Samobójczy pęd Nowoczesnej. Petru i spółka krótko wytrzymali w roli głównej siły wolnościowej na polskiej scenie politycznej

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Jakub Kamiński
Fot. PAP/Jakub Kamiński

Nowoczesna wchodziła do Sejmu z ustami pełnymi liberalnych frazesów. To właśnie Petru i jego politykująca gromadka mieli być przeciwwagą dla głoszącego socjalne hasła PiS-u i coraz częściej sięgającej po tę retorykę Platformy Obywatelskiej. Tymczasem czwarta siła w polskim parlamencie zaczyna kroczyć ścieżką wytyczoną przez swoją przyrodnią siostrę. Ścieżkę, z której nie ma odwrotu.

Mało kto pamięta, że Platforma Obywatelska, bo o niej mowa, jeszcze 10-15 lat temu była jednoznacznie postrzegana jako partia o profilu konserwatywnym, która od PiS-u różni się jedynie bardziej liberalnym podejściem do gospodarki. W miarę jak rósł konflikt z niedoszłym koalicjantem, liberalizm PO zaczął przelewać się również na kwestie obyczajowe. Tusk i spółka chętnie lokowali się na pozycji sił postępu przeciwstawianych ciemnogrodowi spod znaku moherowych pisowców. To właśnie na łonie takiej Platformy Obywatelskiej skrzydła rozwinął Janusz Palikot, natomiast Jarosław Gowin znalazł się poza macierzystym ugrupowaniem. Marsz PO w lewą stronę oznaczał również marginalizację SLD, którego postępowy elektorat znalazł znacznie poważniejszą przystań od postkomunistycznego przyczółka.

Problem w tym, że macherzy PO w swoich planach nie przewidzieli drogi odwrotu. A powinni, bo w polskim społeczeństwie, a zwłaszcza jego młodszej części, można zauważyć konserwatywne sympatie. Dziś, po zadymie wokół in-vitro i aborcji, nikomu nie przechodzi przez głowę traktowanie PO jako partii prawicowo-centrowej. Podobnie, mało kto widzi dziś w Platformie Obywatelskiej siłę wolnorynkową. Bankructwo ośmiu lat rządów PO-PSL i zgłaszanie turboscojalnych postulatów już jako opozycja (choćby w kwestii programu „Rodzina 500 plus”) było symbolem spalenia kolejnych mostów.

Wydawało się, że Petru i spółka wyciągną lekcję z tego przypadku. Nic bardziej mylnego. Gdy postulaty środowisk LGBT coraz częściej są traktowane przez opinię publiczną jako przejaw folkloru politycznego, Nowoczesna proponuje zmiany w kodeksie karnym zakładające kary do 3 lat więzienia za znieważenie osób orientacji homoseksualnej. I pomyśleć, że w ławach poselskich tegoż ugrupowania zasiadają prawnicy… Najwyraźniej zagadnień dotyczących równości wobec prawa nie uwzględnili w swoich egzaminacyjnych ściągach. Mniejsza o to. Bardziej intryguje fakt, że gdy rząd PiS realizuje swoje socjalne postulaty, jedyne, co jest w stanie wydusić z siebie Nowoczesna, to przedstawianie zakurzonych pomysłów, które mogły przyciągać uwagę 10-15 lat temu.

Zamiast zwiększania swobód, Petru i spółka serwują Polakom kolejną porcję zakazów, kar, przepisów, byle tylko ukarać, napiętnować, ograniczyć. Polskie prawo mówi wyraźnie o przestępstwie zniesławienia (art. 212 kk) i przewiduje możliwość obrony praw wszystkich obywateli, bez względu na płeć, rasę czy orientację seksualną. Po cóż więc wprowadzać kolejne regulacje? Dla popularności? Posłowie Nowoczesnej mogą się zdziwić – korzystanie ze skrajnie lewicowego elementarza przez partie centrowe nigdy nie kończyło się dla nich dobrze.

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

12
następna strona »

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych