Skandal! Dowodzona przez nominanta Platformy Obywatelskiej Andrzeja Jakubiaka Komisja Nadzoru Finansowego mogła uchronić przed wielkimi stratami klientów SK Banku a także skarb państwa. Mogła, ale nie uchroniła. Zdaniem Najwyższej Izby Kontroli działania nadzorcze podejmowane przez KNG były „nie w pełni rzetelne” a także „nieskuteczne”. Sam Jakubiak zaś „nie dołożył należytej staranności” w swoich działaniach tuż przed upadkiem banku. Miażdżąca treść wystąpienia pokontrolnego NIK jasno wskazuje, że prowadząca śledztwo w sprawie zaniechań KNF warszawska prokuratura będzie miała pełne ręce roboty…
Bank Rzemiosła i Rolnictwa w Wołominie, powszechnie znany jako SK Bank, przed swoim spektakularnym upadkiem był największym bankiem spółdzielczym w Polsce. Przez kilka ostatnich lat działalności rósł on w sposób niespotykany i zdumiewający – lawinowo przybywało depozytów i udzielanych kredytów, także tych, które nigdy nie miały być spłacone. I mimo, że raporty o szokujących bilansach SK Banku lądowały regularnie na biurkach urzędników KNF, ci nie robili nic, by zapobiec katastrofie. Sprawą opieszałości ludzi Andrzeja Jakubiaka w obliczu wołomińskiej afery zajmuje się już od kilku miesięcy warszawska prokuratura. Działania (czy może ich brak) KNF wobec SK Banku trafiły także pod lupę kontrolerów Najwyższej Izby Kontroli. 5 października powstało wystąpienie pokontrolne. Jego treść jeży włos na głowie!
Zdaniem NIK, działania nadzorcze podejmowane przez Komisję Nadzoru Finansowego i jej Urząd wobec Spółdzielczego Banku Rzemiosła i Rolnictwa w Wołominie […] były nie w pełni rzetelne, a także nieskuteczne w zakresie realizacji celu nadzoru bankowego, określonego w art. 133 ust. 1 pk 1 ustawy z dnia 29 sierpnia 1977 r. – czytamy w wystąpieniu pokontrolnym.
Reakcja UKNF na dane o sytuacji Banku oraz ryzyka dla jego stabilności była spóźniona, co wpłynęło na wysokość strat deponentów i innych wierzycieli Banku, którzy nie odzyskują środków z masy upadłości Banku
-– dodają kontrolerzy.
A straty są zaiste gigantyczne. Szacuje się, że wynoszą one grubo ponad 1,5 miliarda złotych! Według NIK tych strat można było uniknąć. Wystarczyło działać. Tymczasem KNF, znana z pospiesznych i bardzo ostrych działań wobec SKOK-ów, przez wiele lat nie widziała w SK Banku żadnego problemu.
Analizy kwartalne sytuacji ekonomiczno-finansowej Banku, a także wyniki całościowego procesu badania i oceny nadzorczej (dalej: BION) były sporządzone i przekazywane Kierownictwu UKNF, zgodnie z zatwierdzonymi w UKNF procedurami i metodykami. Jednak działania inspekcyjne były spóźnione
-– czytamy w wystąpieniu NIK.
Pierwsza od 2010 r. inspekcja kompleksowa w Banku została przeprowadzona dopiero we wrześniu 2014 r. Doprowadziła ona do ujawnienia licznych nieprawidłowości w działaniu SBRzR w Wołominie. Aby zapobiec upadłości Banku musiałyby one zostać wykryte znacznie wcześniej.
To wręcz niewiarygodne, ale według NIK dane płynące z SK Banku do KNF stanowiły wystarczającą przesłankę, aby wszcząć kontrolę kompleksową co najmniej trzy kwartały wcześniej, niż stało się to w rzeczywistości!
Pozwoliłoby to na zahamowanie wzrostu zobowiązań Banku (od końca września 2014 r. do końca czerwca 2015 r. depozyty wzrosły o ponad 400 mln zł). W wyniku tego ograniczona zostałaby skala wypłat gwarancji depozytów, dokonanych przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny w wysokości 2 mld zł oraz strat wierzycieli, którzy nie uzyskają zwrotu środków z masy upadłości Banku
-– stwierdza NIK.
Kontrolerzy przeanalizowali też sytuację z sierpnia 2015 roku, kiedy to postanowiono ratować pędzący ku przepaści SK Bank wielkim kredytem z Narodowego Banku Polskiego. Kiedy sprawę ujawniono, wielu komentatorów było zszokowanych taką formą pomocy instytucji, której pomóc się już nie dało. Pytali, czy nie chodziło przypadkiem o spokój społeczny i dobre samopoczucie bonzów PO w trakcie rozgrywającego się wówczas finiszu kampanii wyborczej.
Przewodniczący KNF nie dołożył należytej staranności, aby w opiniach przekazanych w sierpniu 2015 r. do Narodowego Banku Polskiego i Ministerstwa Finansów, dotyczących wypłacalności SBRzR w Wołominie, zawrzeć wszystkie informacje istotne dla oceny sytuacji ekonomiczno-finansowej Banku
—czytamy w piśmie NIK. Według kontrolerów Andrzej Jakubiak oparł się na sprawozdawczości banku, choć było wiadomo, iż wiarygodność tych danych jest niska. Jakubiak nie podał także, „że ustalenia inspekcji wskazujące na konieczność zmiany klasyfikacji należności Banku, utworzenia rezerw celowych i odpisów aktualizacyjnych a w konsekwencji na powstanie staty na datę 30 czerwca 2014 r., zostały oparte na badaniu dotyczącym 16,7% portfela kredytowego. Oznaczało to ryzyko, iż sytuacja Banku była gorsza niż przedstawiona w przekazanym dokumencie”
Zdaniem NIK przekazanie Ministrowi Finansów opinii pozbawionej tych informacji „przyczyniło się do udzielenia przez niego na rzecz NBP gwarancji w kwocie 250 mln zł, jako zabezpieczenia kredytu refinansowego dla SBRzR w Wołominie, bez uwgzlędnienia wszystkich istotnych okoliczności i naraziło na Skarb Państwa na wysokie ryzyko strat”.
Dochodzenie w sprawie afery SK Banku trwa. Warszawska prokuratura wszczęła też śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez urzędników Komisji Nadzoru Finansowego przez niewłaściwy nadzór nad działalnością banku i przyczynienie się do jego upadłości. Do tej pory żadnemu z urzędników nie przedstawiono zarzutów. Treść wystąpienia pokontrolnego NIK jednoznacznie wskazuje jednak, że taki stan nie musi trwać wiecznie…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/311732-tej-afery-mozna-bylo-uniknac-kontrolerzy-nik-miazdza-knf-i-andrzeja-jakubiaka-za-opieszalosc-w-sprawie-sk-banku?fbclid=IwAR2GxkgzUUG_fQ3LCPlXAZcyuZc_9aZmzoAzHSe6h8FH8vlxOAX2DZNRdIg