Od tygodnia na łamach konserwatywnych pism, Gazety Polskiej, Naszego Dziennika, Gościa Niedzielnego wrzawa i zamieszenie. Powtarzają się takie frazy jak „PiS traci wiarygodność i zaufanie”, „tu chodzi o każde życie” i „to spór między cywilizacją życia a cywilizacją śmierci”. Chodzi oczywiście o dwa projekty społeczne, złożone w Sejmie, odrzucenie jednego, autorstwa środowisk lewicowych, a potem i drugiego, sformułowanego przez Ordo Iuris. Oczywiście, lewica manipuluje faktami, ukrywa jedne, kreuje nowe /stawianie życia dziecka ponad życie matki, zakaz badań prenatalnych/, a potem je nagłaśnia. Ale i część mediów prawicowych nie pozostawiła na Prawu i Sprawiedliwości, sposobie procedowania, a potem głosowaniu suchej nitki. Wali posłów tej partii po głowie demokracją / „projekt podpisany przez 450 tys. obywateli musi być procedowany”/ i jej obietnicami przedwyborczymi /„będziemy bronili życie od poczęcia aż do śmierci”/. Przez Polskę, który to już raz, przetacza się „zaleczony” 23 lata temu spór o aborcję. Z jednej strony całkowity zakaz plus karanie kobiet więzieniem za poddanie się zabiegowi, a z drugiej – aborcja do końca 3 miesiąca, na życzenie i na koszt państwa. Z jednej strony lewicowa menażeria z hasłami „Ręce precz od mojej macicy”, a z drugiej Ordo Iuris i radykał Tomasz Terlikowski, opowiadający wszędzie gdzie go zaproszą „dziś skończyła się dobra zmiana” i „w następnych wyborach parlamentarnych PiS za tę zdradę zapłaci”.
Niewielu mamy dziennikarzy, które byliby równie przeciwni aborcji jak niżej podpisana. Dowodziłam to latami, pisząc artykuły, recenzje literackie / m.in. książki Tomasza Terlikowskiego „Apologia bioetyki katolickiej” i wstrząsającej powieści Sue Townsend „Dzieci duchy”/ oraz filmowe /”Ono”, „Juno”, „Cztery miesiące, 3 tygodnie i 2 dni”/. Nie mówiąc o dziesiątkach prelekcji i wykładów, od Sejmu po kluby studenckie, na temat demokracji, jak funkcjonuje, o relacji politycy – obywatele, o ich służebnej roli, transparentności, wiedzy o procedurach. To jeszcze tereny przez naszych polityków mało znane i spenetrowane. Ale i część dziennikarzy konserwatywnych wykazuje pewne luki informacyjne, i w ostatniej aferze wokół obu projektów społecznych popełnili pewien błąd. Tak, 450 tys. podpisów obywateli, to dużo. Oczywiście, Prawo i Sprawiedliwość w kampanii wyborczej obiecało przyjrzeć się każdej petycji, podpisanej bodaj przez 150 tys. ludzi. Co nie znaczy – i tego rozsądnie nie obiecało – że każdy z tych projektów będzie procedowany i realizowany! Przecież można sobie wyobrazić propozycję homoseksualistów, upominających się o adopcję dzieci, byłych SB-ków o skreślenie komunizmu z listy ideologii zbrodniczych czy petycję o przeniesienie stolicy z Warszawy do Krakowa! Po czerwcowym Brexicie środowiska brytyjskich lewaków zebrały ponad 2 mln podpisów za powtórzeniem referendum – co nie znaczy, że będzie ono powtórzone. Dwa miliony obywateli! Najstarsza demokracja świata!
Tak już jest, że różne grupy ludzi mają rozmaite interesy, ale żadna władza, nawet najbardziej demokratyczna, nie potrafiła dotąd wszystkich, często wykluczających się oczekiwań pogodzić. To po prostu niemożliwe. Rządzenie państwem polega nie na równoczesnej realizacji interesów wszystkich grup, społecznych, narodowych, religijnych, etc. lecz na harmonizowaniu tych oczekiwań, ustalaniu priorytetów, consensusów, wybieraniu tego, co nazywa się a good timing. Oczywiście, kształtowaniu państwa według swojego projektu, konserwatywnego, i rządzeniu, bo taka jest podstawowa motywacja wygrywania wyborów. Lecz, równocześnie – choć bardzo mi się to nie podoba – nie można lekceważyć innych grup światopoglądowych, protestów innych organizacji pozarządowych i takich podstawowych pryncypiów jak równoprawność płci, grup wiekowych, zawodowych, etc. Konieczne są egalitaryzm i równowaga, bo sprawowanie władzy bywa wtedy skuteczne – i trwa dłużej – kiedy summa zadowolenia wszystkich grup i środowisk jest zrównoważona. A władza nie galopuje „na skróty”, nie kopie przeciwnika ideologicznego „z buta”, nie pokazuje publicznie lekceważenia i pogardy, i obywatele są „mniej więcej” zadowoleni.
