Nie wiem do końca jakie intencje przyświecały negocjatorom działającym z ramienia z Platformy Obywatelskiej. Mogę się tylko domyślać.
W każdym razie jedno jest pewne. Nie chodziło tu ani o dobro polskiej armii, ani o logicznie pojmowany interes. Podejdźmy do sprawy pragmatycznie. O co w ogóle chodzi w kwestii zakupu nowych śmigłowców? Jeśli chodzi o tzw. helikoptery desantowo-transportowe nasza armia do tej pory dysponuje postsowieckim latającym szmelcem zwanym Mi-8/Mi-17 (oznaczenie NATO - „Hip”). Jest to konstrukcja teoretycznie wielozadaniowa, ale jak do tej pory najlepiej sprawdzała się w roli transportowca z racji stosunkowo dużego udźwigu (4 tony).
Ale lata mijają i stare „Hipy” przestaje już spełniać wymogi współczesnego pola walki. Z moich rozmów z bojowymi pilotami wynika, że w gorącym powietrzu (Afryka, Afganistan) maszyna ta nie jest z pełnym obciążeniu oderwać się od razu od płyty lotniska. Musi ok. 1 km lecieć nisko nad ziemia by nabrać prędkości i się wznieść. Może latać na zapleczu własnych wojsk, ale jakakolwiek misja nad terytorium wroga graniczy już z samobójstwem. Ergo wymaga już zastąpienia przez nowszy model. Ponieważ gros zamówienia opiewało na helikoptery dla wojsk lądowych (kawaleria powietrzna), rolę tę mogą spełniać co najmniej dwa typy maszyn: ciężkie śmigłowce transportowe z ładownością powyżej 4 ton/30-40 żołnierzy zaopatrzone w tylną rampę do załadunku małych pojazdów, bądź cięższej broni oraz wiropłaty „wielozadaniowe”, które zabierają kilkunastu żołnierzy i dzięki mniejszej masie są bardziej zwrotne, szybsze, zdolne do działania w rejonie walk. Ryzyko „mieszania” tych ról i korzystania np. ze zbyt dużych maszyn do transportu w obszarze operacyjnym pokazała misja ISAF w Afganistanie. Podczas misji C-SAR zestrzelono śmigłowiec CH-47 Chinook z 16 amerykańskimi żołnierzami sił specjalnych na pokładzie. W 2011 roku w podobnych okolicznościach zginęło 38 wojskowych, w tym 30 operatorów US SOC.
Gdyby wykorzystano w tych misjach mniejsze śmigłowce, utrata pojedynczej maszyny skutkowałaby znacznie niższymi stratami. Należy mieć to na uwadze i uwzględnić wybór odpowiednich maszyn do wybranych zadań. „Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego” - mówi popularne przysłowie”
— tak to w każdym razie opisują fachowcy na portalu „Defence24.pl”. Efektem przetargu powinno być zastąpienie luki, którą tylko częściowo wypełniała do tej pory rodzina śmigłowców Mi-8 helikopterami wielozadaniowymi, mieszczącymi się pomiędzy „Hipami”, a znacznie mniejszymi W-3 Sokół/Głuszec. A więc UH 60M Black-Hawk. Porównajmy osiągi i parametry obu maszyn – Black-Hawk (Czarny Jastrząb)/Caracal (Ryś Stepowy). Prędkość maks.: 296 km/h / 324 km/h. Zasięg 2200 km (z dodatkowymi zbiornikami/ 909 km. Moc silników: 2x2215 KM/2x2382KM. Masa startowa: 7484-9182 kg/11 200 kg. Ładowność: 11-14/19 (żołnierzy z pełnym wyposażeniem). Zarówno jeden jak i drugi nie posiadają ramp załadunkowych, ale w amerykańskim boczne drzwi otwierają się na szerokość prawie całej ładowni. Ponadto Black Hawk posiada ponad 30-letnie doświadczenie bojowe, a Caracal żadnego. Choć „Francuz” ma większy zasięg (bez dodatkowych zbiorników), to jego pułap z ładunkiem jest niższy niż konkurentów. Ze względu na większą masę i porównywalną z „Amerykaninem” moc silników dysponuje niestety niższą prędkością wznoszenia i jest bardziej od niego „ociężały”. Dlatego wielu pilotów i „specjalsów” opowiada się za Black Hawkiem. W dodatku po akcji w Mogadiszu (znanej z filmu „Helikopter w ogniu”) tak wzmocniono mu amortyzatory, że może praktycznie bez uszczerbku dla załogi i pasażerów uderzyć w twardą ziemię z siłą 10 G (10 razy mocniej niż grawitacja naszej planety). I w końcu cena. Polska nabyła 50 EC725 Caracal za 13,3 mld, podczas gdy Turcja kupiła 109 Blackhawków za 13,4 mld w przeliczeniu na polskie złote. Czyli za jednego „Francuza” teoretycznie mogliśmy mieć dwóch „Amerykanów”.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie wiem do końca jakie intencje przyświecały negocjatorom działającym z ramienia z Platformy Obywatelskiej. Mogę się tylko domyślać.
