Po zmianach, jakie w środę ogłosiła premier Beata Szydło, nie będzie można dłużej mówić, że czegoś się nie da. Ze słownika polityków zasiadających w rządzie zniknie zapewne jedno z ulubionych słów Jarosława Kaczyńskiego - imposybilizm. Mateusz Morawiecki musi i znaleźć pieniądze na kampanijne obietnice i ruszyć z konkretami swojego planu i pilnować codziennych, żmudnych zadań Ministerstwa Finansów i Rozwoju (to kilkadziesiąt departamentów, mnóstwo papierkowej roboty). Zadanie naprawdę trudne, złożone i wymagające olbrzymich kompetencji i determinacji.
Jest w tych decyzjach nieco racjonalności; rząd Szydło zmagał się (i zmaga dalej) ze zjawiskiem, jakie męczyło poprzednie gabinety: czyli Polski resortowej, gdzie ministrowie ciągną wózek, ale każdy w swoją stronę. O utworzeniu centrum ekonomicznym rządu można przeczytać też w programie PiS, więc decyzja nie jest zaskoczeniem - ale znaki wątpliwości wokół jej skuteczności nie znikają.
Dziś stery w ręce dostał wicepremier Mateusz Morawiecki i wcale nie na wyrost mówi się o „superresorcie”, „nadministrze” czy wręcz „drugim premierze” w rządzie PiS. To na barkach Morawieckiego została dziś złożona odpowiedzialność za wszystkie rankingi, dane, liczby - nie ma dziś żadnej wymówki.
Niemniej jednak oprócz wrażenia „szarpnięcia cuglami” i wysyłanego sygnału o ofensywie działań w kwestiach gospodarczych pozostaje wiele otwartych pytań i wątpliwości o sensowność zmian, o to, co dalej z rządem Prawa i Sprawiedliwości.
Po pierwsze - wyraźne wzmocnienie i przekazanie szeregu kompetencji w ręce wicepremiera Morawieckiego jest stworzeniem swoistego rządu (gospodarczego) w rządzie. Nie trzeba szczegółowej analizy, aby domyśleć się, że takie zmiany organizacyjne spotęgują chaos wokół tego, kto trzyma kierownicę w całym gabinecie. I tak jak „ostatnią instancją” jest dziś raz Beata Szydło, a raz Jarosław Kaczyński, tak do tego duetu dołączy dziś jeszcze Mateusz Morawiecki - teoretycznie w sprawach gospodarczych, ale przecież to mechanizm połączony. Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że takie rozwodnienie odpowiedzialności jest, co najmniej ryzykowne, by nie rzec, że nie po prostu niebezpieczne i mało funkcjonalne.
Szydło już podczas środowej konferencji sprzedała zresztą Morawieckiemu kuksańca, sugerując, że od dziś za problemy z energetyką i górnictwem (które są spore) będzie tłumaczył się nowy minister finansów, a nie szefowa rządu.
To dodatkowe zadania, z których pan premier Morawiecki będzie się musiał wywiązać. Pan minister na pewno nie będzie miał czasu na nic ponad to, co będzie musiał realizować jako minister finansów i rozwoju
— uśmiechała się pani premier, dodając, że „wzmocnienie” wicepremiera to naprawdę „obciążenie, a dziennikarze już teraz powinni oczekiwać konferencji prasowej Morawieckiego z przedstawionymi konkretami.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze inny aspekt sprawy, o którym napisał Krzysztof Bosak. Rzeczywiście jest bowiem dziś tak, że polityk bez większego doświadczenia urzędniczo-politycznego zaczyna odpowiadać za połowę rządu. I znów - ryzyko, z którym łączy się jeszcze jedna wątpliwość, natury czysto politycznej. Dymisja Szałamachy i wywindowanie roli Morawieckiego to także sygnał do struktur PiS: ważniejszy okazał się „prywatny” doradca Jarosława Kaczyńskiego niż polityk, który z mozołem odrabiał swoje zadania w ciągu kilku lat w opozycji, przygotowując się do funkcji za granicą. Co dodaje pikanterii - Morawiecki to przecież nie ekspert z szuflady - wcześniej był przecież współpracownikiem Donalda Tuska i prezesem banku.
Pozostaje oczywiście argument na logikę - jak dalej mówić o tym, że wszystko idzie zgodnie z planem, skoro trzeba było przesunąć na boczny tor Szałamachę (chwalonego nawet po dymisji!?)? Wrażenie jakiejś niepewności i niezrozumienia zwiększyła tylko konferencja samego byłego już ministra.
Ale może to właśnie Morawiecki, człowiek spoza codziennej polityki jest tym, który przychodzi i po prostu potrzebuje narzędzi do realizacji swojej strategii? Może faktycznie intuicja Jarosława Kaczyńskiego do Morawieckiego okaże się czymś skuteczniejszym niż wypracowywane w zaciszach gabinetów kolejne strategie i słupki cyfr dla wiceministrów? Może rzeczywiście w tym - na pozór - szaleństwie jest metoda?
PS. Jarosław Kaczyński ma jednak niezłe poczucie humoru - ustanowić Adama Lipińskiego pełnomocnikiem rządu ds. równego traktowania - to trzeba mieć wyobraźnię! :-)
Nowość „wSklepiku.pl”! „Głos Niepodległości” - wyjątkowa lektura na 40 rocznicę powstania KOR! „Publikacja zarówno historyczna, jak i bardzo inspirująca”. Przeczytaj koniecznie!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/310045-po-zmianach-mamy-maly-rzad-w-rzadzie-wzmocniony-morawiecki-to-koniec-z-tlumaczeniem-ze-sie-nie-da-ale-i-kilka-istotnych-zagrozen
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.