Bogdan Pęk dla wPolityce.pl: Najlepszą oceną mojej pracy jest dla mnie wynik wyborczy mojego syna

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPoliytyce.pl
fot. wPoliytyce.pl

Z Bogdanem Pękiem, byłym senatorem PiS, obecnie członkiem rady nadzorczej Banku Pocztowego S.A. rozmawiamy o ochronie majątku narodowego przed „rabunkową prywatyzacją”, negocjacjach z Unią Europejską i o dobrej zmianie w Polsce.

wPolityce.pl: Co się z Panem działo przez ostatni rok?

Byłem trochę w stanie spoczynku. Brałem aktywny udział w kampanii wyborczej, zarówno prezydenckiej, jak i parlamentarnej. Intensywnie promowałem mojego syna, który również został senatorem. Tu ciekawostka – nie ma dla mnie lepszego dowodu na to, jak ludzie oceniają moją pracę niż wynik wyborczy mojego syna, który był rewelacyjny. Dostał ponad 50% głosów w swoim okręgu i wygrał we wszystkich gminach. Ludzie znają mnie 30 lat, więc wiedzą jakim jestem człowiekiem.

wPolityce.pl: Nie żal Panu trochę polityki?

Cały czas mocno angażuję się społecznie, dostaję mnóstwo zaproszeń na wiece, dożynki, spotkania różnych grup patriotycznych. Zawsze z przyjemnością korzystam z takich zaproszeń, zwłaszcza, że mam dar publicznego przemawiania i nie wyszedłem z wprawy.

wPolityce.pl: Jak Pan ocenia dotychczasowe działania nowego rządu? Mamy do czynienia z dobrą zmianą?

Moim zdaniem działania rządu są znaczenie lepsze niż wynik sondażowy. Ten utrzymuje się na mniej więcej takim poziomie, jak wynik wyborczy, a przecież rząd bardzo dużo już dokonał. To nie tylko 500+, ale cały szereg działań przywracających normalność i godność Polski. Przede wszystkim prezydent i rząd wykazują inną mentalność w stosunku do możnych tego świata. Dbają o majątek narodowy. To wszystko jest dość dziwne, bo notowania powinny znacznie wzrosnąć, a tak się nie dzieje.

wPolityce.pl: Pamiętajmy jednak, że PiS w sondażach wciąż ma lepszy wynik niż połączone wyniki PO i Nowoczesnej. To dość symptomatyczny sygnał, bo pokazuje, że jednak większość Polaków dobrze ocenia rząd i prezydenta. W sobotę mija rok od zaprzysiężenia Andrzej Dudy - chciałem zapytać o pańską ocenę jego pracy. Jak wypada na tle swojego poprzednika?

Muszę tu przyznać, że należałem do tych nielicznych osób, które zaraz po nominacji Andrzeja Dudy na kandydata na prezydenta, były przekonane, że to będzie w przyszłości świetny prezydent. To porównanie prezydenta Dudy i prezydenta Komorowskiego uwypukla jeszcze bardziej atuty Andrzeja Dudy. Świetnie zna języki, rewelacyjnie wypada w mediach, jest bardzo dobrym mówcą. Z jego wystąpień bije żywa wiedza i inteligencja. W wielu miejscach jest to wręcz odwrotność byłego prezydenta. Dziś Andrzej Duda wyrósł na męża stanu. To już nie jest człowiek mianowany, to prezydent Rzeczypospolitej, który nadaje Polsce dużo dobrego światła.

wPolityce: Zasługi prezydenta z pewnością należy docenić, ale to jednak nie Andrzej Duda jest architektem dobrej zmiany.

Nie ulega wątpliwości, że w prawicowym, patriotycznym środowisku kluczową postacią jest Jarosław Kaczyński. Bez jego woli, pomysłów i determinacji nie byłoby prezydenta Dudy, nie byłoby też zwycięstwa na prawicy. Co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Jarosław Kaczyński przeżywa swoje najlepsze lata jako polityk. To on scementował patriotyczne środowisko, wybrał prezydenta Dudę, ustąpił miejsca premier Szydło, która również okazała się bardzo sprawnym politykiem. To wszystko są decyzje, które należy zapisać na rzecz Jarosława Kaczyńskiego. Bez nadmiernego kadzenia – to jest sukces, którego ojcem i architektem jest Jarosław Kaczyński. Ale trzeba pamiętać, że ma on już swoje lata. Jeszcze jedna, może dwie kadencje i będzie przechodził w stan spoczynku. Dlatego tak ważne jest to, co zostanie po nim. Na pewno będzie to Andrzej Duda, dziś polityk klasy międzynarodowej i kilku innych bardzo ważnych działaczy, którzy będą dbać o pomyślność obozu patriotycznego. Oczywiście pod warunkiem, że się nie pokłócą.

wPolityce.pl: Wielokrotnie wypowiadał się pan negatywnie o sposobie przeprowadzenia prywatyzacji w Polsce, nazywając ją często „prywatyzacją rabunkową”. Mówił pan, że rządzącym Polską w latach 90. brakowało dbałości o polski majątek. Z kolei rząd PiS-u bardzo silnie akcentuje właśnie troskę o narodowy kapitał. To jest jedna z głównych osi sporu dla obozów walczących w Polsce o władzę?

Ja byłem jednym z pierwszych polityków, którzy podkreślali bardzo mocno, już w latach 90., że kluczowe znacznie dla przyszłości narodu i przyszłości państwa będzie miała własność. Byli wówczas tacy „mężowie stanu” ja Janusz Lewandowski, który oświadczył publicznie, że Polacy nie będą żyli z „własności” tylko z pracy. Niemal nikt nie zwrócił wówczas uwagi na tę wypowiedź, choć w mojej ocenie była haniebna. Pokazywała też, że kluczowym celem niektórych polskich polityków było to, aby uczynić z Polaków ludzi pracujących dla możniejszych i bardziej zasobnych sąsiadów. Prywatyzacja sama w sobie nie jest złem – problemem były warunki w jakich to przeprowadzono. To była skandaliczna wyprzedaż majątku narodowego. Główna różnica w myśleniu jest taka, że zarówno postkomuniści, jak i część elity postsolidarnościowej, np. rząd Buzka to byli ludzie, którzy nie potrafili rozumować w kategoriach polskiej racji stanu. Oni nie rozumieli co to znaczy suwerenne państwo i domagali się tego, aby tę nową, polską przestrzeń wolności ktoś wypełnił. Najprostsze wówczas hasło, które dominowało wówczas na prawicy, czyli „wczoraj Moskwa dziś Bruksela” oddaje sens tego myślenia. W istocie oznaczało to miękkie przejście od podległości Kremlowi do podległości korporacjom, wielkim bankom i koncernom zachodnim. Tak oddano znaczą część majątku narodowego, w tym banki, niektóre w sposób skandaliczny, tak jak np. Bank Śląski. Ja byłem wówczas przewodniczącym Komisji Przekształceń Własnościowych i bardzo ostro się temu sprzeciwiłem. Architekci tej prywatyzacji, panowie Borowski, Kawalec i Sikora, stracili wówczas posady i późniejsza prywatyzacja banków przebiegała w nieco bardziej łagodny sposób, nie sprzedano wszystkiego.

wPolityce.pl: W zasadzie w całym procesie prywatyzacji myślowym paradygmatem polskiej polityki było hasło, że „kapitał nie ma narodowości”. Dziś okazuje się, że kapitał jednak ma narodowość. Nie ukrywają tego Niemcy, Francuzi, Brytyjczycy, w zasadzie wszyscy dbają przede wszystkim o swoje interesy. A jednak, mimo wszystko, ważna oś sporów w Polsce przebiega wokół przekonania, że interes europejski powinien być dla nas równie ważny, o ile nie ważniejszy, niż polski.

