Ta różnica pomiędzy przywódcą najpotężniejszego mocarstwa, a medialną frontmenką polskiej opozycji jest znamienna i wiele mówiąca. Tym bardziej to bije w oczy, że pozycje Baracka Obamy i Moniki Olejnik są nieporównywalne, więc różnica zdań siłą rzeczy staje się drastyczna. Nie tylko w sensie symbolicznym, lecz również w praktycznym znaczeniu. Monika Olejnik jest bowiem w tej sytuacji nie tylko symbolem obecnej opozycji, lecz również jej bezradności intelektualnej.
Barack Obama bardzo powściągliwie wyraził zaniepokojenie sytuacją z polskim TK. Jednocześnie oznajmił, iż jest :
przekonany co do przyszłości polskiej demokracji i że Polska będzie dalej świeciła przykładem dla praktyk demokratycznych na całym świecie.
Można się zżymać, że głowa innego państwa poucza nas o demokracji, zwłaszcza gdy ma podobne kłopoty. Jednak spolegliwy ton „pouczenia” oraz brak jakichkolwiek konsekwencji dla meritum, jakim jest spełnienie polskich postulatów na szczycie NATO, pozwala przypuszczać, że był to raczej trybut dla liberałów amerykańskich, od których zależy powodzenie partii Obamy w najbliższych wyborach.
Mówiąc kolokwialnie, Obama rzucił ochłap lewoliberalnemu środowisku, którego przecież jest przewodnikiem w USA oraz ikoną w świecie. A tak w ogóle to świat ma szczęście, że demokracja amerykańska doszła do obecnego stanu, w którym nawet zakamieniały lewak na czele państwa nie jest w stanie zawrócić tego państwa z drogi, którą wyznaczył naród, niekoniecznie w wyborach.
Natomiast Monika Olejnik ogłosiła w Gazecie Wyborczej koniec polskiej demokracji:
Przegłosowana przez PiS ustawa niszczy trójpodział władzy - podstawę demokracji.
Zatem w gruncie rzeczy obnażyła nie tyle rzekomo antydemokratyczny proceder PiS, co słabość III RP. Jeśli bowiem wierzyć jej słowom, to podstawy tego systemu można zniszczyć jedną ustawą przegłosowaną zwykłą większością głosów. Cóż to za państwo i co za ustrój, który tak łatwo można obalić i to bez użycia siły?
Dlatego redaktor Olejnik nie napisała nic mądrego, lecz wyartykułowała jedynie zacietrzewioną bezradność opozycji. Natomiast Barack Obama wyraził faktyczny stan rzeczy. Problem z polskim TK jest dla USA mało ważny. Polska jako członek NATO jest o niebo ważniejsza. Amerykański prezydent wyciągnął wnioski z nieudanego resetu w stosunkach z putinowską Rosją. Obecna polska opozycja nie wyciągnęła nauki z fatalnego błędu, jakim było pojednanie z kagiebistą z Kremla. Taka różnica.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/300026-prezydent-usa-ma-znacznie-lepsza-opinie-o-demokracji-w-polsce-niz-polska-opozycja-ktora-szukala-u-niego-protekcji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.