We wspomnianym tekście „Polityki” dostaje się nawet Dariuszowi Rosiakowi - człowiekowi niekojarzonemu przecież z PiS czy prawicą - za to, że śmiał powiedzieć zdanie: „To, iż ktoś sądzi, że film „Smoleńsk” mówi nie prawdę, znaczy tylko tyle, że ktoś sądzi, że ten film mówi nieprawdę”. Bo przecież powinien się oburzyć, potępić w czambuł, wyśmiać, w najgorszym razie pogardliwie przemilczeć. To naprawdę teatr absurdu, a nie dozwolona i potrzebna krytyka władzy.
Ostatecznym celem dzisiejszej władzy jest wykreowanie „normalnego Polaka”, dającego siłę i władzę PiS. Ma to być żyjący w tradycyjnej rodzinie dobry katolik-parafianin, przyjmujący pisowski opis historii, nieufny wobec obcych, multikulturowych nowinek, wynalazków typu gender. To swojski sarmata goniący islamistów, lewactwo, gejów, KODerastów, tolerancjonizm, Brukselę i poprawność polityczną. Dumny z całej przeszłości narodu duchowy potomek żołnierzy wyklętych, wierzący, że Smoleńsk, Jedwabne, Kielce to sprawy co najmniej niewyjaśnione, a Polska jest generalnie krzywdzona przez zmowy i spiski
— piszą Janicki i Władyka.
Odstawiając na bok ich złośliwości, niechęć i tendencyjny opis rzeczywistości: czyż nie taka jest dziś Polska? Tolerancyjna, ale rozsądna i nieakceptująca wszystkich lewackich nowinek? Zakorzeniona w historii i dumna ze swojej tradycji, a przy tym otwarta, choć nie bezrozumnie?
A może zawsze taka była, tylko w ciągu ostatnich lat daliśmy sobie wmówić, że konserwatyści są w mniejszości? Może trzeba było miesięcy, lat żmudnej organizacji, oddolnych inicjatyw, by się policzyć, wyjść z szuflady i zobaczyć, że jesteśmy u siebie i nie ma się czego wstydzić?
Trwa wielka rozgrywka, daleko wykraczająca poza standardowe partyjne działania, oficjalne konwencje, kongresy, zwłaszcza tzw. dokumenty programowe i projekty ustaw. (…) Dzisiaj toczy się totalna wojna psychologiczna, na wyniszczenie, bez litości
— alarmują autorzy „Polityki”.
To niestety prawda - z perspektywy takich środowisk jak „Polityka” to faktyczna wojna bez litości; oni miejsce dla prawicy i konserwatystów, niechby nawet umiarkowanych, widzą bowiem w jakiejś sekcie, której nikt nie traktuje poważnie. Zdają się mówić - możecie sobie krytykować, możecie modlić się w swoich kruchtach i oglądać filmy w parafialnych salkach, ale wpływu na państwo mieć nie możecie.
Jeszcze raz - trzeba rozmawiać o błędach nowej władzy, o poziomie szaleństwa w obozie prawicowym, o polityce wewnętrznej i zagranicznej. Ale to media konserwatywne nie powinny pozwolić, by grano pod batutą „Wyborczej” czy „Polityki”. Duża część tamtych środowisk - chcę wierzyć, że jednak nie cała - widzi nas w mentalnym getcie, które co prawda może istnieć na obrzeżach debaty publicznej, ale nie może mieć na nią realnego wpływu.
I to także - a może nawet głównie - jest przedmiotem dzisiejszego sporu medialno-politycznego. Warto mieć to wszystko z tyłu głowy, gdy kolejny raz, a okazji wszak nie zabraknie, będziemy załamywać ręce nad poczynaniami polityków PiS.
PS. O ciekawym wątku tej „psychologicznej wojny” pisze w najnowszym „wSieci” Piotr Zaremba - okazuje się, że i kultura jest ważnym polem tego sporu. Bo i tam prawica miała nie mieć już więcej nic do powiedzenia.
Każdego dnia napływają nowe komunikaty z tego frontu. Kultura stała się polem bitwy, a świat artystów, w każdym razie ich większości, jest zapleczem opozycji
— czytamy.
Po całość odsyłam do „wSieci”.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
We wspomnianym tekście „Polityki” dostaje się nawet Dariuszowi Rosiakowi - człowiekowi niekojarzonemu przecież z PiS czy prawicą - za to, że śmiał powiedzieć zdanie: „To, iż ktoś sądzi, że film „Smoleńsk” mówi nie prawdę, znaczy tylko tyle, że ktoś sądzi, że ten film mówi nieprawdę”. Bo przecież powinien się oburzyć, potępić w czambuł, wyśmiać, w najgorszym razie pogardliwie przemilczeć. To naprawdę teatr absurdu, a nie dozwolona i potrzebna krytyka władzy.
Ostatecznym celem dzisiejszej władzy jest wykreowanie „normalnego Polaka”, dającego siłę i władzę PiS. Ma to być żyjący w tradycyjnej rodzinie dobry katolik-parafianin, przyjmujący pisowski opis historii, nieufny wobec obcych, multikulturowych nowinek, wynalazków typu gender. To swojski sarmata goniący islamistów, lewactwo, gejów, KODerastów, tolerancjonizm, Brukselę i poprawność polityczną. Dumny z całej przeszłości narodu duchowy potomek żołnierzy wyklętych, wierzący, że Smoleńsk, Jedwabne, Kielce to sprawy co najmniej niewyjaśnione, a Polska jest generalnie krzywdzona przez zmowy i spiski
— piszą Janicki i Władyka.
Odstawiając na bok ich złośliwości, niechęć i tendencyjny opis rzeczywistości: czyż nie taka jest dziś Polska? Tolerancyjna, ale rozsądna i nieakceptująca wszystkich lewackich nowinek? Zakorzeniona w historii i dumna ze swojej tradycji, a przy tym otwarta, choć nie bezrozumnie?
A może zawsze taka była, tylko w ciągu ostatnich lat daliśmy sobie wmówić, że konserwatyści są w mniejszości? Może trzeba było miesięcy, lat żmudnej organizacji, oddolnych inicjatyw, by się policzyć, wyjść z szuflady i zobaczyć, że jesteśmy u siebie i nie ma się czego wstydzić?
Trwa wielka rozgrywka, daleko wykraczająca poza standardowe partyjne działania, oficjalne konwencje, kongresy, zwłaszcza tzw. dokumenty programowe i projekty ustaw. (…) Dzisiaj toczy się totalna wojna psychologiczna, na wyniszczenie, bez litości
— alarmują autorzy „Polityki”.
To niestety prawda - z perspektywy takich środowisk jak „Polityka” to faktyczna wojna bez litości; oni miejsce dla prawicy i konserwatystów, niechby nawet umiarkowanych, widzą bowiem w jakiejś sekcie, której nikt nie traktuje poważnie. Zdają się mówić - możecie sobie krytykować, możecie modlić się w swoich kruchtach i oglądać filmy w parafialnych salkach, ale wpływu na państwo mieć nie możecie.
Jeszcze raz - trzeba rozmawiać o błędach nowej władzy, o poziomie szaleństwa w obozie prawicowym, o polityce wewnętrznej i zagranicznej. Ale to media konserwatywne nie powinny pozwolić, by grano pod batutą „Wyborczej” czy „Polityki”. Duża część tamtych środowisk - chcę wierzyć, że jednak nie cała - widzi nas w mentalnym getcie, które co prawda może istnieć na obrzeżach debaty publicznej, ale nie może mieć na nią realnego wpływu.
I to także - a może nawet głównie - jest przedmiotem dzisiejszego sporu medialno-politycznego. Warto mieć to wszystko z tyłu głowy, gdy kolejny raz, a okazji wszak nie zabraknie, będziemy załamywać ręce nad poczynaniami polityków PiS.
PS. O ciekawym wątku tej „psychologicznej wojny” pisze w najnowszym „wSieci” Piotr Zaremba - okazuje się, że i kultura jest ważnym polem tego sporu. Bo i tam prawica miała nie mieć już więcej nic do powiedzenia.
Każdego dnia napływają nowe komunikaty z tego frontu. Kultura stała się polem bitwy, a świat artystów, w każdym razie ich większości, jest zapleczem opozycji
— czytamy.
Po całość odsyłam do „wSieci”.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/309724-dawno-oboz-iii-rp-tak-sie-nie-odkryl-dzisiejszy-spor-to-wojna-o-to-czy-prawica-moze-miec-wplyw-na-mainstream-widza-nas-w-sekcie-mentalnym-getcie?strona=2