Amerykańska ekspert: „NATO wyciągnęło wnioski z własnych błędów. Sojusz wraca do swoich korzeni, czyli obrony państw członkowskich”. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
Fot. PAP/YouTube/wPolityce.pl
Fot. PAP/YouTube/wPolityce.pl

Nie musimy ścigać się z Putinem na bataliony i dywizje, byłoby to zresztą bez sensu. Przewyższamy Rosję technologicznie i jesteśmy solidarni. Nie ma znaczenia ile dywizji Putin zbierze po drugiej stronie granicy, liczą się możliwości i wola. A tego w NATO obecnie nie brakuje

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Heather Conley, wiceszefowa ds. Europy, Eurazji oraz Arktyki Center for Strategic and International Studies (CSIS) w Waszyngtonie, w latach 2001-2005 zastępczyni asystenta sekretarza stanu USA ds. Europy i Eurazji.

wPolityce.pl: Tematem dzisiejszego szczytu była, na tle wzmocnienia wschodniej flanki, zmiana polityki NATO od polityki upewniającej (assurance) do aktywnej polityki odstraszania (deterrence). Czy to oznacza, że Sojusz wraca do swoich korzeni, związanych w pierwszej kolejności z obroną terytorium państw członkowskich?

Dr Heather Conley: Jak najbardziej. NATO nie tylko będzie reagowało ad hoc na różne wydarzenia, jak choćby na rosyjską ofensywę w Donbasie, ale rozlokuje trwałe środki militarne na obrzeżach Sojuszu, by dać Rosji jasno do zrozumienia, że jakiekolwiek naruszenie terytorium jednego z państw członkowskich spotka się ze zdecydowaną odpowiedzią. Jest to wyraźny sygnał wysłany do Kremla: żarty się skończyły. Traktujemy bezpieczeństwo naszych partnerów na wschodniej flance i ich integralność terytorialną bardzo poważnie i jesteśmy gotowi zainwestować w ich obronę zarówno sprzęt, żołnierzy jak i środki finansowe. Wiem, że pojawiają się głosy krytyczne, że cztery bataliony to mało, a Rosja zbroi się na potęgę, rozlokowując rakiety w Kaliningradzie i tworząc nowe dywizje w okręgu Smoleńskim. Siła i wiarygodność Sojuszu Północnoatlantyckiego opierają się na posiadanych przez państwa członkowskie zdolnościach obronnych oraz ich woli i solidarności. W tych czterech batalionach tkwi ogromny potencjał, w tym sensie, że atak na nie byłby równoznaczny z atakiem na cały Sojusz. A potencjałem militarnym NATO jako całość nie ustępuje w niczym Rosji. Wręcz przeciwnie. Nie musimy ścigać się z Putinem na bataliony i dywizje, byłoby to zresztą bez sensu. Przewyższamy Rosję technologicznie i jesteśmy solidarni. Nie ma znaczenia ile dywizji Putin zbierze po drugiej stronie granicy, liczą się możliwości i wola. A tego w NATO obecnie nie brakuje.

NATO wyciągnęło wnioski z konfliktu w Donbasie?

Oczywiście. Dlatego właśnie mamy dziś szczyt w Warszawie, bo NATO wyciągnęło wnioski z rosyjskiej agresji na Ukrainę. To było dla Sojuszu przykrym przebudzeniem. Wyciągnęliśmy z tego odpowiednie wnioski, tak jak Rosja wyciągnęła wnioski z niezbyt udanej ofensywy w Gruzji. Dostosowali się. Teraz my się również musimy dostosować do nowej rzeczywistości. Widzimy wysiłki modernizacyjne Rosji, ogromne środki płynące z rosyjskiego budżetu na zbrojenia. Potrzebujemy przeciwwagi, i właśnie ją tworzymy.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych