Osa nadaje: Co zatrzyma dobrą zmianę czyli o tym jak niektórzy platformersi wydeptują ścieżki w PiS...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Zacznę od tego, co moim zdaniem dobrej zmiany nie zatrzyma. Nie zatrzymają jej puczyści maszerujący w pochodach KOD-u. Dziś z całą pewnością można powiedzieć, że ich marzenia o krwawym Majdanie, o szybkim wywróceniu rządu marzeniami pozostaną. Walcząca między sobą na śmierć i życie opozycja szykuje się do długiego marszu. Moim zdaniem zejdą niejedną parę butów, zanim - jeśli w ogóle - dotrą do celu.

Dobrej zmiany nie zatrzymają też sterowani z Berlina eurokraci. Owszem, będą jątrzyć, wykorzystywać rozmaite niedemokratyczne mechanizmy, pewnie w końcu zagrożą czymś w rodzaju sankcji. Ale to mogłoby przynieść efekt tylko wtedy, kiedy w Polsce nastąpiłaby gwałtowna zmiana nastrojów społecznych, gdybyśmy mieli potężne tąpniecie poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości. Tego tąpnięcia nie będzie. Polacy mając do wyboru realne, w miarę sprawnie prowadzone działania poprawiające ich codzienny byt i wzięte z sufitu, ośmieszające ich autorów hasła o „totalitaryzmie” i „wychodzeniu z Europy” będą wierzyli w rzeczywistą zmianę a nie wymyślone zagrożenie.

Nie zadziałają też socjotechniczne sztuczki ogrywane latami przez tandem Tusk-Ostachowicz. Polacy już nie chcą słuchać, co o złym PiS-ie pisze prasa w Niemczech i na Jamajce. Przestali się wstydzić własnego dziedzictwa. Nie dadzą się nabrać na prymitywne pijarowe sztuczki, służące wyłącznie do zarządzania strachem i pogardą.

Dobrej zmianie nie zaszkodzą również potknięcia rządu (te są i będą, bo uniknąć się ich nie da) ani też wpadki komunikacyjne PiS, gabinetu Beaty Szydło i prezydenta Andrzeja Dudy. Zresztą, wbrew powtarzanym cały czas opiniom bywałych publicystów, znaczących wpadek wcale nie ma w tym zakresie wiele.

A teraz o tym, co może zatrzymać polską narodową wiosnę. W moim przekonaniu może ją zatrzymać, a przynajmniej znacznie spowolnić, unurzanie sztandaru dobrej zmiany w błocie wątpliwych koligacji i nierozważnych sojuszy.

Chętnych do takich sojuszy jest wielu. Ludziom z platformiano-postkomunistycznego establishmentu sojusznicy są potrzebni, bo prowadzą po prostu cyniczną, brutalną grę o przetrwanie. Oni chętnie zapłacą za „darowanie życia” w twardej walucie: wyrzekną się własnych poglądów, odetną przeszłość, przyklękną i złożą hołd nowemu panu.

Od kilku miesięcy dość dokładnie staram się przyglądać takim ludziom. Widzę ich coraz więcej, dostrzegam niestety że są w swoich grach coraz bardziej skuteczni.

Mdli mnie, gdy obserwuje menadżerów z platformerskich mediów, którzy wczoraj kochali Balcerowicza, a dziś kreują się na patriotów gospodarczych, wychwalając pod niebiosa prezydenta, panią premier i prezesa PiS. W ich rozbieganych oczach widzę narkotyczny głód milionów ze spółek skarbu państwa.

Napawa mnie obrzydzeniem pewien znany warszawski prawnik, którego wielokrotnie widywałem pod smoleńskim krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. Nie muszę dodawać, że stał on wtedy wśród plującej, bijącej i sikającej do zniczy tłuszczy. Dziś chodzi do czołowych polityków PiS, żeby załatwiać interesy tłustych kotów związanych z branżą, która Polakom kojarzy się z zamiatanymi pod dywan aferami z czasów koalicji PO-PSL. W klapie ma symbol Powstania Warszawskiego i z przejęciem opowiada o tym, jak bardzo fascynują go postaci „Inki” i rotmistrza Pileckiego. Był na pogrzebie Łupaszki. Robił sobie selfie i wrzucał na „fejsa”. Nie zdziwię się, jeśli doprowadzi swoje negocjacje do pomyślnego finiszu…

Śmieszy mnie prezes potężnego, targanego aferami stowarzyszenia, były asystent czołowego polityka PO. Przez lata żył w pełniej symbiozie i pod ochronnym parasolem partii Tuska a przed wyborami prezydenckimi podpisywał listy nawołujące Polaków do ratowania Ojczyzny. Ratunek miał nadejść oczywiście w osobie Bronisława Komorowskiego. Wystarczyło kilka tygodni kreowania się na odwiecznego zwolennika prawicy, kilka wystawnych obiadów i jedna wystawa, żeby skutecznie wydeptać sobie ścieżki w PiS-ie. Dziś pan prezes mówi swoim współpracownikom, że już nie trzeba się bać. Nie trzeba się bać, bo, to wiernie przytoczony cytat, „Kaczor je mu z ręki”.

Dobra zmiano! Nie jedz z takich rąk. Nie daj się wciągnąć w szambo. Odrzuć próżność, nie daj się kupić, zmanipulować i oszukać. Polacy chcą ciebie taką, jaką byłaś w maju i październiku ubiegłego roku.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych