Nazywa się Mariusz Witczak. Ma 45 lat, jest humanistą, nauczycielem akademickim, prowadził jakąś bliżej nieokreśloną działalność gospodarczą, ostatecznie jednak zakotwiczył w polityce. Jest posłem Platformy Obywatelskiej. Bardzo aktywnym posłem. Spotkać go można wszędzie, od rana do wieczora, nomen omen, od „Gościa poranka” w TVP, przez różne inne studia i łamy w ciągu dnia, po gościa „Dziś wieczorem”. Można rzec, świeża krew…
Żołnierzy wystawianych w pierwszym szeregu przez PO było już wielu, jak np. znany za sprawą świńskiego ryja, sztucznego penisa i innych gadżetów Janusza Palikota, rozedrgany „gębacz” Stefan Niesiołowski, czy człowiek-plecak z obciążającą zawartością, sługa wielu panów Michał Kamiński.
W swoim czasie może i byli na medialnej platformie przydatni, ale per saldo chyba niezbyt. Nową, nieograną jeszcze twarzą, która nie kojarzy się z niczym, ma być właśnie Witczak, choć należałoby nadmienić, że w senacie, a później w sejmie zasiada od 2005 r.
Ów poseł ze stażem, po wizerunkowej zmianie przez fryzjera, z nowym uczesaniem, dwoi się i troi, aby sprostać pokładanym w nim nadziejom, a partia może na nim polegać. Nawet w najgorętszych dyskusjach z politycznymi przeciwnikami nie traci zimnej krwi, potrafi nie dopuszczać ich do słowa, a w najgorszym razie skutecznie zagłuszać.
Co więcej, zawsze wie co powiedzieć, jest wręcz semantycznym prestidigitatorem. Przykłady? Pamiętne głosowanie PO, które umożliwiło jej skok na Trybunał Konstytucyjny wynikało - jak uzasadnił Witczak - z troski… „by nie było wakatów”. Nowy frontowiec PO umie też odpowiednio naświetlić postawę Bronisława Komorowskiego, który „był prezydentem niezależnym, czego nie można powiedzieć o Andrzeju Dudzie”…
Witczak widzi, analizuje, ocenia i przekazuje. Jak liczny był np. majowy przemarsz PO, Nowoczesnej, KOD i lewicy? „240 tysięcy”, odpowiada bez wahania. Co trzeba dodać, dostrzega zarówno długofalowe „zagrożenia dla polskiej demokracji” po utracie władzy przez PO, jak i bieżące niebezpieczeństwa.
A jeśli zdarzy się sporadycznie, że w natłoku zajęć czegoś nie zauważy, sięga do materiałów źródłowych, czyta wnikliwie i też reaguje. Gdy np. tak miarodajne źródło jak „Gazeta Wyborcza” doniosła jakoby PiS coś nachachmęcił w kwestii ochrony Światowych Dni Młodzieży, wykładał niezwłocznie na specjalnie zwołanej konferencji prasowej w Sejmie, że:
„Bezpieczeństwo Polaków zostało oddane w zarząd rodzinie pisowskiej”.
Posła Witczaka zaniepokoiły „niejasne relacje towarzysko-biznesowe” między politykami PiS, BOR, Agencją Wywiadu, PKP, biznesmenami itd. Jeśli w tym szerokim zestawieniu nie wymienił Dipsy, Thinky Winky, Po, Laa-laa, Pixi i Dixi, i innych, to pewnie tylko dlatego, aby jego apel do „koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego” o „zbadanie tej niezwykle ważnej sprawy sprawy w trybie pilnym” był zwięzły i dosadny.
Nie zaleca natomiast różnym organom „zbadania niejasnych relacji” na marginesie przekrętów z reprywatyzacją, w zarządzanej przez PO Warszawie, chodzi bowiem o: „postawienie spraw na nogach, a nie na głowie”.
Irytują go kalumnie rzucane expressis verbis na urzędującą panią prezydent - jak uzmysławiał nie tylko w studiu TVP - Hanna Gronkiewicz-Waltz „cieszy się bardzo dużym zaufaniem mieszkańców” stolicy, „jest najlepszym prezydentem w historii Warszawy” i przez dziesięć lat przyczyniła się do jej „cywilizacyjnego rozwoju”.
