Nie wiem, jak państwo, ale ja każdego ranka po przebudzeniu się, jestem, ku własnemu zdziwieniu, życzliwie nastawiony do ludzi. Prawie tak, jakby mój komputer mózgowy zresetował twardy dysk, na którym zapisuję wszystkie małpie złośliwości, przez siebie wcześniej napisane, wypowiedziane lub nawet tylko pomyślane o innych.
Nie wzięte z powietrza bynajmniej. Zwykle, będące odbiciem faktów, które potwierdzają brzydkie wady, popełnione błędy i denerwujące fałszerstwa, tak rozpowszechnione w świecie polityków, że dla wielu z nich staje się to normą. Codzienną strawą, którą próbują karmić opinię publiczną.
W galerii kłamliwych polityków niewątpliwie jedno z miejsc na olimpijskim podium należy się Ewie Kopacz. Umieszczenie jej poniżej podium, nawet w stosunkowo bliskiej od niego odległości, byłoby dla niej krzywdzące.
Więc jak powiadam, otwieram oczy, robię sobie na śniadanie „jajeczko na twardo z dżemem i musztardą” (kuchnia tybetańska! Wedle przepisów, zapisanych na pergaminie, odnalezionym w Saragossie) i otwieram laptop z podglądem na portal Axel Springer, czyli Onet, by łagodnym ślizgiem wylądować, na tym, co naprawdę atrakcyjne dla mężczyzn w moim wieku (wapniak do kwadratu), na „Pudelku”. Nie zdążyłem przemieścić się do punktu docelowego, gdy na Onecie rozpoznałem z twarzy Ewę Kopacz, choć miałem nieprzetarte jeszcze okulary, co zwykle robię dopiero po śniadaniowej kawie.
Jednakże to, że się nie myliłem, znalazłem potwierdzenie w charakterystycznym aksamitnym głosie ze splecionymi weń elementami skrzypienia wyszczerbionym nożem po szybie.
To wszystko (włącznie z sejmowym kostiumem, w guście „Łowiczanka jestem spod samych Szamotuł), byłoby do zniesienia i nie popsuło mi apetytu, gdyby nie wejście na szlak piramidalnego rozmijania się z prawdą.
Środowisko sędziowskie w Polsce cieszy się ogromnym, powszechnym autorytetem. PiS nie powinien się zabierać się do jego naprawy, bo może go tylko zepsuć
-– mówiła była premier. Kogo miała na myśli, mówiąc o sędziach, trudno dociec, bo reporter zapomniał o to dopytać.
Myślę, że Kopacz chodziło o sędziów w rodzaju Wojciecha Łączewskiego, który gotowy był zewrzeć z Tomaszem Lisem szeregi bojowników, walczących z PiS. A może też prof. Andrzeja Rzeplińskiego. Obydwaj panowie witali się tak czule na Kongresie Polskich Sędziów, że aż serce topniało.
Żegnaj życzliwości. Do widzenia spokojne śniadanie. Co za ohydne jajo!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/307875-zepsute-sobotnie-sniadanie-w-galerii-klamliwych-politykow-niewatpliwie-jedno-z-miejsc-na-olimpijskim-podium-nalezy-sie-ewie-kopacz