Zabolało! Kutz wściekły na audyt: „Lali pomyje na rząd Tuska, by przysłonić wielogodzinny pochód KOD-u”

Kazimierza Kutza musiał bardzo rozsierdzić audyt obnażający skandaliczne rządy PO-PSL, bo na portalu gazety Adama Michnika dwoi się i troi, aby zdyskredytować jego autorów.

Zamiast skupić się na konkretnych nieprawidłowościach, jakie rząd PiS wytknął poprzedniej władzy, Kutz od razu rusza do ataku. Wychodzi od dobrze znanego argumentu, jakoby audyt miał przysłonić odbywający się wcześniej marsz KOD.

W instynktownym odruchu urządzili w Sejmie polityczną siklawicę, by zatuszować marsz KOD-u

– złości się były senator.

Jak twierdzi, rządzący „przez dziesięć godzin lali pomyje na rząd Tuska, by przysłonić wielogodzinny pochód KOD-u”.

W ocenie Kutza poszczególni ministrowie rządu PiS „łgali i insynuowali na potęgę, wpadli w zbiorowy trans” i brali udział w „konkursie krasomówczym”, byle tylko „zdać egzamin przed prezesem”.

Daje też upust nienawiści do Antoniego Macierewicza, obrzucając ministra obrony narodowej stekiem inwektyw.

W wielogodzinnym gulgocie finiszował Antoni Macierewicz, największy megaloman i mitoman od historii, a także urodzony kabareciarz i krasomówca; niosło go ponad godzinę w opisywaniu katastrof w obszarze obronności kraju. Kiedy skończył, posłowie PiS-u zgotowali mu owację na stojąco, jakby wygrał konkurs szopenowski, rzucili się na niego i gratulowali talentu. Zapomniano tylko podstawić karetkę pogotowia do Tworek

– wyzłośliwia się Kazimierz Kutz.

Reżyser oburza się, że dawno nie oglądał tak „barbarzyńskiego spektaklu”.

Posłowie PiS-u utracili rozum, umiar i przyzwoitość. Żyją w kokonie, który uplótł im Jarosław Kaczyński. Krzyż im na drogę. Póki co, udało im się zjednoczyć opozycję w parlamencie i pobudzić ruch obywatelski do działań. Za co Bóg im zapłać!

– dodaje Kutz.

Ujawnienie porażających faktów z ośmiu lat rządów PO-PSL to „barbarzyński spektakl”? Na szczęście wyborcy mają inne poczucie smaku w tej kwestii i chcą wiedzieć, w jakim stanie koledzy Kazimierza Kutza zostawili Polskę.

bzm/wyborcza.pl