Oceniamy negatywnie rolę Donalda Tuska w dwóch kluczowych momentach. Mam na myśli sprawę kryzysu migracyjnego i problem Brexitu
— mówi Jan Maria Jackowski, senator PiS-u.
wPolityce.pl: Projekt Ordo Iuris jest traktowany jako propozycja PiS-u. Czy to efekt błędu w polityce informacyjnej partii rządzącej?
Jan Maria Jackowski (PiS): To nie jest efekt błędu, ale efekt tego, że lewica próbuje odbudować swoją pozycję i wykorzystać, w sposób cyniczny, dyskusję na temat zakresu prawnej ochrony życia ludzkiego w fazie prenatalnej do swoich celów politycznych. Analiza tego, co się działo w tzw. czarny poniedziałek pokazuje, że najbardziej aktywnymi animatorami tego protestu i najgłośniej formułującymi postulaty byli przedstawiciele skrajnej lewicy, środowisk lewackich i lewicowo-liberalnych, a więc tych kręgów, które nie mają swoich przedstawicieli w parlamencie. To pokazuje, że na bazie dyskusji o aborcji próbuje się odbudować silną lewicę. Można zatem powiedzieć, że „czarny protest” jest inicjatywą, która absolutnie nie współgra z interesami PO, może trochę Nowoczesnej, ale już na pewno nie Kukiz‘15 czy PSL-u. Znaleźliśmy w ciekawej sytuacji. Natomiast jeżeli chodzi o politykę informacyjną, to od początku mówiliśmy, że mamy do czynienia z projektem obywatelskim, bo taki jest w swojej naturze. Dlatego przypisywanie nam, że to Prawo i Sprawiedliwość próbuje ograniczyć prawa kobiet jest przejawem pewnej aberracji intelektualnej, ponieważ to nie żadna inna partia, a właśnie Prawo i Sprawiedliwość postawiło na czele rządu kobietę – panią Beatę Szydło. Warto pamiętać, że Polska była w ogóle pierwszym krajem w Europie, który dał kobietom powszechne prawa wyborcze w 1918 roku. W polskiej kulturze i tradycji kobieta cieszy się wyjątkową pozycją i estymą. Nakręcanie histerii w Parlamencie Europejskim w momencie, gdy ustawa nie jest uchwalona i w ogóle nie wiadomo, w jakim kształcie i kiedy będzie uchwalona, i czy w ogóle będzie, to projekt polityczny. Niestety sprawa trafiła na podatny grunt na forum unijnym.
Gdyby do komisji trafił drugi projekt dotyczący aborcji, być może oddźwięk byłby zupełnie inny…
Oczywiście taka kwestia pojawia się w dyskusji. Pragnę jednak zwrócić uwagę, że wielu posłów kierowało się w głosowaniu tym, że projekt lewicowo-liberalny dopuszczający unicestwianie życia ludzkiego na żądanie jest absolutnie niekonstytucyjny. W 1997 roku został bowiem ogłoszony wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który zablokował wejście w życie ustawy pozwalającej na zabijanie nienarodzonych dzieci. Jednocześnie jasno zostały zakreślone prawne ramy ochrony życia ludzkiego w świetle obowiązującej konstytucji. Do dziś ten wyrok nie został wykonany. Gdy wczytamy się w jego treść i uzasadnienie, to dojdziemy do wniosku, że nawet trzy wyjątki, które są zapisane w obecnej ustawie, pozostają z nim w sprzeczności. Ten fakt rzuca nowe światło na całą dyskusję. Właśnie na to zwracali uwagę posłowie i trudno oczekiwać, że w swoim sumieniu przykładali rękę do procedowania nad projektami, które z natury rzeczy są sprzeczne z obowiązującym prawem. Warunkiem przekazywania projektów do dalszych prac w komisjach jest ich osadzenie w ramach prawnych Rzeczypospolitej.
Wspomniał Pan, że PiS znalazł się w „ciekawej sytuacji”, ale jest to sytuacja trudna. Z jednej strony środowiska konserwatywne mogą zarzucać partii rządzącej brak stanowczości, z drugiej – opozycja przypisuje Prawu i Sprawiedliwości autorstwo projektu zakazującego aborcji.
Niewątpliwie mamy do czynienia z sytuacją, że różne środowiska próbują wykorzystać tę ustawę do osiągnięcia swoich celów politycznych. Widać wyraźnie, że opozycja to robi. Politycy próbują wykorzystać ten projekt do własnych celów. Być może na taką taktykę stawiają również niektórzy przedstawiciele środowisk prawicowych. Nie zmienia to jednak faktu, że ocena będzie możliwa dopiero wówczas, gdy ten projekt wyjdzie z Sejmu. Dopiero wówczas będziemy mogli oceniać postawę polityków wobec życie. Na razie to etap przedwstępny. Ten projekt rzeczywiście trafił w pewną przestrzeń polityczną i pewne środowiska próbują wykorzystać sytuację do osiągnięcia swoich celów, co oczywiście utrudnia merytoryczną dyskusję.
Czy na równie podatny grunt trafi apel Donalda Tuska o debatę z Jarosławem Kaczyńskim?
Myślę, że to przejaw pewnego politycznego showmeństwa, które nie ma nic wspólnego z poważną polityką. To zabieg obliczony na efekt propagandowy, ale nie merytoryczny. Poważni politycy o poważnych sprawach dyskutują między sobą, a jeżeli mają coś ważnego do powiedzenia opinii publicznej, to po prostu to robią. Natomiast działanie w ten sposób i obracanie poważnej kwestii, jaką jest dyskusja na temat przyszłości UE, w jakieś twitterowe zabawy dyskwalifikuje Donalda Tuska jako poważnego polityka.
Czy to oznacza, że PiS nie udzieli poparcia Donaldowi Tuskowi w walce o reelekcję?
Mogę tylko powtórzyć za słowami pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego i pani premier Beaty Szydło, że wyobrażam sobie sytuację, w której rząd nie udzieli poparcia Donalda Tuskowi. Warto zwrócić uwagę, że nasila się walka wewnątrz najważniejszych struktur unijnych. Widać wyraźnie, że Martin Schulz chce dalej być przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, a zgodnie z umową, miał ją objąć w kolejnej kadencji przedstawiciel chadeków. Natomiast socjaliści twierdzą, że skoro chadecy mają swojego człowieka na fotelu przewodniczącego Rady Europejskiej, a także przewodniczącego Komisji Europejskiej – Jeana-Claude’a Junckera, to Martin Schulz dalej powinien pełnić funkcję przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Właśnie widzimy, że dwie frakcje rozpoczynają między sobą walkę i tak naprawdę obsada stanowiska przewodniczącego Rady Europejskiej będzie wynikiem walki, w której strona polska nie będzie wiodła prymu. Z pewnością przedstawimy nasze oficjalne stanowisko w tej sprawie, ale mamy na to jeszcze kilka tygodni. Na razie obracamy się w sferze przypuszczeń, ale należy podkreślić, że możemy nie poprzeć kandydatury Donalda Tuska.
Czy chodzi o jakieś konkretne kwestie?
Zarzuty są dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, były premier może stanąć przed różnymi instancjami w Polsce, nie tylko w charakterze świadka. Dlatego popieranie kandydatury, co do której zachodzą tak poważne wątpliwości, mogłoby ukazać Polskę jako kraj niepoważny, który rekomendował kandydata, co do którego aktywności krajowej zachodzą wątpliwości. Po drugie, oceniamy negatywnie rolę Donalda Tuska w dwóch kluczowych momentach. Mam na myśli sprawę kryzysu migracyjnego i problem Brexitu. W obu przypadkach, w naszej ocenie, przewodnictwo Donalda Tuska nie było takie, jakie być powinno.
Tusk zawiódł?
W naszej ocenie Donald Tusk zawiódł jako szef Rady Europejskiej. Zaznaczam jednak, że tak oceniamy jego działalność na forum unijnym pomijając aspekt wcześniejszych poczynań politycznych.
Skoro jesteśmy przy temacie poprzednich rządzących, warto wspomnieć o zerwaniu negocjacji ws. Caracali. Czy to symboliczne pogrożenie palcem poprzednikom, którzy prowadzili rozmowy na ten temat?
To była decyzja czysto merytoryczna. Jak wiemy, negocjacje nie zostały zakończone przez poprzedni rząd. Kwestią sporną była sprawa offsetu. Strona francuska niestety nie wykazała się zaangażowaniem. W naszej ocenie te negocjacje zostały zerwane przez stanowisko strony francuskiej, która chciała mieć kontrakt, ale bez zobowiązań offsetowych. Pozytywnym efektem tej decyzji jest pojawienie się rynku klienta. Obecnie mamy kilku poważnych oferentów dysponujących takim sprzętem, jakiego oczekuje polska armia. Jest możliwość pełnego wyboru takiej oferty, która byłaby korzystna z punktu widzenia wydatków państwa polskiego, a z drugiej strony spełniałaby warunki merytoryczne.
Resort obrony zwraca również uwagę na kontrowersyjne wydawanie publicznych pieniędzy przez poprzednich rządzących…
Widać wyraźnie, że różne podmioty uzyskiwały nieuzasadnione gratyfikacje i ta sytuacja wymaga bardzo poważnego zastanowienia się, bo być może mieliśmy do czynienia z działaniami naruszającymi prawo. To też pokazuje, że zapewnianie przez poprzednią ekipę rządzącą o profesjonalnym zarządzaniu armią było wersją propagandową. Fakty temu przeczą.
Krytycy twierdzą z kolei, że MON chce w ten sposób przykryć temat „Misiewiczów”.
To chwyt retoryczny stosowany przez opozycję i tego rodzaju argumentacja jest nieuzasadniona.
Dlaczego?
Z bardzo prostej przyczyny. Opozycja nadała zaangażowaniu pana Bartłomieja Misiewicza wysoką rangę, co jest zupełnie niewspółmierne do problemów, o których mówimy.
Rozmawiał Aleksander Majewski
Ciekawa pozycja, po którą warto sięgnąć! „Afery czasów Donalda Tuska”.
Książka do kupienia „wSklepiku.pl”. Polecamy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/310901-nasz-wywiad-jackowski-przewodnictwo-donalda-tuska-nie-bylo-takie-jakie-byc-powinno-zawiodl-jako-szef-rady-europejskiej