Fundamentalne pytanie w sprawie kontraktu z Francją brzmi następująco: „Czy jest prawdą Panie Grupiński, że wybór Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej był poprzedzony obietnicami, że śmigłowce będą kupione z Francji?” Zadał je europoseł Ryszard Czarnecki w trakcie radiowej dyskusji podczas „Śniadania w Trójce”.
Wcześniej to pytanie było formułowane wielokrotnie w mediach z powodu rażącej niekompatybilności ceny owych śmigłowców do ich ilości, faktycznej wartości i naszych potrzeb, a także potrzeb naszego przemysłu. Pamiętam, że nawet skądinąd przyjazny rządowi Donalda Tuska generał Czempiński (w końcu był ojcem chrzestnym Platformy Obywatelskiej) uznał, iż z punktu widzenia polskiej armii francuskie Caracale to są „zabawki”.
Było więc niemal od początku jasne, że za kontraktem na francuskie helikoptery stoją jakieś niejasne interesy polskich polityków z partii rządzącej. Pojaśniało znacznie, gdy premier Tusk oznajmił, iż ubiega się o posadę szefa Rady Europejskiej. Stanowisko jak stanowisko, raczej fasadowe niż merytoryczne, ale akurat fasadowość w przypadku kandydatury Tuska była zaletą z wiadomych względów.
O wiele ważniejszy był fakt, że do objęcia takiej funkcji nie wystarczał czarujący uśmiech PDT, konieczne było poparcie przywódców Niemiec i Francji. Unia Europejska jest bowiem demokratyczna do szpiku kości, ale w ramach obowiązujących ustaleń, które narzucają właśnie Niemcy i Francja. Taka demokracja. Poparcie Angeli Merkel miał Tusk jak w banku, ponieważ to ona wysunęła jego kandydaturę. Tusk spodobał się niemieckiej kanclerz już dawno i to od pierwszego wejrzenia z powodu przymilnego charakteru. Gdyby miał ogonek, to by merdał bezustannie w jej obecności.
Natomiast z poparciem prezydenta Francji Hollande’a było gorzej, bo wiadomo, że będzie się targował. Nie dlatego, że miał coś przeciwko Tuskowi, co to, to nie. Dlaczego miałby mieć, skoro kandydat całą swoją osobowością dawał gwarancje stuprocentowego posłuszeństwa sponsorom i protektorom? Hollande dobrze wiedział, że na Tuska postawiła Merkel i to od niej chciał coś wytargować. Targowanie się z Tuskiem nie miało dla niego sensu, bo wiedział, że ten zrobi wszystko, o czym Merkel ledwie pomyśli.
I w świetle późniejszych wydarzeń tak wygląda, że Hollande mógł mieć rację. Tusk objął funkcję szefa RE w grudniu 2014, a już cztery miesiące później Polska ogłasza decyzję o zakupie Caracali. Istotę tej decyzji najlepiej oddaje fakt, że Polska nabyła 50 Caracali za 13,3 mld PLN, podczas gdy Turcja kupiła 109 Blackhawków za 13,4 mld w przeliczeniu na PLN. Wiele więc wskazuje, że rząd PO zrobił bardzo szemrany interes na Tusku. Francja niewątpliwie zrobiłaby doskonały interes na przestarzałych wojskowych „zabawkach”, gdyby nie porażka rządu PO w wyborach.
Jaki interes zrobiła Polska na Tusku i nieszczęsnych Caracalach, to widać, słychać i czuć. Jednak również Unia Europejska nie może czuć się zwycięzcą. Przecież mogliśmy odstąpić im Tuska za darmo, gdyby tylko zechcieli poczekać do wyborów…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/311222-piecdziesiat-caracali-za-jednego-tuska-przeciez-oddalibysmy-go-wam-za-darmo