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że dzisiejszy świat idzie w złym kierunku. Koncentracja kapitału, a co za tym idzie – władzy, w rękach kilkuset osób w skali świata jest niebywała. Ostatnie informacje są takie, że 400 osób w Stanach Zjednoczonych ma 95% własności, a dwie największe korporacje finansowe dysponują majątkiem 100 bilionów dolarów. To jest rzecz, która nigdy w historii ludzkości nie miała miejsca, zawsze była jakaś klasa średnia. Czy polscy politycy naprawdę uwierzyli w to, że kapitał nie ma narodowości? Nie wydaje mi się. Stawiam tezę, że oni raczej uwierzyli w coś innego. W to, że nie muszą się liczyć z własnym narodem, bo jeżeli będą z nich zadowoleni możni tego świata, więc czołówka UE, właściciele wielkich korporacji, banków, a co za tym idzie – media, to łatwo będą wygrywać kolejne wybory. To pokazała Platforma, która wygrywała kolejne wybory prowadząc jednocześnie fatalną, rabunkową politykę i wyprzedając resztę narodowego majątku, oddając suwerenność właściwie za nic. Tak samo negocjowano warunki wejścia do UE. Dokonał tego rząd Leszka Millera z PSL-em, a ja w sprzeciwie do tych warunków wystąpiłem z PSL-u…

wPolityce.pl: No tak, koledzy Pana wówczas twierdzili że nie było innego wyjścia i musieliśmy akceptować takie warunki.

Kłamią! To znaczy, że co? Że gdybyśmy np. wywalczyli równe traktowanie polskich rolników i uzyskalibyśmy około większe dopłaty do produkcji rolnej, to nie zgodzono by się na przyjęcie nas do Unii? Z tych 10 państw, które wówczas powiększały UE, Polska stanowiła połowę potencjału gospodarczego, obszarowego i ludnościowego. Dodatkowo, położenie Polski było absolutnie strategiczne. Bez Polski to poszerzenie by nie miało sensu. Dałoby się wywalczyć znacznie lepsze warunki, wystarczyło tylko przyjąć tezę, że negocjuje się z pozycji gospodarza i właściciela, a nie z pozycji człowieka, który swoją szafę widzi w przyszłości na europejskich salonach, a nie tutaj, w Polsce.

cd na następnej stronie

wPolityce.pl: To, o czym Pan mówi, w mocny sposób mówi koresponduje ze słowami ministra Skarbu Państwa Dawida Jackiewicza, który często podkreśla wagę patriotyzmu gospodarczego i mówi, że o polską gospodarkę muszą troszczyć się patrioci. Zatem ostatnie pytanie – czy pańskie długoletnie doświadczenie parlamentarzysty, olbrzymia wiedza, działalność w komisjach parlamentarnych, czy to wszystko zaprocentuje na nowym stanowisku Pana pracy?

Niezależnie od wściekłych ataków na moją osobę, jakie w tej chwili obserwuje, głównie w niemieckich mediach, nikt nie może zaprzeczyć, że jestem gwarantem uczciwości, dbałości o polskie narodowe mienie i gospodarność w tym obszarze, na który będę miał jakiś wpływ. Tu na pewno nie będzie żadnych przekrętów, dzikich sprzedaży i bezrozumnych działań. Moje życie to 25 lat nienagannej służby państwu. Na wszystkich pozycjach na których byłem, byłem zawsze twardy, uczciwy, bezkompromisowy. Dbałem zarówno o interes ludzi, jak i polskiej przedsiębiorczości. Jestem człowiekiem, którego nie można ani kupić ani zastraszyć. Doskonale rozumiem, jaka jest strategiczna sytuacja bankowości europejskiej, światowej i polskiej. Polska za wszelką cenę musi utrzymać możliwie największy kawałek polskiej bankowości w polskich rękach. Jeżeli tak się nie stanie, staniemy się całkowicie zależni od obcego kapitału, będziemy pozbawieni możliwości prowadzenia racjonalnych działań naprawczych i reform, które wymagają narzędzi i środków na ich finansowanie.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych