Jarosław Kaczyński po wyroku w sprawie lotu do Smoleńska: "Mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej wyroków"

fot. PAP/Jacek Turczyk
fot. PAP/Jacek Turczyk

Wnuk Anny Walentynowicz, Piotr Walentynowicz, choć przyznał, że nie interesował się sprawą Bielawnego, to ocenił, że uchybienia BOR były ogromne.

Natomiast jedna osoba to troszeczkę za mało i jakieś 1,5 roku w zawieszeniu, to tak trochę słabo za taką tragedię

— mówił.

Skazując Bielawnego sąd podkreślił, że nie ma podstaw, by uznać, że przyczyną katastrofy smoleńskiej był zamach przy użyciu materiałów wybuchowych, a BOR prawidłowo sprawdził Tu-154M. Sędzia Paweł Dobosz podkreślił, że żadne dowody będące w dyspozycji sądu nie wskazywały na hipotezę zamachu, a tym samym nie ma podstaw do twierdzenia, że BOR tej katastrofie nie zapobiegło. Sąd uznał, że podmioty współorganizujące wizyty z 7 i 10 kwietnia nie powinny w ogóle rozważać lotniska Smoleńsk-Siewiernyj jako miejsca lądowania VIP-ów.

W rozpoczętym w listopadzie 2014 r. procesie Bielawny nie przyznawał się do zarzutów. Podstawą oskarżenia były opinie dwóch biegłych, według których m.in. sposób organizacji i realizacji działań ochronnych był niezgodny z zasadami BOR. Według nich Bielawny odpowiada m.in. za ”świadome odstąpienie” od rozpoznania przez BOR lotniska w Smoleńsku; nieobecność BOR na nim oraz niesprawdzenie tras przejazdu prezydenta. Podkreślili też brak choć jednego oficera BOR, który czekałby na Lecha Kaczyńskiego na lotnisku. Zdaniem biegłych Bielawny odpowiada też za nienależyte przeprowadzenie analizy zagrożeń; przygotowanie planu ochrony niezgodnie z zasadami; niewłaściwy nadzór, wybór oficerów do ochrony w Smoleńsku bez doświadczenia w wizytach zagranicznych; niewyznaczenie dowódców zabezpieczenia; brak zadbania o system łączności oficerów BOR w Rosji.

(PAP)/tp

« poprzednia strona
123

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych