Bywam często mocno krytyczny wobec PiS, który nie raz i nie dwa zdążył już objawić twarz formacji aroganckiej, nie uczącej się na błędach. Zawsze o tym piszę. Ale jaka była zasadnicza wina tej formacji tym razem?
Przecież nie obiecywała w kampanii pełnego zakazu aborcji, jeśli ktoś głosi inaczej, proszę wskazać stosowne wypowiedzi. Projekt społeczny przepuścili przez pierwsze czytanie zgodnie ze swoją zapowiedzią generalnego respektowania tego typu inicjatyw. To prawda, odrzucili równocześnie projekt wprowadzający aborcję na życzenie, ale ta niespójność była następstwem zasady braku klubowej dyscypliny w sprawach sumienia. Krytycy z jednej strony atakują często Jarosława Kaczyńskiego, że traktuje swoją partię jak maszynę. Ale kiedy raz tego nie jest w stanie zrobić, natychmiast pojawiają się pretensje o brak ręcznego sterowania.
Każda formacja prawicowa pogubiłaby się w gąszczu sprzecznych racji i odruchów. Trudno aby podejmowała walkę z projektem fundowanym na realnej trosce o ochronę życia. I trudno aby podpisywała się bezwarunkowo pod jego forsowaniem, gdy wiązał się z najróżniejszymi zagrożeniami. Stawiać liderom politycznym zarzut, że politykują, to doprawdy absurd. Akurat w tym przypadku nie chodzi o brak ideowości, o zamiar cynicznego konsumowania władzy, a o odpowiedzialność za całość projektu politycznego. Za jego wieloletnie realizowanie.
Co powiedziawszy postawię jednak własne postulaty. Po pierwsze, władza wykonawcza jest w rękach prawicy. Dlaczego nie przetestować wykonania dotychczasowych przepisów ustawy, których jak rozumiem przynajmniej formalnie bronili rzecznicy „czarnego protestu”? Od tego jest prokuratura czy nadzór ministerialny nad placówkami służby zdrowia.
Po drugie, przy wszystkich demonach, jakie rozpętała ideologiczna wojna, stanął jednak na porządku dziennym stosunek Polaków do eugeniki. Jeśli Hanna Bakuła wyłuszczyła otwarcie swój stosunek do „kalek i bękartów”, może warto wziąć najsłabszych w obronę. Ale nie wychodząc od aksjomatu zakazu bez wyjątków, a od zamiaru ochrony tych, co jej najbardziej potrzebują.
Oczywiście to nie skasuje dylematów moralnych, bo nawet jeden przypadek aborcji w majestacie prawa będzie obrońców życia uwierał. Nie podejmuję się w politycznym komentarzu wyrokować, jak powinno się postępować z kobietą zgwałconą, albo co to znaczy zagrożenie zdrowia matki. Z pewnością powinno się o tym mówić delikatnie. Ale jeśli rzeczywiście dojrzeliśmy do zakazu aborcji eugenicznych, a tego nie wykluczam, spróbujmy to przeprowadzić.
Zwykle zaledwie kilka, kilkanaście procent Polaków opowiada się za całkowitym zakazem aborcji. Równocześnie na pytanie o zabijanie dzieci z zespołem Downa proporcje są radykalnie odwrotne - OKOŁO 80 PROCENT JEST ZA ZAKAZEM. Spróbujmy wyciągnąć z tego wniosek.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Bywam często mocno krytyczny wobec PiS, który nie raz i nie dwa zdążył już objawić twarz formacji aroganckiej, nie uczącej się na błędach. Zawsze o tym piszę. Ale jaka była zasadnicza wina tej formacji tym razem?
Przecież nie obiecywała w kampanii pełnego zakazu aborcji, jeśli ktoś głosi inaczej, proszę wskazać stosowne wypowiedzi. Projekt społeczny przepuścili przez pierwsze czytanie zgodnie ze swoją zapowiedzią generalnego respektowania tego typu inicjatyw. To prawda, odrzucili równocześnie projekt wprowadzający aborcję na życzenie, ale ta niespójność była następstwem zasady braku klubowej dyscypliny w sprawach sumienia. Krytycy z jednej strony atakują często Jarosława Kaczyńskiego, że traktuje swoją partię jak maszynę. Ale kiedy raz tego nie jest w stanie zrobić, natychmiast pojawiają się pretensje o brak ręcznego sterowania.
Każda formacja prawicowa pogubiłaby się w gąszczu sprzecznych racji i odruchów. Trudno aby podejmowała walkę z projektem fundowanym na realnej trosce o ochronę życia. I trudno aby podpisywała się bezwarunkowo pod jego forsowaniem, gdy wiązał się z najróżniejszymi zagrożeniami. Stawiać liderom politycznym zarzut, że politykują, to doprawdy absurd. Akurat w tym przypadku nie chodzi o brak ideowości, o zamiar cynicznego konsumowania władzy, a o odpowiedzialność za całość projektu politycznego. Za jego wieloletnie realizowanie.
Co powiedziawszy postawię jednak własne postulaty. Po pierwsze, władza wykonawcza jest w rękach prawicy. Dlaczego nie przetestować wykonania dotychczasowych przepisów ustawy, których jak rozumiem przynajmniej formalnie bronili rzecznicy „czarnego protestu”? Od tego jest prokuratura czy nadzór ministerialny nad placówkami służby zdrowia.
Po drugie, przy wszystkich demonach, jakie rozpętała ideologiczna wojna, stanął jednak na porządku dziennym stosunek Polaków do eugeniki. Jeśli Hanna Bakuła wyłuszczyła otwarcie swój stosunek do „kalek i bękartów”, może warto wziąć najsłabszych w obronę. Ale nie wychodząc od aksjomatu zakazu bez wyjątków, a od zamiaru ochrony tych, co jej najbardziej potrzebują.
Oczywiście to nie skasuje dylematów moralnych, bo nawet jeden przypadek aborcji w majestacie prawa będzie obrońców życia uwierał. Nie podejmuję się w politycznym komentarzu wyrokować, jak powinno się postępować z kobietą zgwałconą, albo co to znaczy zagrożenie zdrowia matki. Z pewnością powinno się o tym mówić delikatnie. Ale jeśli rzeczywiście dojrzeliśmy do zakazu aborcji eugenicznych, a tego nie wykluczam, spróbujmy to przeprowadzić.
Zwykle zaledwie kilka, kilkanaście procent Polaków opowiada się za całkowitym zakazem aborcji. Równocześnie na pytanie o zabijanie dzieci z zespołem Downa proporcje są radykalnie odwrotne - OKOŁO 80 PROCENT JEST ZA ZAKAZEM. Spróbujmy wyciągnąć z tego wniosek.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/310926-pis-nie-mial-jak-mi-sie-zdaje-innego-wyboru-jak-odrzucenie-projektu-ordo-iuris?strona=2