład zmianę polegającą na tym, że jest zakaz wystawiania list koalicyjnych. Albo że tylko partie jakiś czas już istniejące mogą wystawiać listy wyborcze
—twierdzi posłanka PO i wraca ponownie do „emocji”, które rzekomo się w niej gotują.
Jestem wkurzona! Bo mam wrażenie, że podstawowe prawa kobiet są zagrożone. Prawa związane z tym, żeby się czuć bezpiecznie we własnym kraju. Że jeśli mnie spotka coś tragicznego - poronienie, gwałt, ciąża z płodem nieodwracalnie uszkodzonym - to państwo nie tylko nie będzie mnie wspierać, ale też narzuci mi obowiązki, które są absolutnie nie do zaakceptowania. Zawieszając przy tym nade mną topór w postaci aresztu
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
„Zamiast doskonalić państwo, musimy się zajmować sprawami absolutnie podstawowymi. Prawami kobiet. Taka polityka nie daje żadnej frajdy. Naprawdę” – mówi była minister sportu i turystyki w rządzie Donalda Tuska Joanną Muchą w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Czarny protest był przebudzeniem społeczeństwa. I to tej grupy, która dotychczas w żaden sposób nie uczestniczyła w życiu politycznym. Dopiero gdy polityka weszła im do sypialni, stwierdzili, że muszą się nią zająć. Raz obudzeni nie odpuszczą już PiS-owi
—twierdzi posłanka PO i dodaje, że czuje „złość, ale też przerażenie”.
Bo minęło raptem kilka dni i temat wrócił! Kobieta ma rodzić nawet najbardziej zdeformowany płód, żeby można go było ochrzcić! To, przepraszam, chrzciny będą teraz obowiązkowe?! Proszę uruchomić wyobraźnię: to jakieś pięć miesięcy, kiedy ciąża jest widoczna. Kobieta wie, że jej dziecko umrze po porodzie. I każdego dnia spotyka ludzi, którzy z uśmiechem ją pytają, czy kupiła już ubranka, łóżeczko. Przecież w łeb można sobie strzelić!
—przekonuje. Jej zdaniem „jest blisko pół roku tortur!”. Posłanka PO przekonuje, że dzięki „czarnemu protestowi” grupa, która nie zgadza się z PiS-em, uzyskała poczucie sprawczości.
Poczucie mocy. Co jest niezwykle cenne, i to zaprocentuje
—mówi. Jeśli chodzi o Trybunał Konstytucyjny była minister sportu nie wierzy w możliwość doprowadzenia do „jakiegoś przesilenia”.
Tym, czego się najbardziej boję w miarę przewidywalnej przyszłości, jest to, że PiS podejmie próbę zmiany ordynacji wyborczej, ona będzie niezgodna z konstytucją, co zostanie stwierdzone przez Trybunał, ale rząd tego nie uzna, wybory zostaną przeprowadzone na podstawie nowej ordynacji. I w rezultacie kolejne rządy, niezależnie od tego, kto wygra wybory, nie będą miały legitymacji
—tłumaczy Joanna Mucha. Według niej „pytanie tylko, jaki myk zastosuje PiS, żeby z jednej strony ugruntować swoją pozycję, a z drugiej - rozbić opozycję”.
Wyobrażam sobie na przykład zmianę polegającą na tym, że jest zakaz wystawiania list koalicyjnych. Albo że tylko partie jakiś czas już istniejące mogą wystawiać listy wyborcze
—twierdzi posłanka PO i wraca ponownie do „emocji”, które rzekomo się w niej gotują.
Jestem wkurzona! Bo mam wrażenie, że podstawowe prawa kobiet są zagrożone. Prawa związane z tym, żeby się czuć bezpiecznie we własnym kraju. Że jeśli mnie spotka coś tragicznego - poronienie, gwałt, ciąża z płodem nieodwracalnie uszkodzonym - to państwo nie tylko nie będzie mnie wspierać, ale też narzuci mi obowiązki, które są absolutnie nie do zaakceptowania. Zawieszając przy tym nade mną topór w postaci aresztu
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/312017-mucha-zali-sie-w-wyborczej-pis-jest-w-stanie-szalu-rewolucyjnego-wczesniej-czy-pozniej-bedziemy-miec-do-czynienia-z-procesami-pokazowymi