Dla hodowli „nowego człowieka” polityka historyczna zakorzeniona w polskości, dumie narodowej, patriotyzmie i chrześcijaństwie była największym, a wręcz śmiertelnym wrogiem. Dlatego byłą tak bezwzględnie zwalczana i wszelkimi sposobami ośmieszana. A teraz heroldzi „nowego człowieka” zauważyli, że to wszystko na nic. Że przegrali z kretesem. Dlatego próbują się jakoś wpisać w politykę historyczną, choćby była ona dla nich wyjątkowo obmierzła i bolesna zarazem. To dlatego niektóre lewicowo-liberalne media zaczęły się pod nią podszywać i w niej uczestniczyć, choć widać, jakie wykonują przy tym wygibasy i jaki ból im to sprawia. I widać wściekłość, że „wstecznictwo” wygrywa, a nieeuropejskich wartości nie udało się wykorzenić. Przejawem tej wściekłości są różne incydenty podczas patriotycznych uroczystości, służące temu, żeby jeszcze choć trochę opóźnić pełny triumf polityki historycznej zakorzenionej w wartościach i posługującej się ważnymi dla Polaków symbolami. Żeby jeszcze starać się tę politykę obrzydzać. Takie, jak sądzę, było tło incydentów podczas państwowego pogrzebu „Inki” i „Zagończyka”. Ale tego procesu nie da się już zatrzymać, o czym świadczy przede wszystkim nastawienie najmłodszego pokolenia, w tym tych „dzieciaków” oraz nastolatek i nastolatków, których widzieliśmy bardzo przejętych 28 sierpnia 2016 r. w Gdańsku.
Wszystko wskazuje na to, że nie da się już we współczesnej Polsce wygrywać wyborów oraz rządzić bez uprawiania i wspierania polskiej polityki historycznej. Dlatego spodziewam się wysypu różnych przebierańców, którzy będą próbowali udowadniać, że oni właściwie nigdy polskiej polityce historycznej nie byli przeciwni, a wręcz ją współtworzyli. Ale Polacy nie są głupi.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dla hodowli „nowego człowieka” polityka historyczna zakorzeniona w polskości, dumie narodowej, patriotyzmie i chrześcijaństwie była największym, a wręcz śmiertelnym wrogiem. Dlatego byłą tak bezwzględnie zwalczana i wszelkimi sposobami ośmieszana. A teraz heroldzi „nowego człowieka” zauważyli, że to wszystko na nic. Że przegrali z kretesem. Dlatego próbują się jakoś wpisać w politykę historyczną, choćby była ona dla nich wyjątkowo obmierzła i bolesna zarazem. To dlatego niektóre lewicowo-liberalne media zaczęły się pod nią podszywać i w niej uczestniczyć, choć widać, jakie wykonują przy tym wygibasy i jaki ból im to sprawia. I widać wściekłość, że „wstecznictwo” wygrywa, a nieeuropejskich wartości nie udało się wykorzenić. Przejawem tej wściekłości są różne incydenty podczas patriotycznych uroczystości, służące temu, żeby jeszcze choć trochę opóźnić pełny triumf polityki historycznej zakorzenionej w wartościach i posługującej się ważnymi dla Polaków symbolami. Żeby jeszcze starać się tę politykę obrzydzać. Takie, jak sądzę, było tło incydentów podczas państwowego pogrzebu „Inki” i „Zagończyka”. Ale tego procesu nie da się już zatrzymać, o czym świadczy przede wszystkim nastawienie najmłodszego pokolenia, w tym tych „dzieciaków” oraz nastolatek i nastolatków, których widzieliśmy bardzo przejętych 28 sierpnia 2016 r. w Gdańsku.
Wszystko wskazuje na to, że nie da się już we współczesnej Polsce wygrywać wyborów oraz rządzić bez uprawiania i wspierania polskiej polityki historycznej. Dlatego spodziewam się wysypu różnych przebierańców, którzy będą próbowali udowadniać, że oni właściwie nigdy polskiej polityce historycznej nie byli przeciwni, a wręcz ją współtworzyli. Ale Polacy nie są głupi.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/306594-soros-i-michnik-musza-byc-wsciekli-bo-bez-polskiej-polityki-historycznej-nie-da-sie-juz-wygrywac-wyborow?strona=2