Rok minął jak, za przeproszeniem, w mordę strzelił i najwyższy czas wywalić całą prawdę i tylko prawdę o Andrzeju Dudzie. Wyznam, że z trudem przychodzi mi nazywanie następcy Bronisława Komorowskiego i innych wielkich poprzedników „prezydentem”, bo jaki jest koń, każdy widzi.
A jeśli ktoś jeszcze nie dostrzegł, niech sięgnie do mediów jedynie obiektywnych i niestrudzonych w uzmysławianiu prawdy i tylko prawdy, które na tę sobotnią okoliczność wykładają kawę na ławę…
Weźmy dla przykładu tego pierwszego wielkiego, pookrągłostołowego Wojciecha Jaruzelskiego - generałem był? Był! A przecież za darmo się nim nie zostaje. Armię potrafił zmobilizować jak nikt, porządek lubił w polu i zagrodzie, ludzie nawet w ziemie śnieg odgarniali. I z sąsiadami zza Buga i Odry dobrze trzymał, a gdy któryś był w potrzebie, jak bratni Czesi, spieszył z pomocą, nawet prosić go nie musieli. Dla warchołów nie miał litości. Więc słusznie powierzono mu najwyższy urząd w państwie i pochowano z honorami, gdy już przeszedł na drugą stronę…
Albo na przykład jego następca Lech Wałęsa. To dopiero gigant! Pokojowo nastawiony, gdyby jednak doszło co do czego, pały by użył, a może i coś jeszcze nawet przeciw związkowcom z „Solidarności”, która go wyniosła. Władzę umacniał i umocniłby jeszcze bardziej, gdyby mu nie przeszkodzono w tym dziele. Wiadomo, ma, Polacy to naród trudny, kłótliwy jak cholera, i głupi, a i do donosów na bliźniego swego skory. Wałęsa gotów jest służyć sprawie i dziś, czeka tylko na wezwanie. Odznaczeń ma całą furmankę, zasłużył jak nikt na świecie, a przy tym poczucia humoru mu nie brakuje. Tęgi z niego aforysta, jest więc szansa, że dostanie drugiego Nobla w dziedzinie literatury użytkowej.
Po Wałęsie z Matką Boską w klapie - nie wiedzieć czemu Jasna Pani przerwała jego misję - nastał ateista Aleksander Kwaśniewski, któremu ten pierwszy skłonny był początkowo podać co najwyżej nogę. Z czasem jednak pojął swój błąd. Kwaśniewski to swój chłop, każda Polka chciała Olka. Zatańczyć mógł i zaśpiewać, towarzyski był bardzo. Też nie miał, jak poprzednik, magistra, ale również rozumiał, co to wyższe racje. Bardzo się udzielał na rzecz, i to mimo, że dokuczały mu golenie i różne wirusy egzotyczne. Potrafił jednak zachować równowagę, co udowodnił m.in. w Charkowie. I on służy dziś radą, nikt nie zaprzeczy, że doświadczenie ma nie byle jakie, zdobyte jeszcze za czasów niezapomnianego, prostolinijnego generała. To doradzi kto z kim powinien trzymać, z kim się łączyć, to podsunie, kogo przechrzcić, ludzie go jednak nie słuchają bo - już nadmieniałem - kłótliwi są, niestety.
Ten po Kwaśniewskim, Lech Kaczyński, to była klapa na całego. Wyjątkowy awanturnik! Jątrzył, rozniecał, i Polskę chciał podpalić. Wpychał się wszędzie, wykłócał nawet o samolot, żeby polecieć do Brukseli i nabruździć premierowi, tak dzielnie walczącemu o nasze, polskie sprawy. Tragiczna postać. Ale, że o zmarłych nie mówi się źle, nie będę dalej przypominał jak jątrzył i jak bruździł, świeć Panie nad Jego duszą!
Po Kaczyńskim miejsce pod żyrandolem zajął pierwszy łowczy Rzeczpospolitej Bronisław „Bul”-Komorowski. Wybitna postać, znana w kraju i daleko poza granicami, nawet w Japonii. Aliści krnąbrni Polacy nie potrafili docenić, jaki mieli skarb. Tak się starał, taki był zaangażowany i zapracowany, że niekiedy musiał nawet zdrzemnąć się podczas wykonywania obowiązków reprezentacyjnych. Szkoda chłopa, bardzo kochał swoją pracę. Tak bardzo, że na odchodne zabrał z pałacu parę pamiątek, niech dziatwa i wnuki wnuków wiedzą do czego doszedł. Wszystko był gotów dla narodu poświęcić, orła z czekolady mu ufundował, niestety, niewdzięczni Polacy go oszukali. Niby wszyscy go zapewniali, że nie miał z kim przegrać, a wygrał ten Duda właśnie.
Ale, nie czas żałować róż, gdy płoną lasy. Jest źle, a może być jeszcze gorzej, więc coś trzeba zrobić! Na szczęście są tacy, którzy to widzą i nie milczą: „Andrzej Duda przed trybunał!”, huknęli wiedzący z Komitetu Obrony Demokracji. Tacy się nie ugną, nie rozproszą, mimo groźby represji zorganizowali pikietę pod Pałacem Prezydenckim i mu wygarnęli. „Gazeta Wyborcza” to udokumentowała. Sondaż przeprowadziła wśród pikietujących - kto nie wierzy, niech sam poczyta, zobaczy i posłucha na jej portalu, co lud myśli o Dudzie. Komu nie chce się czytać, wystarczy że rzuci okiem na historię obrazkową pt. „Andrzej Duda uratował hostię, uratuje świat. Najlepsze memy z bohaterskim prezydentem”…
cd na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Rok minął jak, za przeproszeniem, w mordę strzelił i najwyższy czas wywalić całą prawdę i tylko prawdę o Andrzeju Dudzie. Wyznam, że z trudem przychodzi mi nazywanie następcy Bronisława Komorowskiego i innych wielkich poprzedników „prezydentem”, bo jaki jest koń, każdy widzi.