W każdym razie jedno jest pewne. Nie chodziło tu ani o dobro polskiej armii, ani o logicznie pojmowany interes. Podejdźmy do sprawy pragmatycznie. O co w ogóle chodzi w kwestii zakupu nowych śmigłowców? Jeśli chodzi o tzw. helikoptery desantowo-transportowe nasza armia do tej pory dysponuje postsowieckim latającym szmelcem zwanym Mi-8/Mi-17 (oznaczenie NATO - „Hip”). Jest to konstrukcja teoretycznie wielozadaniowa, ale jak do tej pory najlepiej sprawdzała się w roli transportowca z racji stosunkowo dużego udźwigu (4 tony).
Ale lata mijają i stare „Hipy” przestaje już spełniać wymogi współczesnego pola walki. Z moich rozmów z bojowymi pilotami wynika, że w gorącym powietrzu (Afryka, Afganistan) maszyna ta nie jest z pełnym obciążeniu oderwać się od razu od płyty lotniska. Musi ok. 1 km lecieć nisko nad ziemia by nabrać prędkości i się wznieść. Może latać na zapleczu własnych wojsk, ale jakakolwiek misja nad terytorium wroga graniczy już z samobójstwem. Ergo wymaga już zastąpienia przez nowszy model. Ponieważ gros zamówienia opiewało na helikoptery dla wojsk lądowych (kawaleria powietrzna), rolę tę mogą spełniać co najmniej dwa typy maszyn: ciężkie śmigłowce transportowe z ładownością powyżej 4 ton/30-40 żołnierzy zaopatrzone w tylną rampę do załadunku małych pojazdów, bądź cięższej broni oraz wiropłaty „wielozadaniowe”, które zabierają kilkunastu żołnierzy i dzięki mniejszej masie są bardziej zwrotne, szybsze, zdolne do działania w rejonie walk. Ryzyko „mieszania” tych ról i korzystania np. ze zbyt dużych maszyn do transportu w obszarze operacyjnym pokazała misja ISAF w Afganistanie. Podczas misji C-SAR zestrzelono śmigłowiec CH-47 Chinook z 16 amerykańskimi żołnierzami sił specjalnych na pokładzie. W 2011 roku w podobnych okolicznościach zginęło 38 wojskowych, w tym 30 operatorów US SOC.
Gdyby wykorzystano w tych misjach mniejsze śmigłowce, utrata pojedynczej maszyny skutkowałaby znacznie niższymi stratami. Należy mieć to na uwadze i uwzględnić wybór odpowiednich maszyn do wybranych zadań. „Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego” - mówi popularne przysłowie”
— tak to w każdym razie opisują fachowcy na portalu „Defence24.pl”. Efektem przetargu powinno być zastąpienie luki, którą tylko częściowo wypełniała do tej pory rodzina śmigłowców Mi-8 helikopterami wielozadaniowymi, mieszczącymi się pomiędzy „Hipami”, a znacznie mniejszymi W-3 Sokół/Głuszec. A więc UH 60M Black-Hawk. Porównajmy osiągi i parametry obu maszyn – Black-Hawk (Czarny Jastrząb)/Caracal (Ryś Stepowy). Prędkość maks.: 296 km/h / 324 km/h. Zasięg 2200 km (z dodatkowymi zbiornikami/ 909 km. Moc silników: 2x2215 KM/2x2382KM. Masa startowa: 7484-9182 kg/11 200 kg. Ładowność: 11-14/19 (żołnierzy z pełnym wyposażeniem). Zarówno jeden jak i drugi nie posiadają ramp załadunkowych, ale w amerykańskim boczne drzwi otwierają się na szerokość prawie całej ładowni. Ponadto Black Hawk posiada ponad 30-letnie doświadczenie bojowe, a Caracal żadnego. Choć „Francuz” ma większy zasięg (bez dodatkowych zbiorników), to jego pułap z ładunkiem jest niższy niż konkurentów. Ze względu na większą masę i porównywalną z „Amerykaninem” moc silników dysponuje niestety niższą prędkością wznoszenia i jest bardziej od niego „ociężały”. Dlatego wielu pilotów i „specjalsów” opowiada się za Black Hawkiem. W dodatku po akcji w Mogadiszu (znanej z filmu „Helikopter w ogniu”) tak wzmocniono mu amortyzatory, że może praktycznie bez uszczerbku dla załogi i pasażerów uderzyć w twardą ziemię z siłą 10 G (10 razy mocniej niż grawitacja naszej planety). I w końcu cena. Polska nabyła 50 EC725 Caracal za 13,3 mld, podczas gdy Turcja kupiła 109 Blackhawków za 13,4 mld w przeliczeniu na polskie złote. Czyli za jednego „Francuza” teoretycznie mogliśmy mieć dwóch „Amerykanów”.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/311258-czarny-jastrzab-vs-rys-stepowy-czyli-porownanie-wyjasnia-wszystko-zastanawiaja-krokodyle-lzy-politykow-po-i-nowoczesnej