Drugi istotny wątek wystąpienia Kaczyńskiego to wspomniana „rebelia”. Jak to często bywa ze sformułowaniami używanymi przez lidera PiS, także i to zostało wyjęte z kontekstu przez media i przedstawione jako skandaliczne. Tymczasem Kaczyński mówił o tym, że grupa, która uznała się za posiadaczy III RP, nie mogła trzykrotnie – najpierw w okresie rządu Olszewskiego, potem w latach 2005-2007 i w końcu obecnie – znieść faktu, że rządy przejął kto inny. Grupa ta uznawała – i ta diagnoza Kaczyńskiego jest jak najbardziej trafna – że ci ludzie, którzy wygrali wówczas i teraz nie mają po prostu prawa do rządzenia, zaś wspierający ich – do aktywnego brania udziału w życiu publicznym. I przeciwko tym rządom wywołali swego rodzaju rebelię.
Diagnoza generalnie słuszna, ale użyte określenie i szczegółowy opis sytuacji już nie. Rebelia to bowiem coś więcej niż normalna polityczna walka – to w gruncie rzeczy bunt i powstanie. O ile można by dyskutować, czy nie mieliśmy z czymś takim do czynienia w roku 1992, to na pewno nie mamy do czynienia dziś. Owszem, trwa wyniszczający i męczący spór polityczny, ale jednak mieszczący się w ramach procedur. Pisałem już na naszym portalu, że określenia „zdrajcy” i „targowica” także w kontekście międzynarodowej aktywności opozycji są zdecydowanie przesadzone.
Jeśli jednak Kaczyński mówi o rebelii, to oczywiście w konkretnym celu. Bo przecież, skoro jest rebelia, to trzeba się jej twardo przeciwstawiać, okopać się, walczyć na barykadach. Im skrajniej będzie postrzegana opozycja – swoją drogą bezprecedensowo nieudolna – tym łatwiej będzie mobilizować własny elektorat. Że obu stronom to odpowiada – nietrudno było się przekonać, skoro tego samego jeszcze dnia hasło rebelii zostało chętnie wykorzystane na marszu KOD.
Na gorzką ironię zakrawa, że na początku swojego wystąpienia mówił Kaczyński o potrzebie zwracania się do nie całkiem przekonanych, do bardziej centrowych, o konieczności przekonywania ich do racji rządzących, podczas gdy nie tylko nazywanie opozycji rebeliantami, ale też zdecydowana większość retoryki obozu rządzącego są skierowane na podgrzanie nastrojów, a więc siłą rzeczy – na odepchnięcie wspomnianych nieprzekonanych.
Był wreszcie w wystąpieniu Kaczyńskiego wątek suwerenności, budzący najmniejsze wątpliwości. Trudno się tu z prezesem PiS nie zgodzić: suwerenność rozumiana jako możliwość swobodnego decydowania o najważniejszych dla państwa sprawach jest sprzeczna z interesem tych, którzy chcieliby Polskę ulepić na obraz swoich lewicowych idei, symbolizowanych przez wspomniane przez Kaczyńskiego multi-kulti. Prezes PiS w tym akurat wystąpieniu o tym nie powiedział, ale wynikało to jasno z innych jego deklaracji: tak rozumiana suwerenność nie stoi w żadnej sprzeczności z polskim uczestnictwem w Unii Europejskiej ani z żadnymi z naszych ważnych sojuszy. Cieszy deklaracja, że w tym względzie rządząca partia nie zamierza ustępować – ale też chyba nikt nie mógł mieć co do tego wątpliwości.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Drugi istotny wątek wystąpienia Kaczyńskiego to wspomniana „rebelia”. Jak to często bywa ze sformułowaniami używanymi przez lidera PiS, także i to zostało wyjęte z kontekstu przez media i przedstawione jako skandaliczne. Tymczasem Kaczyński mówił o tym, że grupa, która uznała się za posiadaczy III RP, nie mogła trzykrotnie – najpierw w okresie rządu Olszewskiego, potem w latach 2005-2007 i w końcu obecnie – znieść faktu, że rządy przejął kto inny. Grupa ta uznawała – i ta diagnoza Kaczyńskiego jest jak najbardziej trafna – że ci ludzie, którzy wygrali wówczas i teraz nie mają po prostu prawa do rządzenia, zaś wspierający ich – do aktywnego brania udziału w życiu publicznym. I przeciwko tym rządom wywołali swego rodzaju rebelię.
Diagnoza generalnie słuszna, ale użyte określenie i szczegółowy opis sytuacji już nie. Rebelia to bowiem coś więcej niż normalna polityczna walka – to w gruncie rzeczy bunt i powstanie. O ile można by dyskutować, czy nie mieliśmy z czymś takim do czynienia w roku 1992, to na pewno nie mamy do czynienia dziś. Owszem, trwa wyniszczający i męczący spór polityczny, ale jednak mieszczący się w ramach procedur. Pisałem już na naszym portalu, że określenia „zdrajcy” i „targowica” także w kontekście międzynarodowej aktywności opozycji są zdecydowanie przesadzone.
Jeśli jednak Kaczyński mówi o rebelii, to oczywiście w konkretnym celu. Bo przecież, skoro jest rebelia, to trzeba się jej twardo przeciwstawiać, okopać się, walczyć na barykadach. Im skrajniej będzie postrzegana opozycja – swoją drogą bezprecedensowo nieudolna – tym łatwiej będzie mobilizować własny elektorat. Że obu stronom to odpowiada – nietrudno było się przekonać, skoro tego samego jeszcze dnia hasło rebelii zostało chętnie wykorzystane na marszu KOD.
Na gorzką ironię zakrawa, że na początku swojego wystąpienia mówił Kaczyński o potrzebie zwracania się do nie całkiem przekonanych, do bardziej centrowych, o konieczności przekonywania ich do racji rządzących, podczas gdy nie tylko nazywanie opozycji rebeliantami, ale też zdecydowana większość retoryki obozu rządzącego są skierowane na podgrzanie nastrojów, a więc siłą rzeczy – na odepchnięcie wspomnianych nieprzekonanych.
Był wreszcie w wystąpieniu Kaczyńskiego wątek suwerenności, budzący najmniejsze wątpliwości. Trudno się tu z prezesem PiS nie zgodzić: suwerenność rozumiana jako możliwość swobodnego decydowania o najważniejszych dla państwa sprawach jest sprzeczna z interesem tych, którzy chcieliby Polskę ulepić na obraz swoich lewicowych idei, symbolizowanych przez wspomniane przez Kaczyńskiego multi-kulti. Prezes PiS w tym akurat wystąpieniu o tym nie powiedział, ale wynikało to jasno z innych jego deklaracji: tak rozumiana suwerenność nie stoi w żadnej sprzeczności z polskim uczestnictwem w Unii Europejskiej ani z żadnymi z naszych ważnych sojuszy. Cieszy deklaracja, że w tym względzie rządząca partia nie zamierza ustępować – ale też chyba nikt nie mógł mieć co do tego wątpliwości.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/295647-panstwo-prawa-rebelia-i-suwerennosc-czyli-o-tezach-kaczynskiego?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.