A jeśli ktoś jeszcze nie dostrzegł, niech sięgnie do mediów jedynie obiektywnych i niestrudzonych w uzmysławianiu prawdy i tylko prawdy, które na tę sobotnią okoliczność wykładają kawę na ławę…
Weźmy dla przykładu tego pierwszego wielkiego, pookrągłostołowego Wojciecha Jaruzelskiego - generałem był? Był! A przecież za darmo się nim nie zostaje. Armię potrafił zmobilizować jak nikt, porządek lubił w polu i zagrodzie, ludzie nawet w ziemie śnieg odgarniali. I z sąsiadami zza Buga i Odry dobrze trzymał, a gdy któryś był w potrzebie, jak bratni Czesi, spieszył z pomocą, nawet prosić go nie musieli. Dla warchołów nie miał litości. Więc słusznie powierzono mu najwyższy urząd w państwie i pochowano z honorami, gdy już przeszedł na drugą stronę…
Albo na przykład jego następca Lech Wałęsa. To dopiero gigant! Pokojowo nastawiony, gdyby jednak doszło co do czego, pały by użył, a może i coś jeszcze nawet przeciw związkowcom z „Solidarności”, która go wyniosła. Władzę umacniał i umocniłby jeszcze bardziej, gdyby mu nie przeszkodzono w tym dziele. Wiadomo, ma, Polacy to naród trudny, kłótliwy jak cholera, i głupi, a i do donosów na bliźniego swego skory. Wałęsa gotów jest służyć sprawie i dziś, czeka tylko na wezwanie. Odznaczeń ma całą furmankę, zasłużył jak nikt na świecie, a przy tym poczucia humoru mu nie brakuje. Tęgi z niego aforysta, jest więc szansa, że dostanie drugiego Nobla w dziedzinie literatury użytkowej.
Po Wałęsie z Matką Boską w klapie - nie wiedzieć czemu Jasna Pani przerwała jego misję - nastał ateista Aleksander Kwaśniewski, któremu ten pierwszy skłonny był początkowo podać co najwyżej nogę. Z czasem jednak pojął swój błąd. Kwaśniewski to swój chłop, każda Polka chciała Olka. Zatańczyć mógł i zaśpiewać, towarzyski był bardzo. Też nie miał, jak poprzednik, magistra, ale również rozumiał, co to wyższe racje. Bardzo się udzielał na rzecz, i to mimo, że dokuczały mu golenie i różne wirusy egzotyczne. Potrafił jednak zachować równowagę, co udowodnił m.in. w Charkowie. I on służy dziś radą, nikt nie zaprzeczy, że doświadczenie ma nie byle jakie, zdobyte jeszcze za czasów niezapomnianego, prostolinijnego generała. To doradzi kto z kim powinien trzymać, z kim się łączyć, to podsunie, kogo przechrzcić, ludzie go jednak nie słuchają bo - już nadmieniałem - kłótliwi są, niestety.
Ten po Kwaśniewskim, Lech Kaczyński, to była klapa na całego. Wyjątkowy awanturnik! Jątrzył, rozniecał, i Polskę chciał podpalić. Wpychał się wszędzie, wykłócał nawet o samolot, żeby polecieć do Brukseli i nabruździć premierowi, tak dzielnie walczącemu o nasze, polskie sprawy. Tragiczna postać. Ale, że o zmarłych nie mówi się źle, nie będę dalej przypominał jak jątrzył i jak bruździł, świeć Panie nad Jego duszą!
Po Kaczyńskim miejsce pod żyrandolem zajął pierwszy łowczy Rzeczpospolitej Bronisław „Bul”-Komorowski. Wybitna postać, znana w kraju i daleko poza granicami, nawet w Japonii. Aliści krnąbrni Polacy nie potrafili docenić, jaki mieli skarb. Tak się starał, taki był zaangażowany i zapracowany, że niekiedy musiał nawet zdrzemnąć się podczas wykonywania obowiązków reprezentacyjnych. Szkoda chłopa, bardzo kochał swoją pracę. Tak bardzo, że na odchodne zabrał z pałacu parę pamiątek, niech dziatwa i wnuki wnuków wiedzą do czego doszedł. Wszystko był gotów dla narodu poświęcić, orła z czekolady mu ufundował, niestety, niewdzięczni Polacy go oszukali. Niby wszyscy go zapewniali, że nie miał z kim przegrać, a wygrał ten Duda właśnie.
Ale, nie czas żałować róż, gdy płoną lasy. Jest źle, a może być jeszcze gorzej, więc coś trzeba zrobić! Na szczęście są tacy, którzy to widzą i nie milczą: „Andrzej Duda przed trybunał!”, huknęli wiedzący z Komitetu Obrony Demokracji. Tacy się nie ugną, nie rozproszą, mimo groźby represji zorganizowali pikietę pod Pałacem Prezydenckim i mu wygarnęli. „Gazeta Wyborcza” to udokumentowała. Sondaż przeprowadziła wśród pikietujących - kto nie wierzy, niech sam poczyta, zobaczy i posłucha na jej portalu, co lud myśli o Dudzie. Komu nie chce się czytać, wystarczy że rzuci okiem na historię obrazkową pt. „Andrzej Duda uratował hostię, uratuje świat. Najlepsze memy z bohaterskim prezydentem”…
cd na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/303656-prezydent-malowany-opozycja-ma-racje-po-roku-urzedowania-dudy-to-juz-pewne-ze-nie-mozna-na-niego-liczyc?strona=1