Smoleńsk, Amber Gold, reprywatyzacja w Warszawie, pogarda europosłanki Pitery dla wyroków sądowych, mają wspólny mianownik - poczucie bezkarności naszej elyty.
Film „Smoleńsk” i pierwsze wyniki badań Komisji Berczyńskiego może nie wnoszą aż tak wiele nowego do wiedzy ogólnej, jednak boleśnie uświadamiają nam jak zostaliśmy upokorzeni i zdradzeni po 10 kwietnia 2010. I co najbardziej tragiczne, ci zdrajcy mają się wręcz świetnie. Zajmują stanowiska za niebotyczne dla przeciętnego obywatela pieniądze i zachowują tak, jakby nic wielkiego się nie stało. W dniu ogłaszania raportu MAK oskarżającego naszych pilotów o spowodowanie katastrofy smoleńskiej i perfidnej gry, polegającej na pomówieniu generała Błasika, że nie dość, że był w kokpicie, to jeszcze do tego pijany, Donald Tusk jeździł sobie na nartach w Dolomitach. Nawet miał rozterki czy nie powinien w takim momencie wrócić do kraju, ale zwyciężyło zdrowe zainteresowanie sportem i wybrał śmiganie po stokach Alp. Jerzy Miller jego towarzysz w kłamstwie smoleńskim, który swoim nazwiskiem sygnował brednie, mające być niby oficjalnym stanowiskiem Polski po jednej z najtragiczniejszych katastrof w naszej historii, też ma się bardzo dobrze. Do zeszłego roku był wojewodą małopolskim. Jakaś nagroda za wierność sprawie mataczenia musiała przecież być. Również nagrodzony został Tomasz Arabski. Za fachowe rozdzielenie wizyt prezydenta i premiera i sprawne knowanie z towarzyszami z Kremla mianowano go na urząd ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Królestwie Hiszpanii oraz w Księstwie Andory. Ewa Kopacz też za kopanie ziemi metr w głąb na miejscu katastrofy i ofiarną pracę ramię w ramię, z rosyjskimi patomorfologami, została najpierw Marszałkiem Sejmu, a potem premierem.
To wszytko wydaje się koszmarnym snem. Sen, w którym rzeczywistość jest całkowicie odwrócona. Źli, wręcz perfidni ludzie, za swoje podłe czyny są nagradzani, a ci dobrzy wyszydzeni i zmarginalizowani. Tak jakby diabeł rozdawał karty. Problem jest taki, że to nie sen tylko nasza codzienność. Bezkarność to jest ta ciemna mantra trawiąca III RP od jej zarania.
Najpierw zagwarantowano swobodę postkomunistom. Nikt nie poniósł odpowiedzialności za PRL. To dobrze, że czcimy „Inkę”, „Zagończyka”, rotmistrza Witolda Pileckiego i innych bohaterów. To piękne. Mniej piękne jest to, ile czasu w tej rzekomo wolnej Polsce musieliśmy upominać się o ich pamięć. Ale hańbą nas wszystkich jest to, że ich oprawcy żyli i pewnie jeszcze niektórzy żyją sobie w dostatku, dokarmiając w Łazienkach łabędzie. Tak się stało bo ich potomkowie ulokowani w opozycji peerelowskiej, a potem we władzach III RP pilnowali skutecznie, by do żadnych rozliczeń nie doszło i żaden antykomunizm jaskiniowy nie plenił się niepotrzebnie.
Rozpoczęła prace Komisja do w sprawie Amber Gold. Tutaj znowu spotykamy naszą Europejską dumę Donalda Tuska i jego ferajnę z Platformy. Co więcej, komisja może mieć zagwozdkę czy przesłuchać Michała Tuska czy Józefa Bąka, bo współpracując z OLT Experess syn premiera, używał pseudonimu jakby działał w podziemiu.
Do tej sprawy Przewodniczący Komisji Europejskiej ma stosunek spokojny:
…dokładnie pamiętam, i inicjatorzy tej komisji też pamiętają, że od strony prawnej, odpowiedzialności karnej, wszystko zostało dość dokładnie wyjaśnione, pozostały krzywdy, pozostał żal tych, którzy stracili pieniądze”. „Nie mam żadnej wątpliwości - zresztą to są także państwa komentarze - że ta komisja jest raczej elementem politycznej walki niż rzeczywistą chęcią wyjaśnienia czegokolwiek albo zapobieżenia pewnym kłopotom”.
Proste? Proste. Ja czemuś zawiniłem, czegoś nie dopilnowałem? Nie rozśmieszajcie mnie i tu włączył, trochę zgraną, ale poręczną płytę z przebojem „SKOK-i”.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Smoleńsk, Amber Gold, reprywatyzacja w Warszawie, pogarda europosłanki Pitery dla wyroków sądowych, mają wspólny mianownik - poczucie bezkarności naszej elyty.
Film „Smoleńsk” i pierwsze wyniki badań Komisji Berczyńskiego może nie wnoszą aż tak wiele nowego do wiedzy ogólnej, jednak boleśnie uświadamiają nam jak zostaliśmy upokorzeni i zdradzeni po 10 kwietnia 2010. I co najbardziej tragiczne, ci zdrajcy mają się wręcz świetnie. Zajmują stanowiska za niebotyczne dla przeciętnego obywatela pieniądze i zachowują tak, jakby nic wielkiego się nie stało. W dniu ogłaszania raportu MAK oskarżającego naszych pilotów o spowodowanie katastrofy smoleńskiej i perfidnej gry, polegającej na pomówieniu generała Błasika, że nie dość, że był w kokpicie, to jeszcze do tego pijany, Donald Tusk jeździł sobie na nartach w Dolomitach. Nawet miał rozterki czy nie powinien w takim momencie wrócić do kraju, ale zwyciężyło zdrowe zainteresowanie sportem i wybrał śmiganie po stokach Alp. Jerzy Miller jego towarzysz w kłamstwie smoleńskim, który swoim nazwiskiem sygnował brednie, mające być niby oficjalnym stanowiskiem Polski po jednej z najtragiczniejszych katastrof w naszej historii, też ma się bardzo dobrze. Do zeszłego roku był wojewodą małopolskim. Jakaś nagroda za wierność sprawie mataczenia musiała przecież być. Również nagrodzony został Tomasz Arabski. Za fachowe rozdzielenie wizyt prezydenta i premiera i sprawne knowanie z towarzyszami z Kremla mianowano go na urząd ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Królestwie Hiszpanii oraz w Księstwie Andory. Ewa Kopacz też za kopanie ziemi metr w głąb na miejscu katastrofy i ofiarną pracę ramię w ramię, z rosyjskimi patomorfologami, została najpierw Marszałkiem Sejmu, a potem premierem.
To wszytko wydaje się koszmarnym snem. Sen, w którym rzeczywistość jest całkowicie odwrócona. Źli, wręcz perfidni ludzie, za swoje podłe czyny są nagradzani, a ci dobrzy wyszydzeni i zmarginalizowani. Tak jakby diabeł rozdawał karty. Problem jest taki, że to nie sen tylko nasza codzienność. Bezkarność to jest ta ciemna mantra trawiąca III RP od jej zarania.
Najpierw zagwarantowano swobodę postkomunistom. Nikt nie poniósł odpowiedzialności za PRL. To dobrze, że czcimy „Inkę”, „Zagończyka”, rotmistrza Witolda Pileckiego i innych bohaterów. To piękne. Mniej piękne jest to, ile czasu w tej rzekomo wolnej Polsce musieliśmy upominać się o ich pamięć. Ale hańbą nas wszystkich jest to, że ich oprawcy żyli i pewnie jeszcze niektórzy żyją sobie w dostatku, dokarmiając w Łazienkach łabędzie. Tak się stało bo ich potomkowie ulokowani w opozycji peerelowskiej, a potem we władzach III RP pilnowali skutecznie, by do żadnych rozliczeń nie doszło i żaden antykomunizm jaskiniowy nie plenił się niepotrzebnie.
Rozpoczęła prace Komisja do w sprawie Amber Gold. Tutaj znowu spotykamy naszą Europejską dumę Donalda Tuska i jego ferajnę z Platformy. Co więcej, komisja może mieć zagwozdkę czy przesłuchać Michała Tuska czy Józefa Bąka, bo współpracując z OLT Experess syn premiera, używał pseudonimu jakby działał w podziemiu.
Do tej sprawy Przewodniczący Komisji Europejskiej ma stosunek spokojny:
…dokładnie pamiętam, i inicjatorzy tej komisji też pamiętają, że od strony prawnej, odpowiedzialności karnej, wszystko zostało dość dokładnie wyjaśnione, pozostały krzywdy, pozostał żal tych, którzy stracili pieniądze”. „Nie mam żadnej wątpliwości - zresztą to są także państwa komentarze - że ta komisja jest raczej elementem politycznej walki niż rzeczywistą chęcią wyjaśnienia czegokolwiek albo zapobieżenia pewnym kłopotom”.
Proste? Proste. Ja czemuś zawiniłem, czegoś nie dopilnowałem? Nie rozśmieszajcie mnie i tu włączył, trochę zgraną, ale poręczną płytę z przebojem „SKOK-i”.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/308699-robak-bezkarnosci-niszczy-polske-skuteczniej-niz-kornik-drukarz-puszcze-bialowieska