Żurawski vel Grajewski o napięciu wokół Krymu: Nie możemy wykluczyć wojny. „Jeśli Putin chce podważyć spoistość NATO, najpierw musi oczyścić sobie przedpole”. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube/screenshot
Fot. YouTube/screenshot

Dlaczego akurat teraz? W momencie, gdy Zachód jest bardziej skłonny niż kiedykolwiek zdjąć sankcje z Rosji?

To jest podyktowane myśleniem w rodzaju: „Teraz albo nigdy!”. Mamy pewien paraliż decyzyjny związany z wyborami w USA, co jest zresztą powtórzeniem doświadczenia z 2008 roku, czyli inwazji na Gruzję. Wtedy również szykowały się wybory za Oceanem, a świat był zajęty igrzyskami olimpijskimi. Mamy też bardzo obiecujących z punktu widzenia Kremla kandydatów na prezydenta USA. To skłaniałoby do wniosku, że Rosja powinna poczekać na skonsumowanie tego zamieszania, którego w wyobraźni decydentów na Kremlu należy się spodziewać w związku z wyborami w Stanach Zjednoczonych. Mamy też w przyszłym roku wybory w Niemczech i we Francji, parlamentarne i prezydenckie, z perspektywą destabilizacji przez zamachy terrorystyczne i kryzys imigracyjny. To tez byłyby przesłanki za tym, by czekać, aż chaos się rozkręci, co osłabiłoby decyzyjność i reaktywność w tych krajach. Z drugiej strony można by także wysnuć wniosek, że gdyby Putin chciał podjąć próbę podważenia spoistości NATO, to powinien rozegrać kampanię ukraińską wcześniej i mieć skrzydło południowe zabezpieczone. Ona tego oczywiście nie da radę zrobić. Ale takie jest rozumowanie Kremla. Czekając na „szczęśliwy” rozwój wydarzeń na Zachodzie należy sobie oczyścić przedpole.

Jak się to łączy z nowo odkrytą przyjaźnią z Turcją i rosyjskimi manewrami na Morzu Czarnym?

To jest kolejny element rosyjskiej strategii: czyli sparaliżowanie wojskowe Turcji. Trudno sobie wyobrazić, by turecka armia po zacieśnieniu więzi Ankary z Kremlem energicznie zareagowała w ramach NATO i we współdziałaniu z USA na rosyjską ekspansję w basenie Morza Czarnego. To jest kolejna przesłanka ku temu, że Rosjanie uważają obecną sytuację i układ w Europie za szansę, którą należy wykorzystać. Moim zdaniem jednak nie doceniają Ukraińców, uważają, że im łatwo pójdzie, a tak zapewne nie będzie.

Zachód Ukrainie na pewno nie przyjdzie z pomocą….

Oczywiście. Ale podbój 45-milionowego kraju o tej rozległości terytorialnej i rozbudzonego patriotycznie, z armią, która od dwóch lat trenuje operacje wojenne z Rosją, nie będzie łatwe. Ukraińska armia liczy ok. 200 tys. żołnierzy, a ukraińska ludność jest zdeterminowana, by nie żyć już nigdy więcej pod rosyjską dominacją. Jeśli Rosja rzeczywiście zaatakuje Ukrainę szybko zorientuje się, że popełniła fundamentalny błąd.

Rozmawiała Aleksandra Rybińska

« poprzednia strona
12

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych