Po nazwaniu „ch…i” sędziów TK przez byłego prezesa TK i prorektora Uczelni Łazarskiego Jerzego Stępnia prof. Zaradkiewicz gwałtownie się odwrócił i wyszedł. Wśród uczestników uroczystości zapanowała konsternacja, bo zauważono nagły gest prof. Zaradkiewicza, a nie była znana przyczyna takiego zachowania. Zapadła cisza, przerywana stukotem butów prof. Zaradkiewicza na trybunalskich marmurach. Kiedy jeden ze świadków skandalicznego zachowania Jerzego Stępnia opowiedział później o tym prezesowi Andrzejowi Rzeplińskiemu, ten stwierdził: „Załóżmy, że sędzia Stępień miał słabszy dzień”. Prezes Rzepliński nie wszczął postępowania dyscyplinarnego wobec Jerzego Stępnia, choć ma takie prawo i obowiązek wobec sędziów w stanie spoczynku, pobierających z TK uposażenie w wysokości około 15 tys. zł miesięcznie. Powinien wszcząć takie postępowanie, gdyż w grę wchodzi możliwość popełnienia przez Jerzego Stępnia dwóch przestępstw. Po pierwsze, padły groźby wobec prof. Zaradkiewicza, a potem się okazało, że te groźby zostały spełnione i miały swój skutek w usunięciu naukowca ze stanowiska szefa zespołu. Po drugie, Jerzy Stępień dopuścił się publicznego znieważenia funkcjonariuszy publicznych, mówiąc o sędziach TK „ch…je i marionetki”. W dodatku zdarzyło się to w siedzibie trybunału, w godzinach pracy, na oficjalnej uroczystości.
Jerzy Stępień jako były sędzia i prezes TK, a obecnie prorektor Uczelni Łazarskiego nie może nazywać sędziów TK „ch…i” i grozić pracownikom biura trybunału, w tym konkretnym przypadku prof. Zaradkiewiczowi. Bo poza tym, że może to być zakwalifikowane jako przestępstwo, jest nauczycielem akademickim. W dodatku sprawuje bardzo wysoką funkcję na uczelni, ma wpływ na studentów, przekazuje im różne wzorce. Jest także szeroko słuchany poza uczelnią, bo występuje często w mediach. Od takiej osoby można wymagać choćby elementarnych standardów, a nie chamstwa i knajactwa, obelg i gróźb. Co na to prezydent Uczelni Łazarskiego Juliusz Madej? Co na to rektor, prof. Krystyna Iglicka-Okólska? Co na to pracownicy naukowi i studenci Uczelni Łazarskiego? Co na to uczestnicy Nadzwyczajnego Kongresu Sędziów Polskich? Wreszcie, co na to wszystko prezes TK Andrzej Rzepliński? Dlaczego nie zareagował, choć został o wszystkim poinformowany? Czy nadal zamierza tolerować nazywanie sędziów TK „ch…i”, i to przez byłego prezesa trybunału? Czy Jerzy Stępień jest nietykalny? Czy środowisko sędziów chce kogoś takiego w swoim gronie, w dodatku w roli moralizatora i osoby wyznaczającej normy i standardy? To pytania tym bardziej zasadne, że Jerzy Stępień bierze spore publiczne pieniądze jako sędzia w stanie spoczynku, a poza tym obowiązują go takie same zasady jak czynnych sędziów TK.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Po nazwaniu „ch…i” sędziów TK przez byłego prezesa TK i prorektora Uczelni Łazarskiego Jerzego Stępnia prof. Zaradkiewicz gwałtownie się odwrócił i wyszedł. Wśród uczestników uroczystości zapanowała konsternacja, bo zauważono nagły gest prof. Zaradkiewicza, a nie była znana przyczyna takiego zachowania. Zapadła cisza, przerywana stukotem butów prof. Zaradkiewicza na trybunalskich marmurach. Kiedy jeden ze świadków skandalicznego zachowania Jerzego Stępnia opowiedział później o tym prezesowi Andrzejowi Rzeplińskiemu, ten stwierdził: „Załóżmy, że sędzia Stępień miał słabszy dzień”. Prezes Rzepliński nie wszczął postępowania dyscyplinarnego wobec Jerzego Stępnia, choć ma takie prawo i obowiązek wobec sędziów w stanie spoczynku, pobierających z TK uposażenie w wysokości około 15 tys. zł miesięcznie. Powinien wszcząć takie postępowanie, gdyż w grę wchodzi możliwość popełnienia przez Jerzego Stępnia dwóch przestępstw. Po pierwsze, padły groźby wobec prof. Zaradkiewicza, a potem się okazało, że te groźby zostały spełnione i miały swój skutek w usunięciu naukowca ze stanowiska szefa zespołu. Po drugie, Jerzy Stępień dopuścił się publicznego znieważenia funkcjonariuszy publicznych, mówiąc o sędziach TK „ch…je i marionetki”. W dodatku zdarzyło się to w siedzibie trybunału, w godzinach pracy, na oficjalnej uroczystości.
Jerzy Stępień jako były sędzia i prezes TK, a obecnie prorektor Uczelni Łazarskiego nie może nazywać sędziów TK „ch…i” i grozić pracownikom biura trybunału, w tym konkretnym przypadku prof. Zaradkiewiczowi. Bo poza tym, że może to być zakwalifikowane jako przestępstwo, jest nauczycielem akademickim. W dodatku sprawuje bardzo wysoką funkcję na uczelni, ma wpływ na studentów, przekazuje im różne wzorce. Jest także szeroko słuchany poza uczelnią, bo występuje często w mediach. Od takiej osoby można wymagać choćby elementarnych standardów, a nie chamstwa i knajactwa, obelg i gróźb. Co na to prezydent Uczelni Łazarskiego Juliusz Madej? Co na to rektor, prof. Krystyna Iglicka-Okólska? Co na to pracownicy naukowi i studenci Uczelni Łazarskiego? Co na to uczestnicy Nadzwyczajnego Kongresu Sędziów Polskich? Wreszcie, co na to wszystko prezes TK Andrzej Rzepliński? Dlaczego nie zareagował, choć został o wszystkim poinformowany? Czy nadal zamierza tolerować nazywanie sędziów TK „ch…i”, i to przez byłego prezesa trybunału? Czy Jerzy Stępień jest nietykalny? Czy środowisko sędziów chce kogoś takiego w swoim gronie, w dodatku w roli moralizatora i osoby wyznaczającej normy i standardy? To pytania tym bardziej zasadne, że Jerzy Stępień bierze spore publiczne pieniądze jako sędzia w stanie spoczynku, a poza tym obowiązują go takie same zasady jak czynnych sędziów TK.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/306914-ujawniamy-byly-prezes-tk-jerzy-stepien-nazywa-obecnych-sedziow-tk-chi-i-grozi-waznemu-pracownikowi-trybunalu?strona=2