TYLKO U NAS. Szymański: "Przeciek projektu opinii KE w sprawie sytuacji wokół TK jest poważnym nadszarpnięciem zaufania"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

wPolityce.pl: Premier Beata Szydło stwierdziła dziś w Sejmie, że „to nie Polska ma problem z reputacją i autorytetem, ale Komisja Europejska”. Do czego odnosiła się szefowa rządu? Do przecieku dotyczącego negatywnej opinii Komisji w sprawie praworządności w Polsce?

Konrad Szymański, Sekretarz stanu ds. europejskich w MSZ: Przeciek projektu opinii KE w sprawie sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego jest poważnym nadszarpnięciem zaufania. Dla każdej instytucji, która nie jest w stanie pilnować poufnych dokumentów w ważnej i politycznie drażliwej sprawie stwarza to oczywiste reputacyjne problemy. Komisja Europejska wciąż udaje, że tego nie dostrzega albo nie rozumie.

Jakie znaczenie będzie miała spodziewana negatywna opinia KE? Czy to przesądza, że finałem sprawy będzie głosowanie nad sankcjami wymierzonymi przeciwko Polsce?

Nikt poważny w Brukseli nie chce takiego scenariusza. Opinia, jeśli KE zdecyduje się ją nam przekazać, będzie kolejnym głosem w tej sprawie, który poniekąd znamy w szczegółach. Jesteśmy od tygodni w bardzo intensywnym kontakcie w Brukselą, która również zna nasze stanowisko w poszczególnych obszarach. Ten krok nie wniesie niczego nowego z wyjątkiem kolejnej fali komentarzy. Najbardziej szkodliwy jest jeden efekt uboczny w Kraju. Opozycja w Polsce już bardzo długo nie może zrozumieć, że ta sprawa może być załatwiona tylko naszymi rękami. Żaden nacisk zewnętrzny niczego tu nie zmieni. Kryzys wokół TK chcemy pokonać tylko z jednego powodu - tym powodem jest odpowiedzialność za państwo.

Jak rozumieć wydarzenie sprzed kilku dni, gdy Komisja Europejska wyznaczyła Polsce swoiste „ultimatum” (bardzo krótkie) na wypracowanie kompromisu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego? W sensie politycznym, jak należy odczytywać to posunięcie?

KE podejmuje te kroki na własną odpowiedzialność. Nie przyjmuję do wiadomości języka ultimatum. Nasze konsultacje z Komisją są intensywne od wielu tygodni. Prowadzimy je z dobrej woli. Toczą się one w rytmie, który jest zależny tylko i wyłącznie od stopnia porozumienia we wszystkich kluczowych sprawach. Opinia KE jest nam dobrze znana i jej przekazanie w formie pisemnej niczego tu nie zmienia.

Jak wygląda i na jakim etapie znajduje się dialog z Komisją Europejską, o którym wspomina pan w swoich wypowiedziach publicznych? Czy polega on np. na konsultowaniu kolejnych propozycji zażegnania sporu wokół TK?

Rozmawiamy o różnych scenariuszach działań w obszarze nominacji i zmian legislacyjnych, tak aby Bruksela lepiej rozumiała nasze intencje i poglądy w tych sprawach. Do tej pory wydawało mi się, że jesteśmy blisko wyjaśnienia sobie wzajemnie wszystkich spraw - komunikat prasowy Komisji ze środy oraz przeciek opinii robią wrażenie, jakby ktoś w Brukseli chciał ten proces zbliżenia wyhamować. Mamy tego świadomość i dlatego bardzo pilnujemy, by w tej sprawie iść własną drogą, bronić swoich racji, ale też nie dać się sprowokować.

Czy w pańskiej ocenie przedstawiciele Brukseli rzeczywiście chcą pomóc w zakończeniu sporu, czy też wykorzystują okazję do osłabienia konserwatywnego, eurorealistycznego rządu?

Intencje różnych polityków w Brukseli są bardzo różne. W samych konsultacjach uczestniczą osoby, którym - w moim przekonaniu - szczerze zależy na porozumieniu. Wpływ na ten proces mają jednak również osoby czasem do konserwatywnej Polski wprost uprzedzone. Te uprzedzenia wyrządzają szkodę samej Brukseli.

Czy nie istnieje ryzyko, że wyraziste akcentowanie suwerenności i podmiotowości Polski przez premier Beatę Szydło w Sejmie usztywni stanowisko Brukseli?

Pani Premier Beata Szydło jest znana w Brukseli jako osoba spokojna i nastawiona na porozumienie. Dlatego mocne wystąpienie z dzisiejszego poranka wybrzmi podwójnie silnie. W tym całym procesie warto było przypomnieć jakie role odgrywają poszczególni uczestnicy. Sprawa TK należy do naszej odpowiedzialności i mamy czysto krajowe powody, by ją załatwić. Konsultacje z KE są wyrazem naszej dobrej woli, a nie poczucia podlegania komukolwiek w tej sprawie. Szczególnie opozycja, która buduje swoją nadmierną pewność siebie na wsparciu zagranicy powinna o tym pamiętać. Kiedy ta sprawa się skończy, może obudzić się ze sporym moralnym kacem. Bruksela z kolei usłyszała dziś kolejny raz, że mamy wolę załatwienia tej sprawy, jednak każda próba wywierania nacisku przyniesie opóźnienie tego procesu.

Sil

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych