III RP i pół. Aby odciąć się od degrengolady po „upadku” komuny w Polsce nie wystarczy wymyślenie samego terminu IV RP

Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Właściwie nie wiadomo, śmiać się czy płakać…? Hanna Lis, była prezenterka TVP, wyżaliła się publicznie, że bardzo cierpi.

„Nigdy nie byłam szczególnie rozrzutna, a teraz muszę być bardzo oszczędna, bo od stycznia nie zarabiam, a muszę zapewnić byt dzieciom i mamie”,

stwierdziła w „Vivie”. Pojechała więc na wyspę Mykonos, żeby zebrać myśli, jak związać koniec z końcem, i nabrać siły. Najlepiej się zbiera i nabiera na tarasie w greckim słońcu, co sama zilustrowała zdjęciami wrzuconymi do internetu. Może państwo Lisowie zawarli intercyzę i mają rozdzielność majątkową, nie wiem, nie moja sprawa, do kieszeni nie zwykłem komuś zaglądać, skoro jednak pani domu zapragnęła poruszyć tę kwestię publicznie - …o ile mi wiadomo, zarabiali miesięcznie tyle, ile przeciętni Polacy przez lata. Poza tym, mąż pani Hanny, Tomasz Lis po rozstaniu z TVP nadal jest szefem „Newsweeka”, zarabia znakomicie, de facto nie tylko tam, i ma się świetnie, co i on zilustrował w internecie fotką z afrykańskiego safari. Należy mu się, niech wypocznie, wszak nie na próżno zdzierał gardło na demonstracjach Komitetu Obrony Demokracji…

Inna rzecz, że w cywilizowanym kraju szef redakcji straciłby posadę za taką stricte polityczną aktywność, bo łamie wszelkie zasady dziennikarskiej bezstronności, ale akurat w tym przypadku nie o obiektywizm przecież chodzi. Wszak polski rząd nie jest rządem wydawcy „Newsweeka” Ringier Axel Springer, który ma inne interesy i kryteria. Poza tym, rząd Prawa i Sprawiedliwości oraz wywodzący się z tej formacji prezydent nie są reprezentatywnymi władzami nawet dla Lecha Wałęsy. Co więcej, eksprezydent „noblysta” pokojowy gotów jest chwycić za pałę albo coś innego i poprowadzić KOD do walki, ma się rozumieć, w obronie demokracji. Wyjaśnił zresztą w „Die Welt”, że wstydzi się za Andrzeja Dudę…

Tragikomedia! Oto prosty, zakompleksiony elektryk, który miał więcej szczęścia do historii niż historia do niego, były donosiciel komunistycznej bezpieki, po rzekomym upadku komunizmu wzmacniacz „lewej nogi”, ma uchodzić za moralistę, podobnie jaki inni zakłamani beneficjenci i medialni rzecznicy starego układu, przeflancowanego do tzw. III RP. A kraj, w którym żyją, nie potrafi nawet rozliczyć zwykłego złodziejstwa państwowych akt. Zaiste, tragikomedia, której odtwórcami mimo woli jesteśmy my wszyscy.

Bronisław Wildstein skomentował właśnie na użytek „Super Expressu” kuriozalne stawienie historyka Sławomira Cenckiewicza pod pręgierzem za to, że śmie pytać o związek Wałęsy i podległego mu UOP z tragicznym w skutkach wybuchem domu, gdzie miały znajdować się teczki wówczas prezydenta RP, wcześniej szpicla SB o pseudonimie „Bolek”.

„Nie będziemy państwem prawa, jeżeli poważne przestępstwa będą tolerowane tylko dlatego, że ktoś posiada ważną pozycję społeczną”,

skwitował Wildstein, pod czym podpisuję się obiema rękami. Tym bardziej, że zastosował w swej opinii tryb warunkowy, czas przyszły, niedokonany. Nie chodzi bowiem o wyjaśnienie tylko tego zagadkowego wybuchu sprzed 21 lat.

„Ja jestem „my”, „Jak Pan w ogóle śmie mnie atakować? Atakowanie mnie, myślenie źle o mnie jest zbrodnią!”,

mówił Wałęsa zahaczany wcześniej o dossier z jego donosicielskiej działalności. W czym ma rację, w tym ma: mówiąc „my” myśli o sobie i wszystkich tych, którzy są w stanie zrobić wszystko, byle nie doszło do wiwisekcji ich życiorysów i do choćby moralnego osądu dramatów sprzed i już podczas istnienia III RP. Żadnych pytań, zwłaszcza takich, już samo myślenie o tym jest „zbrodnią”…

Przykra prawda jest taka, że choć mamy rząd Prawa i Sprawiedliwości, nie jesteśmy jeszcze państwem prawa. Cóż to bowiem za państwo prawa, w którym eksprezydent, obywatel Lech Wałęsa nazywa bezkarnie w internecie swego tragiczne zmarłego następcę Lecha Kaczyńskiego „smoleńskim mordercą niewinnych 95 osób”? Cóż to za państwo prawa, w którym dopiero po mojej twitterowej interwencji stosowne organy zajęły się internautą podżegającym do zmordowania szefa partii rządzącej Jarosława Kaczyńskiego, którego „trzeba będzie zabić”…?!

Zawłaszczona, zakłamana, zdeprawowana, aferoidalna, III RP wyrosła na gruncie PRL z wszelkimi koszmarnymi konsekwencjami braku rachunku sumień, zaniechania rozliczenia za morderstwa, przestępstwa i nazwania zwykłego łajdactwa łajdactwem. Mój redakcyjny kolega Wildstein nazywa to „zdeformowaną rzeczywistością”. To prawda, aparatczycy i służalcy reżimu komunistycznego nigdy nie oddali władzy, a jedynie się nią i wynikającymi stąd apanażami podzielili z ich dzisiejszymi ochroniarzami. Obowiązywała uchwycona okiem kamery oferta, złożona Wałęsie:

„Dogadajmy się, a wszyscy będziemy jeździli takimi mercedesami”,

przypieczętowana przez niego w powyborczym toaście: „Zdrowie wasze w gardła nasze!”…

Zdobycie władzy przez PiS nie oznacza jeszcze IV RP, co najwyżej mamy III RP i pół. Aby wykorzenić degrengoladę po „upadku” komunizmu w Polsce nie wystarczy symboliczne określenie cezury, potrzebna jest determinacja i konsekwencja w działaniu. Ale początek dobrej zmiany już jest, co widać nawet z greckiej wyspy Mykonos…

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych