„Warto być przyzwoitym”, mawiał, a nawet uczynił z tego zdania motto swojej książki Władysław Bartoszewski. Dla wielu niekwestionowany autorytet, Kawaler Orderu Orła Białego, były minister, niegdyś szef honorowego komitetu wyborczego PO, współzałożyciel komitetu wyborczego prezydenta Bronisława Komorowskiego, ba, już po śmierci wybrany na patrona KOD. Znaczy, postać prawie święta. Prawie, gdyż PiS ma własnych świętych, pożal się mocny Boże, których obdarowuje orłami i robi z tego orderu - tu cytat:
Partyjną przypinkę dla osób zasłużonych w krzewieniu jedynie słusznej ideologii narodowo-katolickiej oraz wspieraniu PiS.
Napisał to popularny inaczej autor bloga, dyżurny „publicysta” tygodnika „Polityka” Jan Hartman. Jego zdaniem order został zeszmacony przez prezydenta Andrzeja Dudę, oraz tych, którym go przyznano. Przez Michała Lorenca na przykład, „kompozytora muzyki do prawomyślnych politycznie filmów”, który jest „jednym z wielu dobrych polskich muzyków i nikim więcej, nie licząc umiłowania PiS”, albo przez Michał Kleiber, byłego prezesa PAN, czy np. przez Bronisława Wildsteina, „któremu można przypisać wszelkie cechy, lecz na pewno nie rzetelność dziennikarską i bezstronność”… - wywodzi filozof Hartman.
Człowiek wie, co i skąd wywodzi, w końcu z niejednego pieca chleb jadł. Niestety, choć do różnych opcji politycznych i liderów partii się przyklejał nie udało mu się dostać ani do Sejmu (z listy SLD), ani do europarlamentu (startował z pierwszej pozycji na liście Europa Plus Twój Ruch), więc pisze, smaga i siecze. Taki np. były rzecznik interesu publicznego Bogusław Nizieński, też kawaler Orła Białego, autor listy 550 tajniaków bezpieki - m.in. 335 adwokatów, 81 sędziów, 13 prokuratorów, ministrów, posłów, senatorów, wojewodów, ludzi mediów itd. - toż to łajza, sprzedawczyk paskudny, na dźwięk jego nazwiska Hartman ma wręcz odruch wymiotny. Dobrze pamięta ten „groteskowy exit” Nizieńskiego z Kapituły Orderu Orła Białego, za prezydentury Bronisława Komorowskiego, z powodu - jak ironizuje: „przyznania tego odznaczenia tak podłemu gadowi i wrogowi Polski, jakim jest, jak wiadomo, Adam Michnik”…
Gdyby to zależało od Hartmana, poczet kawalerów stanowiłyby postaci równie nieposzlakowane jak on sam, walczące i zdeterminowane, jak w haśle szefa PO Grzegorza Schetyny, aby „Wspólnie obronić Polskę” przed PiS i tą jego „dobrą zmianą”. Jednym z potencjalnych kandydatów, który mógłby przywrócić prestiż i szacunek do Orderu Orła Białego może być np. dyrektor Teatru Polskiego Krzysztof Mieszkowski, od niedawna sejmita z ramienia Nowoczesnej Ryszarda Petru. Oczytany, sztuki różne zna, mówi co myśli, a myśli słusznie. Ostatnio podzielił się swymi myślami z „New York Timesem”, jakież to dyktatorskie zapędy ma prezes PiS Jarosław Kaczyński. Niech Amis wiedzą z pierwszej ręki, bo nawet „NYT” miał wątpliwości co do tej „dyktatury”, skoro do tej pory Mieszkowskiemu ani jego trupie włos z głowy nie spadł za występowanie na demonstracjach KOD-u i brużdżenie rządowi własnego kraju. Dla zachowania parytetu płci, kandydatką na kawalerkę-orlicę mogłaby być np. Eliza Michalik. Kiedyś może błądziła, np. w „Ozonie”, wspierającym Kościół w sprawie przerywania ciąży, homoseksualizmu czy eutanazji, miała też niechlubny epizod z „Gościem Niedzielnym”, z „Gazetą Polską” i z Salonem.24.pl, ale pisała dla nich niechętnie, korzystała z cudzych tekstów, co de facto przypłaciła utratą pracy, jednak zmądrzała. Dziś otwarcie przyznaje, że „lubi seks”, nie lubi za to PiS i Kościoła. Ostatnio Michalik wezwała z łamów „Gazety Wyborczej”:
Droga opozycjo, nie jesteś od tego, żeby tańczyć, jak zagra ci PiS. Nie za to ci płacimy.
Ma pretensje do przeciwników partii Kaczyńskiego, że walczą tylko o Trybunał Konstytucyjny, co „nabija im punktów w sondażach”, a nie „Ratują Kobiet”, które nie mają prawa „dążyć do szczęścia”. Michalik dąży. I nie boi się, jako ten „Martin Luther King i wielu innych”, którzy „podejmowali walkę nie wtedy, gdy mieli pewność, że się uda, ale wtedy, gdy droga do zwycięstwa była trudna i żmudna, a samo zwycięstwo niepewne”. Postawa godna podziwu! Bez pudru, wprost:
Ile dobrych rzeczy można by w Polsce zrobić, gdyby nie strach opozycji, że PiS się wkurzy! Że pogrozi, postraszy Rydzykiem i nagonką na mszach w kościołach, wyzwie od niewierzących w Boga, a może i gestapowców (…), Polska mogłaby wreszcie zacząć żyć, gdyby nie strach przed tym, co zrobi i powie PiS
— zagrzmiała pani Eliza.
Nikt nie będzie przed nią „machał katolicyzmem jak cepem”, ona nie zatańczy jak „gra Kaczyński”, nie boi się, „co napisze >>wSieci<< i >>Do Rzeczy<<”, i nie ugnie się przed pisowskimi „szaleńcami” (biorę w cudzysłów, bo wszystko to jej licentia poetica). Czyż nie doskonała kandydatura do zgłoszenia przez Hartmana i wyróżnienia Orderem Orła, pardon orlicy? Dziwi mnie tylko, że jeszcze się nie porozumieli i nie rozpoczęli postulowanej przez profesora dyskusji o legalizacji związków kazirodczych, wszak, jak uzasadniał:
Być może piękna miłość brata i siostry jest czymś wyższym niż najwznioślejszy romans niespokrewnionych ze sobą ludzi?
Fakt, nie wszystko od razu, najpierw trzeba ustalić pryncypia i wzorce. Jak podsumował Hartmann:
Nie czas żałować róż, gdy płonie las, niemniej nawet gdy płonie polska konstytucja, wrzucona do ognia przez Jarosława Kaczyńskiego i Andrzeja Dudę, żal mi tego biednego orła (…), ile lat upłynie, zanim otrzymanie Orderu Orła Białego znowu stanie się zaszczytem?
— załkał na koniec.
Co do wzorców, skoro sam zacząłem od autorytetu, za jaki uchodzi dla wielu Władysław Bartoszewski, zamiast podsumowania pozwolę sobie skorzystać z frazeologii tego patrona KOD-u, choć akurat w innym kontekście:
Dlatego też postanowiłem nazwać rzeczy po imieniu i - jak ujął to jeden z przedwojennych satyryków - przestać uważać bydło za niebydło…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/304899-cepy-katolicyzmu-czerpiac-wzor-z-patrona-kod-u-bartoszewskiego-postanowilem-przestac-uwazac-bydlo-za-niebydlo