Tu jednak nie chodzi o rozmowę, ale o krzyk, o wygrażanie – sobie nawzajem – zaciśniętą pięścią. O wejście do (pluszowych na szczęście) okopów. Jeśli ten zawstydzający pod każdym względem list jest prawdziwy, to warto od razu dopisać ciąg dalszy. Jakaś inna ideologiczna grupa zwoła swój „Kongres” (swoją drogą, co za patetyczna nazwa… i jakże przypominająca imprezy organizowane w Polsce stalinowskiej przez ówczesnych inżynierów dusz). Może inne koleżanki i inni koledzy zorganizują na przykład Kongres Historyków Narodowych. Też pojawią się na nim utytułowani profesorowie, tyle, że protestować będą przeciw innym „niepokojącym zjawiskom” niż koledzy z „Kongresu” w Instytucie Historycznym UW. Pozamykamy się na amen w gettach, z których będziemy się obrzucać obelgami.
Jeśli historycy – zwłaszcza ci, zajmujący się dziejami politycznymi – mogliby wnieść coś do publicznej debaty, to chyba nie tego rodzaju praktyczny projekt „architektury podziałów”, ale odrobinę autorefleksji nad pokusą ideologizacji i propagandowego nadużycia historii. Nie refleksji nad tym, jak robią to inni, ale refleksji nad sobą. Taka autorefleksja jest możliwa tylko w rozmowie z tymi, którzy myślą inaczej i mogą nam pokazać, że się czasem mylimy. Na politycznym wiecu, do jakiego zaprasza ów smutny list – miejsca na nią nie ma. Na takim wiecu Klio może służyć tylko jako prostytutka.
Mam nadzieję, że nasza Muza uśmiechnie się ironicznie i postuka delikatnie w głowę: panie Nowak, tak kompromitujący pomysł, tak groteskowo sformułowany, jak ten, o którym pan pisze teraz z takim patosem, nie mógł się urodzić w głowach moich podopiecznych. To chyba tylko ponury żart. Oby.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Tu jednak nie chodzi o rozmowę, ale o krzyk, o wygrażanie – sobie nawzajem – zaciśniętą pięścią. O wejście do (pluszowych na szczęście) okopów. Jeśli ten zawstydzający pod każdym względem list jest prawdziwy, to warto od razu dopisać ciąg dalszy. Jakaś inna ideologiczna grupa zwoła swój „Kongres” (swoją drogą, co za patetyczna nazwa… i jakże przypominająca imprezy organizowane w Polsce stalinowskiej przez ówczesnych inżynierów dusz). Może inne koleżanki i inni koledzy zorganizują na przykład Kongres Historyków Narodowych. Też pojawią się na nim utytułowani profesorowie, tyle, że protestować będą przeciw innym „niepokojącym zjawiskom” niż koledzy z „Kongresu” w Instytucie Historycznym UW. Pozamykamy się na amen w gettach, z których będziemy się obrzucać obelgami.
Jeśli historycy – zwłaszcza ci, zajmujący się dziejami politycznymi – mogliby wnieść coś do publicznej debaty, to chyba nie tego rodzaju praktyczny projekt „architektury podziałów”, ale odrobinę autorefleksji nad pokusą ideologizacji i propagandowego nadużycia historii. Nie refleksji nad tym, jak robią to inni, ale refleksji nad sobą. Taka autorefleksja jest możliwa tylko w rozmowie z tymi, którzy myślą inaczej i mogą nam pokazać, że się czasem mylimy. Na politycznym wiecu, do jakiego zaprasza ów smutny list – miejsca na nią nie ma. Na takim wiecu Klio może służyć tylko jako prostytutka.
Mam nadzieję, że nasza Muza uśmiechnie się ironicznie i postuka delikatnie w głowę: panie Nowak, tak kompromitujący pomysł, tak groteskowo sformułowany, jak ten, o którym pan pisze teraz z takim patosem, nie mógł się urodzić w głowach moich podopiecznych. To chyba tylko ponury żart. Oby.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/308807-zaproszenie-klio-na-wiec-tu-nie-chodzi-o-rozmowe-ale-o-krzyk-o-wygrazanie-zacisnieta-piescia-o-wejscie-do-pluszowych-na-szczescie-okopow?strona=2