Minie czerwiec, lipiec, sierpień, wrzesień. Znów październik – i ta jesień…
Minął Braun, co ludzi leasingował jak rzeczy i niezwykle demokratyczny Daszczyński, który kłaniał się cieciom i halabardnikom. Jacek Kurski sam się powinien wystawić jako artysta i zaśpiewać na opolskim lub sopockim festiwalu. Na pewno zagłosują na niego co najmniej trzy miłośniczki prezesa – Holecka, Popek i babcia Jaworowicz. A w końcu trzy głosy to już połowa tego co od jurorów dostał w Sztokholmie Michał Szpak. Niewykluczone, że znawca wermachtowskich dziadków podpisze na odchodnym kontrakty z kolesiami z Gdańska. Tak jak zrobił to onegdaj pampers Walendziak, który zniszczył telewizyjny system redakcyjny i łaskawie obdzielił setkami tysięcy złotych odprawianych z TVP, choć niektórzy z nich pracowali tam zaledwie po kilka miesięcy.
O gdańskich pasjonatach telewizji publicznej świadczy najlepiej ich stara siedziba we Wrzeszczu przy ulicy Sobótki. To w centrum dzielnicy a jednak pod przepięknymi bukowymi drzewami moreny. Idźcie ludzie tam na wycieczkę w sobotę lub niedzielę i obejrzyjcie sobie ten bezprzykładny dowód marnotrawstwa państwowego mienia. Od kilkunastu lat to wszystko się sypie i wali, ale nikomu to nie przeszkadza – ani w Gdańsku ani w Warszawie.
Gdański klub „byłych” będzie wkrótce imponujący. Na czele oczywiście ten co jest „za a nawet przeciw”. Potem Jan Krzysztof Bielecki z Orłem Białym nie wiadomo za co, który miał firmę z dwoma ciężarówkami a powierzono mu kierownicę państwa. Jak to się skończyło wszyscy dobrze wiemy. Kolejny gdański genialny liberał to Janusz Lewandowski. Zatopił flotę (167 statków PLO) a teraz stawia się jeszcze buńczucznie w Brukseli. Szmal jest tam nielichy a do tego jeszcze tacy znakomici eurodeputowani jak nasz były kolega Zwiefka (nie z Gdańska, z Poznania a więc bardzo oszczędny). Kiedyś reporterzy telewizyjni usiłowali zapytać go o rozliczenia delegacyjne, ale tylko warknął niegrzecznie i potraktował dziennikarzy jak natrętów. A zdaje się, że miałby co wyjaśniać. Kolejny wybitny obywatel Gdańska to oczywiście Donald Tusk. Wróci, nie wróci? Cholera go wie. Raczej nie powinien. „Grasie” mogą mu wystawić pomnik np. na Srebrzysku. Lista gdańskich beneficjentów reinkarnacji gospodarczej może być długa. Nie wiem czy im wszystkim ziemia lekką będzie. Zresztą nawet przy dokonywaniu krytyki tych osobników dopuszczamy się w pewnym sensie ich reklamy. A ta nieudacznikom i złodziejom się nie należy.
Gdynia doświadczyła mniej złego choć marniejąca Redłowska Polanka (był tam przepiękny ośrodek sportowy, baseny, hotel), opuszczone „działa Nawarony” na okolicznych wzgórzach kiedyś strzegące Zatoki, zmarnowane stocznie i wreszcie finansowy dramat z lotniskiem na Oksywiu – to najważniejsze kompromitacje w tym pięknym mieście.
W Sopocie zniszczono jedyne na Bałtyku stylowe molo. Dobudowano marinę, owszem potrzebną w Sopocie ale niekoniecznie w tym miejscu. Wybudowano też bez gustu centrum handlowe wokół styku ulic Bohaterów Monte Cassino i Powstańców Warszawy. Hotelem „Radisson” zabrano oddech Grand Hotelowi – który był i jest na szczęście ciągle jeszcze najładniejszy w „perle”. Ostatnio zaniedbano sopockie plaże, które teraz w ostatnich dniach maja przypominają w rejonie mola kloakę – śmierdzącą i groźną epidemiologicznie. Nic dziwnego, że prezydent Sopotu Pan Karnowski nie pokazuje się już na wodzie na windsurfingowej desce.
Mógłbym oczywiście o Gdańsku napisać wiele dobrego, ale nie taka moja rola. Ekstremalnych lizusów nie brak w polskojęzycznej (a właściwie niemieckiej) prasie regionalnej. Morze, Zatoka, Motława, Martwa Wisła, Szkarpawa to raj dla żeglarzy. Ale z wygodnej mariny naprzeciwko Gdańskiego Żurawia na południowy-wschód jachty nie popłyną. Na drodze jest most, to zapora nie do przebycia. Mógłby być zwodzony ale nie jest. Koniec rejsu z Zatoki to Wyspa Spichrzów. Wreszcie będzie zabudowana, ale chyba za gęsto. Tuż obok walnięto zupełnie nie pasujący do otoczenia, bardzo wysoki hotel. To chyba jest miejsce przeklęte, bo po przeciwnej stronie ulicy znajduje się budynek byłej Amber-Gold, firmy którą przeklina tysiące oszukanych ludzi. Jak się z tym wszystkim rozliczyć nie wiedzą z Gdańsku. Nie wiedzą również co zrobić z pustymi przestrzeniami między ślicznymi od frontu kamieniczkami Starówki.
Dużo tego. Ale jednak karygodnego marnotrawstwa jakiego dopuszczono się z byłym gdańskim ośrodkiem telewizyjnym – nic nie przebije. Panie Prezesie Kwiatkowski – NIK(t) za Pana nie odwali tej kontrolnej roboty.
Nie wiadomo kiedy „dobra zmiana” dotrze w Gdańsku do prokuratury i sądów. Warszawska „dziadowska” mafia to był pryszcz przy tym co dzieje się np. w Sopocie. Napisano nawet o tym książkę. Tytuł „Zatoka świń”. Idealnie pasuje. Kilka lat temu obcięto mafijnej hydrze łby, ale odrosły. Przydałby się prezydent z dobrą pałą w ręce. Na razie takiego nie widać chociaż kilku wysokich po trójmieście chodzi. Mówi się o metropolii a wówczas zarządzanie byłoby z jednej ręki. Oby zgodnie z prawem i sprawiedliwością.
31 V 2016
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/294948-panta-rei-od-kilkunastu-lat-to-wszystko-sie-sypie-i-wali-ale-nikomu-to-nie-przeszkadza
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.