Konstytucja PRL była bardzo postępowa i nowoczesna. Zapewniała wolność wyznania, sumienia, słowa, zgromadzeń i czego tam jeszcze dusza obywatela zapragnęła. Władzę oddawała ludowi pracującemu miast i wsi, natomiast odbierała władzę klasom próżniaczym. Państwo według konstytucji miało być demokratycznym państwem prawa. Obywatele mają być równi wobec prawa – nakazywała surowo konstytucja peerelowska, która była nazywana fundamentem demokracji socjalistycznej.
Lud wybierał parlament, który był najwyższą władzą. Bowiem wybory w PRL także były wolne, pod warunkiem, że obywatel głosuje na partię wskazaną w konstytucji, czyli PZPR. Przewodnia rola PZPR została zapisana właśnie w konstytucji, aby żaden wróg ludu nie miał wątpliwości, że demokracja demokracją, ale od decyzji partii nie ma żadnego odwołania.
Jednak władcom Polski Ludowej ciągle mało było demokracji, więc gen. Jaruzelski, jako przewodniczący Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego wystąpił w 1982 do Sejmu o powołanie Trybunału Konstytucyjnego. Według siły przewodniej bowiem Trybunał był niezbędny do dalszego rozwoju kraju w duchu socjalistycznej odnowy. W tym właśnie duchu, po trzech latach orki legislacyjnej, towarzysze z partii przewodniej wpasowali Trybunał Konstytucyjny w system komunistycznego państwa. Trzeba tu koniecznie dodać, że peerelowski Trybunał był także niezależny oraz niezawisły, co w niczym nie przeszkadzało PZPR pełnić przewodniej roli.
I w tym miejscu dochodzimy do obecnego Trybunału Rzeplińskiego, który zwolennicy również określają jako fundament demokracji III RP. Jednak najbardziej pożądaną cechą według zarówno fanów demokracji III RP, jak i samego prezesa Andrzeja Rzeplińskiego, jest ostateczność i nieodwołalność wyroków. W praktyce oznacza to, iż mamy do czynienia z tym samym zjawiskiem, co za czasów PRL – przewodnią rolą organu, który pomija naród, czyli konstytucyjnego suwerena. Dokładnie tę samą rolę pełniła PZPR w Polsce Ludowej. Lipna konstytucja robiła za listek figowy.
My, obywatele III RP możemy sobie głosować i wybierać władzę, jaka się nam tylko zamarzy, zaś władza ta może sobie wprowadzać dowolne reformy, lecz to Trybunał Rzeplińskiego jest ostatnią instancją i „fundamentem demokracji”. A gdy jakaś instytucja stanowi jednocześnie fundament, istotę i zwieńczenie ustroju, to nie ma siły, żeby taką potęgę pokonać w demokratycznych procedurach.
Ktoś może sobie dokonywać zmian nawet najlepszych, ale jeśli naruszy interesy elit III RP, to srogi strażnik praworządności w osobie prezesa Rzeplińskiego zaraz skontruje śmiałka. Pozycje troszkę się odmieniły – za PRL konstytucja była zasłoną dymną dla komunistycznej władzy; obecny Trybunał Rzeplińskiego, upozowany na strażnika trójpodziału władzy, pełni tę rolę dla czerskiej opozycji walczącej, „aby było tak jak dawniej”.
Kilkanaście osób - nawet nie wybranych w wyborach, ale mianowanych przez polityków - ma być ponad parlamentem, ponad państwem, prawem i narodem. Tylko oni posiedli moc ostatecznej interpretacji konstytucji. Taką demokrację nam stręczą przebiegli „obrońcy demokracji”, a właściwie ich patron Soros i pomniejsi prorocy czerscy. Trybunał Rzeplińskiego jako Biuro Polityczne, KOD jako Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, różne przystawki jako partie bratnie. Jeśli zaś wszystko razem złożyć do kupy, to wychodzi nam PRL w całej bolszewickiej okazałości.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/311465-trybunal-rzeplinskiego-jest-dla-iii-rp-takim-fundamentem-demokracji-jakim-za-komuny-byla-lipna-konstytucja