Generalnie termin „odszkodowanie” kojarzy się przeciętnemu obywatelowi z rekompensatą „za coś” - utracone dobro materialne, zdrowie, życie. To bardzo prostackie rozumowanie. Nasi wyrafinowani profesorowie i koryfeusze prawa wymyślili takie prawo, że odszkodowanie można dostać za nic, nie będąc poszkodowanym na niczym. Beneficjenci dzikiej reprywatyzacji w Warszawie otrzymywali odszkodowania za działki i kamienice, których nie stracili, bo ich nigdy nie mieli. Skupowali za bezcen (dosłownie) roszczenia do tych kamienic i inkasowali wielomilionowe sumy. Mogli te roszczenia kupić, a sądy mogły je uznać, gdyż prawnicy-profesorowie wymyślili takie prawo, a inni prawnicy-politycy wprowadzili je w życie.
Ten proceder był dokonywany przy pomocy innych prawników-adwokatów. Oni przygotowywali „dowody”. Jeszcze inni prawnicy-sędziowie przyklepywali formalnie cały proceder. Beneficjenci dzikiego prawa też często bywali prawnikami albo siostrami prawników, albo żonami prawników. Inni beneficjenci bywali przyjaciółmi prawników lub ich wspólnikami. Urzędniczka w ministerstwie była siostrą prawnika-machera. Urzędnik z ratusza był wspólnikiem prawnika-machera od działek. Żona jednego z adwokatów-głównych macherów była z kolei urzędniczką w ratuszu.
Bez tych prawników-profesorów stanowiących dzikie prawo i bez prawników-sędziów przyklepujących dziką reprywatyzację interes nie byłby możliwy. Dlatego oni stanowią zarówno motor, paliwo jak i ster całej tej dzikiej historii. Prawnicy-adwokaci tylko im dostarczali „dowody” i nieco ułatwiali proceder, pisząc gotowce uzasadnień i dostarczając prawniczych wykrętów. Jednak nikt o zdrowych zmysłach (z wyjątkiem prawników-profesorów prawa oraz prawników-sędziów) nie uwierzy, że prawnicy-sędziowie klepali to bezinteresownie - z lenistwa lub z braku dociekliwości albo braku umiejętności pisania wiarygodnych uzasadnień.
W aferze Amber Gold proceder był identyczny. Oszust grasował latami, bo umożliwiali mu to urzędnicy urzędu skarbowego, nie dostrzegając całymi latami, iż nie płaci podatku. Prawnicy-prokuratorzy umarzali postępowania w jego sprawie. Nie trafił do więzienia wcześniej, gdyż prawnicy-sędziowie zawsze wymierzali mu kary w zawieszeniu. Prawnicy-kuratorzy sądowi nie informowali o jego przestępstwach. Prawnicy stanowiący nadzór finansowy latami nie potrafili go zdemaskować. Ówczesny szef rządu oznajmił wtedy, że oszustwo było możliwe z powodu „braku refleksu i determinacji instytucji państwa”. Czyli dokładnie jak w obecnej aferze reprywatyzacyjnej – lenistwo, brak dociekliwości…Czy ktoś o zdrowych zmysłach uwierzy (oprócz rzecz jasna prawników-profesorów oraz prawników-sędziów), że owe instytucje latami trwały w bezinteresownej bezczynności? Gdzie indziej mówią na to mafia, ale u nas jest to demokratyczne państwo prawa. Taka sytuacja.
Gdzie byli prawnicy-profesorowie prawa, te Katony nasze, Zolle, Rzeplińskie, Łętowskie, Safiany, Stępnie i inne, gdy stanowiono to dzikie prawo? Dlaczego ani jeden nie położył się Rejtanem w drzwiach Sejmu? Dlaczego żaden prezes sądu najwyższego lub szef katedry prawa nie wyrżnął nominacją o bruk ulicy? Ach, prawda, akurat strzępili jęzory w jakiejś telewizji, pouczając naród, jak uczciwie i mądrze żyć…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/307417-dzikie-prawo-dzika-reprywatyzacja-teoretyczne-panstwo-teoretyczni-sedziowie-tylko-adwokaci-praktyczni-az-do-bolu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.