Z listów do przyjaciół. I znajomych. Od informacji do akcji

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.wPolityce.pl
fot.wPolityce.pl

Społeczeństwo można w pewnym stopniu porównać do organizmu. A na kondycję organizmu wpływa zdrowie jego członów. Przy czym nie każda część naszego ustroju ma równie decydujący wpływ na możliwość życia całości, aczkolwiek zawsze wpływa na jego jakość. Najważniejsza - głowa - determinuje świadome istnienie całości. Taką „głową” w społeczeństwie jest – powinna być - elita: arystokracja intelektu i ducha. W ludzkim organizmie ręka nie stanie się nogą, głową, sercem – rola ręki jest zdeterminowana na zawsze. Natomiast człowiek może - rozwijając swoje możliwości – zmieniać usytuowanie w warstwach społecznych; a i one same nie są statyczne. Robotnicy dzisiejsi nie są tacy sami jak ci sprzed lat, powiedzmy, stu…

Myślę, że o stanie umysłu i ducha „arystokracji” można byłoby powiedzieć podobnie. Zatem pozostaje to, co ongiś nazywano wspólną „pracą organiczna”, a co np. o. Rydzyk w Radiu Maryja kondensował w powszechnym wezwaniu do walki o prawdę, o dobro wspólne w drodze do Prawdy: „Informacja-Edukacja-Organizacja-Akcja”.

*

„Informacja-Edukacja-Organizacja-Akcja” - to skrót metody solidaryzmu społecznego i szans dla każdego. Szans. Prawda, że demokracja deformuje, a nawet eliminuje kształtowane przez pokolenia elity, hierarchie drabiny społecznej. Dlatego, aby przetrwać w zdrowiu, społeczeństwo musi być uodporniana sensem innej hierarchii – hierarchii wartości wszczepianych jak najpowszechniej w organizm - w każdego członka narodu, społeczeństwa. Stąd biorą się mocne i powtarzane ostrzeżenia, iż demokracje bez wartości zmieniają się w jawne bądź ukryte totalitaryzmy. Inna droga musi zaprowadzić na manowce poplatońskich, skarykaturyzowanych idei niewolniczego w istocie, nieludzkiego trójpodziału.


Jak napisałem - społeczeństwo to w pewnym sensie organizm. A jego zdrowie - nigdy absolutne tu i teraz – to wypadkowa kondycji moralnej i intelektualnej jego członków – obywateli, narodu. Walka o tą kondycję - a może raczej należy zaakcentować - walka z atakującymi zarazkami, ma właśnie na celu to, aby pojawiające się ogniska chorobowe nie przeszły w stan chroniczny, ogarniający coraz większe partie całości. Nie zmieniły w pandemię społecznej patologii. Wyniszczająca, groźną, śmiertelną.

Ta walka musi mieć jak najczytelniejsze reguły. Przede wszystkim oparte na dobrych regułach, wywiedzionych z fundamentalnego Prawa Naturalnego i społecznej nauki Kościoła. Instytucji zbudowanej na autentycznym przekazie danym przez Chrystusa i zapisanym przez Jego Uczniów.

A egzekwowanie owych norm winno być roztropne. I nieustające. Tym bardziej, że kolejne warianty destabilizacji cywilizacji łacińskiej, testowane są na naszych intelektach, na naszych oczach. I naszych ciałach. Również przez rozrywanie detonacjami bomb. Ładunkami różnej produkcji i chwilowego przeznaczenia…

I tym długim wywodem, licząc na życzliwe skoncentrowanie, spróbowałem odpowiedzieć na Twoje pytanie, jak rozumiem „walkę polityczną”. Polityczną - czyli w roztropnym działaniu pro publico bono.

*

Dla pełnej jasności – to działanie, gdy nastaje potrzeba, czyż nie powinno wyzwalać determinacji, którą ongiś, nie raz, wykazywali chrześcijanie? Chrześcijanie z krwi, kości. I Wiary!

Jedno jest tylko potrzebne aby zło zatryumfowało – są to dobrzy ludzie, którzy nic nie robią

— Edmund Burke.

« poprzednia strona
12

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych