Rocznica Sierpnia to z pewnością najbardziej gorzka z naszych rocznic. Zwycięstwo podszyte zdradą elit

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
 Fot. Giedymin Jabłoński/CC/Wikimedia Commons
Fot. Giedymin Jabłoński/CC/Wikimedia Commons

Patrząc na beneficjentów Sierpnia’80, trudno oprzeć się wrażeniu, że to największe oszustwo współczesnego świata.

Należę do pokolenia dla, którego dzień podpasania Porozumień Gdańskich i uznania przez komunistyczną władzę 21 postulatów „Solidarności”, to był jeden z najbardziej podniosłych dni w życiu. Nie interesowałem się wtedy za bardzo polityką, ale moc tej chwili sprawiała, że trudno było nie czuć drapania w gardle i nie mieć wilgotniejących oczu. Nagle zapanowała niczym nieskrępowana, nieznana dotąd euforia. Wszechmocna, choć znienawidzona władza musiała ugiąć się przed mądrze zorganizowanym społeczeństwem, które nie wyszło na ulicę, tylko świadomie upominało się o swoje prawa okupując w zakłady pracy. Musiała się cofnąć i usiąść do stołu negocjacyjnego. Atmosfera strajków była napięta i towarzyszyła im niepewność, jak ostatecznie zareagują krajowi, a przede wszystkim i radzieccy pierwsi sekretarze, a ton na Kremlu nadawało szaleństwo schorowanego Breżniewa. Świeżo w pamięci był rok 1970, kiedy zbrodniarze z KC wydali rozkaz strzelania do robotników i 1976, kiedy za protesty przeciwko podwyżkom cen żywności urządzano „ścieżki zdrowia” i wsadzano ludzi do wiezienia.

Gdy 31 sierpnia 1980 r okazało się, że można pokojowo pokonać komunistów, bo tak to traktowaliśmy, a podpisanie porozumień z komitetami strajkowymi, uważaliśmy za spektakularną rejteradę PZPR, a w tle Moskwy, trudno było nie mieć poczucie zwycięstwa. Wiedzieliśmy wtedy, że jest to moment dziejowy. Cały wrzesień był jakiś taki świąteczny. Nie bez powodu mówi się o karnawale Solidarności. Trudno oddać tę atmosferę, gdy obcy ludzie na ulicy, do tej pory stłamszeni i nieufni, teraz się uśmiechali i bez słów jednym spojrzeniem przekazywali rozpierająca ich radość. To był czas prawdziwej, codziennej solidarności. Pojawiła się więź społeczna, jakiej nigdy przed tym, ani nigdy później nie doznałem.

Potem, wiadomo, komuna nigdy nie dotrzymywała tego, co podpisała i wreszcie wyciągnęła z koszar czołgi i SKOT-y na ulicę. Jednak ducha w narodzie nie złamała. Związek Sowiecki się rozsypał, my przetrwaliśmy i w 1989 roku rzekomo odzyskaliśmy wolność.

Ta piękna historia, przeanalizowana po latach, okazuje się być teatrzykiem dla naiwnych.

Otwarte pozostaje pytanie czy już Sierpień ‘ 80 był przygotowaniem do uniknięcia przez komunistów jakiekolwiek odpowiedzialności, a nawet zapewnienia sobie Eldorado w rzekomo wolnej Polsce?

Biorąc pod uwagę, że w Szczecinie i Gdańsku, a prawdopodobnie w  Jastrzębiu też, porozumienia w imieniu robotników podpisali agenci bezpieki, można mówić albo zwykłej zapobiegliwości służb peerelowskich, albo o przygotowanej z premedytacją operacji uniknięcia odpowiedzialności za PRL, a nawet przejęcia władzy lub mocnego jej kontrolowania.

Kto jak kto, ale nasze służby, wiedziały dokładnie, co się dzieje na Kremlu i nie trzeba było być przenikliwym analitykiem, żeby przewidzieć, że Związek Radziecki może upaść. A co wtedy? Gniew ludu?

Trudno zakładać, że wszystko zostało precyzyjnie przygotowane, ale też nie można wykluczyć, że mieliśmy do czynienia z zaprogramowaną przez socjologów i specjalistów od psychologii tłumu operacją o kryptonimie III RP.

Wiem, że to zabrzmi niedorzecznie, ale nawet dziś zgadałem się na ten temat ze znajomym spotkanym przypadkowo w parku i nie wyszło to ode mnie. Jaka była rola Kaszpirowskiego? Nagle w połowie lat osiemdziesiątych do telewizji został wpuszczony hipnotyzer. Do tej pory takich cudów nie pokazywano na antenie. Rzekomo miał leczyć, ale jaki był prawdziwy przekaz tego nie wiemy. Do dziś patrząc, na niektórych rodaków, trudno się oprzeć wrażeniu, że ktoś im nieźle namieszał w rozumie.

Teraz kiedy znamy filmy z Magdalenki, gdzie nasi bohaterowie Sierpnia ’80, przy wódce i zakąsce miło się układali z mordercami księży, trudno nie mieć słynnych mieszanych uczuć. Tym bardziej, kiedy wiemy, że ci nieprominentni działacze „Solidarności”, żyją dziś w niedostatku, a ubecy opływają w dobrobyt, niektórzy dorobili się fortun i do nie dawna mieli honorowe pogrzeby na Powązkach.

Oczywiście niezwykłym smutkiem, ale i niestety coraz większą odrazą napawa postać Lecha Wałęsy. Do nikogo chyba lepiej nie pasuje cytat: „miałeś chamie złoty róg”. Teraz ten podnóżek Kiszczaka teraz ośmiela się straszyć wojną domową.

Po 36 latach zamiast „Solidarności” mamy podzielone społeczeństwo. A po ostatnich prowokacjach podczas uroczystości państwowych czy w warszawskiej Filharmonii, widać, że komuś usilnie zależy żeby takie status quo koniecznie utrzymać.

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

12
następna strona »

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych