Akcja oczerniania prezydenta w rocznicę sprawowania przez niego urzędu przez tzw. opozycję, godzi w dobre imię Polski

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Krzysztof Sitkowski / KPRP
fot. Krzysztof Sitkowski / KPRP

Jesteśmy właśnie po okresie, kiedy Polska odniosła niebywałe sukcesy, organizując szczyt NATO i Światowe Dni Młodzieży. Akurat wtedy, na tle możnych tego świata można zobaczyć klasę prezydenta. I każdy uczciwy Polak może być dumny, z tego, że ktoś taki jak Andrzej Duda, a w zasadzie państwo Dudowie nas reprezentują. Eleganccy, obyci, znający języki, a do tego Andrzej Duda jest wyśmienitym mówcą.

Niezależnie od poglądów politycznych, istnieje coś takiego jak rzetelna ocena. I w takiej ocenie Andrzej Duda po roku prezydentury zasługuje na najwyższe uznanie. Był to rok niezwykłej aktywności, szczególnie międzynarodowej, a przede wszystkim pojawiła się nowa jakość polskiej prezydentury. Mamy młodego, energicznego, wykształconego i sympatycznego najwyższego funkcjonariusza państwa. Porównywanie z Bronisławem Komorowskim nie ma oczywiście większego sensu, trafnie to kiedyś ujął Łukasz Warzecha, że: „To tak jakby porównywać najnowsze Porsche ze sklepanym Polonezem”, ale parę wyczynów warto odświeżyć. Łączenie się w „bulu i nadzieji”, klapnięcie na fotel w Wilanowie, zanim usiedli goście, Kanclerz Merkel i prezydent Francji, bredzenie prezydentowi Obamie, że żonie należy ufać, ale też sprawdzać czy jest wierna, czy wreszcie kultowa scena z wejściem na fotel w parlamencie Japonii. Czy prezydent Andrzej Duda, miał wpadki takiego kalibru jak jego poprzednik?

Czy są jakiekolwiek racjonalne przesłanki by po roku sprawowania urzędu, nacierać na niego tak zajadle, poprzez demonstrację uliczną, spot czy niewybredne wpisy, choćby na Twitterze? Nawet nieoszczędzany przez przemysł pogardy Lech Kaczyński, nie był atakowany demonstracją na Krakowskim Przedmieściu. Pieczeniarze przywykli do pławienia się w przywilejach ciągle nie mogą zaakceptować faktu, że przestali być pupilkami władzy.

Rachityczniejące zadymki KOD, wzbudzają raczej zażenowanie, niż są w stanie zagrzać masy do boju, jednak ich wydźwięk jest dość symptomatyczny. W sobotę, 6 sierpnia, hasłem wiodącym było „Andrzej Duda pod Trybunał”. Rzekomo Andrzej Duda sprawując swój urząd popełnił jakieś niewyobrażalne przekroczenia uprawnień. Jest to oczywista bzdura, ale właśnie ta bzdura idzie w świat, rozpowszechniona przez polskojęzyczne media i kalkującą je lewacką prasę światową.

Efekt jest taki, że uszczerbku doznaje nie tyle wizerunek samego prezydenta co wizerunek Polski. Dla prywaty i hucpy, a być może za pieniądze płynące spoza kraju, awanturnicy pozwalają sobie na bezwzględne niedorzeczności. Za wszelką cenę nie dają nam się cieszyć z autentycznych osiągnięć, których ostatnio jest sporo, i tych politycznych, i tych sportowych, tylko zatruwają nam codzienność.

Zeszłoroczne zwycięstwo Andrzeja Dudy i objęcie funkcji prezydenta, to był przełomowy moment w zatęchłej rzeczywistości wygenerowanej przez peowską butę. Wydawało się, że „towarzycho” ma już wszystko, wszelkie urzędy, wręcz całe państwo do dyspozycji, darmowe imprezy w knajpach i co najważniejsze szkolną w Moskwie Państwową Komisję Wyborczą. To, dlatego prezydent Komorowski, wynajął swoje prywatne mieszkanie na dziesięć lat, będąc pewny dwóch kadencji. To, dlatego Adam Michnik ogłosił, że Bronisław Komorowski może przegrać w jednym przypadku (zawsze to warto cytować): „Po pijanemu na pasach, przejedzie niepełnosprawną zakonnicę w ciąży”. Niespodziewanie platformerskie imperium, pilnujące wielkich interesów, praktycznie się rozpadło..

Atak na prezydenta Andrzej Dudę, w rocznicę sprawowania urzędu, jest czymś ewidentnie nieprzyzwoitym.

Czym innym jest krytyczna ocena, i tu pewnie by się znalazło parę mankamentów i rzeczy, które mogłyby wyglądać lepiej. Choćby ostatnia sprawa z Frankowiczami, którym w kampanii prezydent obiecał pomoc, wzbudza pewne zaniepokojenie. Nie wypada po roku, mówić, że mieliśmy za mało czasu i jeszcze kiedyś to załatwimy. Sprawa oczywiście nie jest prosta i wzbudza skrajne emocje, ale jednak państwo musi bronić obywateli przed pazernością banków.

W całym tym karkołomnym ataku na prezydenta, najśmieszniejsze jest to, że niewywiązywanie się z obietnic wyborczych, zarzucają mu ci, którzy na niego nie głosowali.

Po tym roku widać wyraźnie, że Andrzej Duda nie stracił impetu z kampanii wyborczej, kiedy to swoją osobowością przeważył szalę zwycięstwa. Ponad to dowiódł, że jest mężem opatrznościowym, godnym sprawowania belwederskiego urzędu w czasach wcale nie łatwych dla Europy.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych