”Diabeł ubrał się w ornat i ogonem na Mszę dzwoni”, a „słowo ciałem się stało” - przysłowie i słowa Ewangelii idealnie ze sobą współgrają w kontekście ostatniego Kongresu Sędziów Polskich. Można być przeciwnikiem poczynań partii rządzącej i jej działań w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, ale trudno przemilczeć farsę urządzoną pod szyldem Temidy.
Okazuje się bowiem, że do tej pory wymiar sprawiedliwości działał bez zarzutu, a Polska była wspaniale funkcjonującym państwem prawa, w którym wydawano sprawiedliwe wyroki. Dopiero banda Hunów z PiS, w swojej nieokiełznanej furii, doprowadziła do załamania funkcjonowania przybytków prawa i demokracji w naszym (a może raczej „tym”?) szczęśliwym kraju.
Jakby tego było mało, sędziowie niczym trolle baitujący przebrzydłych pisiaków wstawali na baczność do hymnu UE i z otwartymi ustami słuchali przemowy… Ryszarda Petru (niech żyją niezawisłość i niezależność!), który podczas Kongresu zasiadał w honorowym, wyeksponowanym miejscu. Najwyraźniej, obok specjalizacji historycznej, Petru może pochwalić się doskonałą znajomością prawa, która upoważnia go do zasiadania po prawicy takich tuzów jak Rzepliński, Zoll czy Safjan. To jednak nie był trolling. Ten festiwal kabotyństwa przebiegał całkiem na serio. Nikt nawet nie miał poczucia obciachu.
Jakkolwiek można krytykować Prawo i Sprawiedliwość za podtrzymywanie sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego i niechęć do podejmowania racjonalnych postulatów płynących również z własnego podwórka (vide propozycja Kazimierza M. Ujazdowskiego), tak nie sposób traktować poważnie podstarzałych dżentelmenów, których dopiero perspektywa utraty wpływów skłoniła do refleksji. I to bynajmniej niedotyczącej traktowania zwykłego Kowalskiego przez wymiar sprawiedliwości, ale własnych interesów. Pal licho dążenia jednej kasty. Gorzej, że prywatne, bardzo doraźne cele są ubierane w szatę obrony państwa prawa.
Nóż mi się otwiera w kieszeni, gdy słyszę, że w kraju, w którym tysiące osób zostało zniszczonych przez wadliwie funkcjonujący wymiar sprawiedliwości, największym zagrożeniem są działania tej czy innej partii.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
”Diabeł ubrał się w ornat i ogonem na Mszę dzwoni”, a „słowo ciałem się stało” - przysłowie i słowa Ewangelii idealnie ze sobą współgrają w kontekście ostatniego Kongresu Sędziów Polskich. Można być przeciwnikiem poczynań partii rządzącej i jej działań w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, ale trudno przemilczeć farsę urządzoną pod szyldem Temidy.
Okazuje się bowiem, że do tej pory wymiar sprawiedliwości działał bez zarzutu, a Polska była wspaniale funkcjonującym państwem prawa, w którym wydawano sprawiedliwe wyroki. Dopiero banda Hunów z PiS, w swojej nieokiełznanej furii, doprowadziła do załamania funkcjonowania przybytków prawa i demokracji w naszym (a może raczej „tym”?) szczęśliwym kraju.
Jakby tego było mało, sędziowie niczym trolle baitujący przebrzydłych pisiaków wstawali na baczność do hymnu UE i z otwartymi ustami słuchali przemowy… Ryszarda Petru (niech żyją niezawisłość i niezależność!), który podczas Kongresu zasiadał w honorowym, wyeksponowanym miejscu. Najwyraźniej, obok specjalizacji historycznej, Petru może pochwalić się doskonałą znajomością prawa, która upoważnia go do zasiadania po prawicy takich tuzów jak Rzepliński, Zoll czy Safjan. To jednak nie był trolling. Ten festiwal kabotyństwa przebiegał całkiem na serio. Nikt nawet nie miał poczucia obciachu.
Jakkolwiek można krytykować Prawo i Sprawiedliwość za podtrzymywanie sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego i niechęć do podejmowania racjonalnych postulatów płynących również z własnego podwórka (vide propozycja Kazimierza M. Ujazdowskiego), tak nie sposób traktować poważnie podstarzałych dżentelmenów, których dopiero perspektywa utraty wpływów skłoniła do refleksji. I to bynajmniej niedotyczącej traktowania zwykłego Kowalskiego przez wymiar sprawiedliwości, ale własnych interesów. Pal licho dążenia jednej kasty. Gorzej, że prywatne, bardzo doraźne cele są ubierane w szatę obrony państwa prawa.
Nóż mi się otwiera w kieszeni, gdy słyszę, że w kraju, w którym tysiące osób zostało zniszczonych przez wadliwie funkcjonujący wymiar sprawiedliwości, największym zagrożeniem są działania tej czy innej partii.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/307424-groteska-w-togach-smieszne-napuszone-towarzycho-nie-powinno-zgrywac-dziewicy-orleanskiej