To tak jak z „syndromem dobrej matki”. Jak pisał kiedyś znakomity psychoterapeuta Jacek Santorski: matka nie musi być idealna – wystarczy jeśli jest dobrą matką. Dobrą i sprawiedliwą dla wszystkich swych dzieci, bez wyróżniania i faworyzowania, tak, aby żadne z nich nie poczuło się odrzucone. PiS uczy się demokracji, no i ta krótka praktyka rządzenia. Nic dziwnego, dwa krótkie epizody w URM, to niewiele. Bo gdyby znał, zręczniej dałby sobie radę z ostatnimi projektami. Trzeba było, nie czekając na Godota, zaraz po złożeniu petycji, złożyć publiczne oświadczenie: ”Jesteśmy i zawsze będziemy za życiem, a przeciw aborcji, eutanazji i eksperymentom eugenicznym – łącznie z abortowaniem dzieci z syndromem Downa. Ale dziś procedowanie każdego z tych dwóch projektów grozi niepokojami i jeszcze głębszymi podziałami w społeczeństwie. Jesteśmy na początku wielkiej reformy państwa, ekonomicznej, społecznej i światopoglądowej, i nie możemy sobie na to pozwolić. Apelujemy o cierpliwość, bo skutek procedowania jakiejkolwiek z nich może być taki, że >totalna opozycja< w ogóle uniemożliwi nam rządzenie. Na skutek niepokojów i ustawicznej destabilizacji państwa, możemy przegrać przyszłe wybory, i stracimy to, co z takim trudem w 1993 roku osiągnęliśmy, a także szanse na dalsze wdrażanie naszych reform. Prosimy o pomoc i zrozumienie”. Ludzie – jak mówią słupki – zaczynają słuchać polityków partii rządzącej, i nie wolno zniszczyć tego bezcennego kapitału. Ale z drugiej strony nawet najlepsi ministrowie nie mogą sobie pozwalać na takie uwagi jak Macierewicza: ”Front nienawistników przygotował prowokację i pułapkę na PiS, obrońców życia i Kościół”. Bo po pierwsze, nie wypada mężowi stanu pakować się w pyskówki, a po drugie, choć „front nienawistników” istnieje, choć dookoła mnóstwo prowokacji, Prawo i Sprawiedliwość zostało wybrane po to, aby wiedząc o tym, unikać pułapek.
I raz jeszcze apel do Prawa i Sprawiedliwości – a teraz doradcy i specjaliści od know how! Brytyjska premier Theresa May ma ich 37, a cały rząd 93. I to nie tylko do spraw amerykańskich, rosyjskich, chińskich, Bliskiego i Dalekiego Wschodu, ale także od przemówień i od wizerunku, psychologów i socjologów, aż po fryzjera i wizażystów. Partia rządząca zaczyna popełniać błędy: od „sprawy smoleńskiej” podczas uroczystości Powstania Warszawskiego, kilka dotyczących TK, Unii Europejskiej / choć tu sytuacja wygląda lepiej/, a ostatnio z przerzucanie się oboma projektami dotyczącymi aborcji. Czy nie ma ludzi, którzy mogliby takim wpadkom zapobiec? „Polska woła o ludzi sumienia” – przeczytałam w jakimś konserwatywnym tygodniku. Jak najbardziej. Ale Polska woła także o ludzi rozsądku. I tu mamy problem. Nie tylko w szeregach „totalnych loserów” z opozycji, ale i niektórych pełnych dobrych chęci polityków i publicystów konserwatywnych. Bo kiedy Prawo i Sprawiedliwość straci władzę, to lewica przegłosuje aborcję do 6 miesiąca, na życzenie i na koszt podatników, jak to zrobiła w Wielkiej Brytanii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/311431-pis-i-pulapki-rzadzenia-polska-wola-takze-o-ludzi-rozsadku-i-tu-mamy-problem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.