Co zaś dotyczy reprywatyzacji: „To to jest problem, który był przez 27 lat nierozwiązany, i my dzisiaj twardo będziemy ten problem rozwiązywać”.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nazywa się Mariusz Witczak. Ma 45 lat, jest humanistą, nauczycielem akademickim, prowadził jakąś bliżej nieokreśloną działalność gospodarczą, ostatecznie jednak zakotwiczył w polityce. Jest posłem Platformy Obywatelskiej. Bardzo aktywnym posłem. Spotkać go można wszędzie, od rana do wieczora, nomen omen, od „Gościa poranka” w TVP, przez różne inne studia i łamy w ciągu dnia, po gościa „Dziś wieczorem”. Można rzec, świeża krew…
Żołnierzy wystawianych w pierwszym szeregu przez PO było już wielu, jak np. znany za sprawą świńskiego ryja, sztucznego penisa i innych gadżetów Janusza Palikota, rozedrgany „gębacz” Stefan Niesiołowski, czy człowiek-plecak z obciążającą zawartością, sługa wielu panów Michał Kamiński.
W swoim czasie może i byli na medialnej platformie przydatni, ale per saldo chyba niezbyt. Nową, nieograną jeszcze twarzą, która nie kojarzy się z niczym, ma być właśnie Witczak, choć należałoby nadmienić, że w senacie, a później w sejmie zasiada od 2005 r.
Ów poseł ze stażem, po wizerunkowej zmianie przez fryzjera, z nowym uczesaniem, dwoi się i troi, aby sprostać pokładanym w nim nadziejom, a partia może na nim polegać. Nawet w najgorętszych dyskusjach z politycznymi przeciwnikami nie traci zimnej krwi, potrafi nie dopuszczać ich do słowa, a w najgorszym razie skutecznie zagłuszać.
Co więcej, zawsze wie co powiedzieć, jest wręcz semantycznym prestidigitatorem. Przykłady? Pamiętne głosowanie PO, które umożliwiło jej skok na Trybunał Konstytucyjny wynikało - jak uzasadnił Witczak - z troski… „by nie było wakatów”. Nowy frontowiec PO umie też odpowiednio naświetlić postawę Bronisława Komorowskiego, który „był prezydentem niezależnym, czego nie można powiedzieć o Andrzeju Dudzie”…
Witczak widzi, analizuje, ocenia i przekazuje. Jak liczny był np. majowy przemarsz PO, Nowoczesnej, KOD i lewicy? „240 tysięcy”, odpowiada bez wahania. Co trzeba dodać, dostrzega zarówno długofalowe „zagrożenia dla polskiej demokracji” po utracie władzy przez PO, jak i bieżące niebezpieczeństwa.
A jeśli zdarzy się sporadycznie, że w natłoku zajęć czegoś nie zauważy, sięga do materiałów źródłowych, czyta wnikliwie i też reaguje. Gdy np. tak miarodajne źródło jak „Gazeta Wyborcza” doniosła jakoby PiS coś nachachmęcił w kwestii ochrony Światowych Dni Młodzieży, wykładał niezwłocznie na specjalnie zwołanej konferencji prasowej w Sejmie, że:
„Bezpieczeństwo Polaków zostało oddane w zarząd rodzinie pisowskiej”.
Posła Witczaka zaniepokoiły „niejasne relacje towarzysko-biznesowe” między politykami PiS, BOR, Agencją Wywiadu, PKP, biznesmenami itd. Jeśli w tym szerokim zestawieniu nie wymienił Dipsy, Thinky Winky, Po, Laa-laa, Pixi i Dixi, i innych, to pewnie tylko dlatego, aby jego apel do „koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego” o „zbadanie tej niezwykle ważnej sprawy sprawy w trybie pilnym” był zwięzły i dosadny.
Nie zaleca natomiast różnym organom „zbadania niejasnych relacji” na marginesie przekrętów z reprywatyzacją, w zarządzanej przez PO Warszawie, chodzi bowiem o: „postawienie spraw na nogach, a nie na głowie”.
Irytują go kalumnie rzucane expressis verbis na urzędującą panią prezydent - jak uzmysławiał nie tylko w studiu TVP - Hanna Gronkiewicz-Waltz „cieszy się bardzo dużym zaufaniem mieszkańców” stolicy, „jest najlepszym prezydentem w historii Warszawy” i przez dziesięć lat przyczyniła się do jej „cywilizacyjnego rozwoju”.
Co zaś dotyczy reprywatyzacji: „To to jest problem, który był przez 27 lat nierozwiązany, i my dzisiaj twardo będziemy ten problem rozwiązywać”.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/308430-tozsamosc-mopa-po-ma-nowego-frontowca-semantycznego-prestydygitatora-po-wizerunkowej-zmianie-przez-fryzjera
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.