Choroba szalonych imigrantów oraz inne tajemnice sezonu ogórkowego

Redaktorzy tygodnika „Polityka” próbują rozkminić fenomen 500+. Mają różne teorie, jedna głosi, że lemingi, którym ten dodatek się należy, są w szoku poznawczym i psychologicznej pułapce. Bowiem z  jednej strony nienawidzą PiS z całego serca, ale jak tu gryźć rękę, która ich karmi oraz przyodziewa? Tym samym, bez swojej wiedzy i zgody, ci nieszczęśnicy są prowadzeni na krótkiej smyczy przez PiS. Inna hipoteza bystrych badaczy głosi, że  500+ ma przemożny wpływ na Trybunał Konstytucyjny, gdyż jego poparcie zaczęło spadać po wprowadzeniu tego projektu. Dobrze, że już dawno odkryto, iż przypływy i odpływy oceanów powoduje księżyc.

Ale ja mam dla śledczych „Polityki” inną enigmę związaną z tym projektem, która jest wręcz tej klasy, co fenomen bajkowego stoliczka, który sam się nakrywał z jedzeniem i wyszynkiem. Według mediów z tej samej stajni co Polityka, beneficjenci 500+ za te pieniądze – w końcu to tylko parę setek – kupują sobie samochody, jeżdżą na urlopy nad morze, tam piją na umór, jedzą jak za króla Sasa, a żony wysiadują w salonach piękności. I nie wracają już do roboty, bo im się nie opłaca. Potem zaś kupują sobie większe mieszkania. Wszystko im załatwia te marne pięćset złotych. Nielicho, jak na oficjalną wartość nabywczą polskiej waluty. Jeśli redaktorzy Polityki rozwikłają tę zagadkę, to kto wie, może nawet mowa Ryszarda Petru wkrótce nie będzie miała dla nich tajemnic?

W sezonie ogórkowym zabłysnął dawnym blaskiem Sławomir Nowak, mistrz polskiej infrastruktury i zegarmistrz światła autostradowy. Podobno Ukraińcy zachwycili się jego profesjonalizmem i odpornością na korupcję i ma stanąć na czele ichniej dyrekcji dróg publicznych. Polscy uczeni politolodzy zachodzą w głowę, czy przeoczyli geniusz delikwenta, czy też Ukraińcy popadli w jakąś traumę, która prowadzi do samounicestwienia. Moim zdaniem uwiódł ich specyficzny czar Nowaka, dzięki któremu zrobił taką karierę w PO. On ma bowiem niezwykły talent przybierania szalenie merytorycznego wyrazu twarzy w każdej sytuacji. Nawet w ławach rządowych Sejmu, gdy niechcenia zsuwał rękaw, żeby błysnąć nowym zegarkiem, to miał minę, jakby w pamięci obliczał, czy aktualny deficyt budżetowy zgadza się z założeniami ustawy.

Tymczasem w zachodniej Europie rozprzestrzenia się wirus tajemniczej choroby psychicznej, która dotyka imigrantów, wyłącznie islamskich. Wirus zalęgł się w Niemczech, przeskoczył do Francji, a teraz już przepłynął kanał La Manche i jest w Anglii. Stamtąd już tylko skok przez Atlantyk. Tak zwana „choroba szalonych imigrantów” przenosi się poprzez szeroko rozumiane narzędzia gospodarstwa domowego – noże, siekiery, brzytwy i maczety. Miejmy nadzieję, że polski rząd wprowadzi embargo na ostre przedmioty z zachodu, a na wszelki wypadek na cały sektor AGD.

Trybunał Konstytucyjny już całkiem się pogubił. Nie wiadomo po co się zbiera w sprawie najnowszej ustawy, skoro prezes Rzepliński ogłosił wyrok jeszcze zanim została opublikowana. Równie dobrze nasi czcigodni konstytucjonaliści mogliby się teraz zebrać, żeby wydać wyrok w sprawie niekonstytucyjności następnej ustawy o TK, której PiS jeszcze nie napisał, ale na pewno już się zabiera do pisania. Wtedy mieliby trochę luzu przy kolejnej, która niewątpliwie już świta w Sejmie. W międzyczasie mogą udać się na urlop nad cudnie pachnące polskie morze we wrześniu, kiedy beneficjenci 500+ wrócą już do swoich nowych rezydencji.

Papież Franciszek powiedział, że Polska jest wzorem dla Europy, a gender oznacza kolonizację ideologiczną narodów. W związku z tym mnożą się sygnały, że Gazeta Wyborcza odchodzi od kursu na rzymski katolicyzm, który obrała na czas Światowych Dni Młodzieży. Wracają do kursu na światowy postęp społeczny, wytyczony przez Ojca Redaktora, który co prawda też im się ostatnio słabo sprawdza, ale na pewno nie zrobi takiego numeru jak Ojciec Święty.