Pogłoski o politycznej śmierci Pawła Kukiza były zdecydowanie przesadzone. Podczas debaty o mediach jego głos zabrzmiał wyjątkowo mocno

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Tomasz Gzell
fot. PAP/Tomasz Gzell

Wygląda na to, że najcięższe dni już za Pawłem Kukizem. Faktycznie w jego klubie przez ostatnie dwa tygodnie było gorąco. Najpierw wstrząsnęła nim nieszczęsna afera z głosowaniem na cztery ręce, zakończona odejściem Kornela Morawieckiego, potem zaś dziwna „afera taśmowa” i zamieszanie z narodowcami.

Co poniektórzy wieszczyli już koniec politycznej kariery rockmena, inni okrzyknęli go „zdrajcą” (za rzekomo cyniczne paktowanie z PO i Nowoczesną). Jedne i drugie opinie - od początku wydawały się nieco „na wyrost”. Zresztą w debacie o mediach publicznych Kukiz udowodnił, że pozostaje w grze.

Od początku uważałam, że afera z głosowaniem na cztery ręce - choć przykra i kosztowna - może ostatecznie wyjść Kukizowi na dobre, o ile zdoła powściągnąć emocje i zminimalizować ubytki w klubie. Co chyba się stało. Bo kiedy, jak nie przy takiej okazji jego lidzie mieli lepszą szansę zademonstrowania własnej odrębności? Tego, ze nie są i nie chcą być przystawkami PiSu? Taką linię zresztą lider ugrupowania demonstrował od wyborów, jednak jego jednoznacznie krytyczny stosunek wobec poprzedniej władzy - często bywał odczytywany jako automatyczne poparcie dla nowego rządu. I niewątpliwie do dziś kukizowcom do ludzi Jarosława Kaczyńskiego jest bliżej. Bliżej - nie znaczy blisko, a już na pewno nie oznacza pełnej identyfikacji.

Trochę zbyt łatwo politycy PiS uwierzyli, że na głosy klubu rockmana mogą liczyć zawsze, wszędzie i w dodatku „za darmo”. Demonstracyjne lekceważenie, brak choćby kurtuazyjnych konsultacji przed ważnymi głosowaniami i świętego mógłby zirytować. A Pawłowi Kukizowi do świętości daleko. Jednak to, że protestując przeciwko przyspieszonemu wyborowi sędziego zdecydował się na wyciągnięcie kart do głosowania, podobnie jak reszta opozycji - zbrodnią nie było. Inna rzecz, że najwyraźniej słabo orientował się w nastrojach własnego klubu, za co zapłacił stratą dwójki posłów. Ale ogłoszenia go zdrajcą za to, że będąc w opozycji głosował jak opozycja - zdecydowanie oceniam jako przesadę.

Pozostaje kwestią sporną, czy wypłynięcie „taśm Kukiza” było bezpośrednią konsekwencją głosowania ws. TK. Może tak, może nie. Pewne jest jednak to, że akurat z tej „afery” Kukiz wyszedł obronną ręką.* Bo też czego można się było z owych taśm dowiedzieć? Że Kukiz przeklina? Że nadużywa słowa na k…? No cóż, na nikim kto choć odrobinę go zna informacja taka nie mogła zrobić piorunującego wrażenia. A to dlatego, że „nieparlamentarny” język muzyka, nie kłóci się z jego dotychczasowym wizerunkiem. On nie robił kariery jako brytyjski gentleman, toteż brutalniejsze słownictwo w sytuacji prywatnej - robi zdecydowanie mniejsze wrażenie niż bluzgi panów z PO przy ośmiorniczkach, a nawet „kolesie” Beaty Mazurek … A meritum? Czy dystans wobec ksenofobicznych haseł części środowisk narodowych jest czymś co przynosi mu ujmę? Gdyby przeciwnicy Kukiza puścili w świat nagranie, w którym muzyk wyznaje , że jego marzeniem jest władza dla władzy, że imponują mu rządowe gabinety i żyrandole, że jego antysystemowość to ściema dla „ciemnego ludu” - o tak , wtedy mielibyśmy do czynienia z kompromitacją. Ale tak? W jakimś sensie wrogowie Kukiza potwierdzili jego autentyczność…

Niewątpliwie jednak fakt, że nieco zagubiony w niekończącym się sporze o TK polityk z powodu ww wydarzeń znalazł się znów w świetle jupiterów - wyrwało go z pewnego marazmu. Czego skutkiem były bardzo dobre wystąpienia - zarówno jego samego, jak i  Piotra Liroya- Marca - podczas debaty o mediach.

**Chyba od dnia wyborów głos klubu Kukiz ‘15 nie zabrzmiał tak dobitne.

Kto przeoczył - warto posłuchać:

(Paweł Kukiz od 6 minuty)

(Piotr Liroy-Marzec)

I jeśli nie było to tylko chwilowe przebudzenie, jeśli z taką samą intensywnością i żarliwością politycy tego ugrupowania będą zajmowali stanowiska i w innych sprawach, kto wie, może nadwątlone siły odbudują szybciej niżby można oczekiwać. **

Ale do tego trzeba więcej niż dwóch dobrych wystąpień. Czy kukizowcom wystarczy wytrwałości i zapału? Oby, bo tylko oni mają szansę stać się tym, co kryje się pod wyświechtanym terminem „konstruktywnej opozycji”. W odróżnieniu od „opozycji totalnej” Grzegorza Schetyny i Ryszarda Petru. Z opozycją totalna, tak naprawdę nie ma o czym rozmawiać. Tej konstruktywnej - trzeba przynajmniej wysłuchać. A przynajmniej - nie lekceważyć Bo bez sensownej opozycji każda władza - łatwo się degeneruje. I PiSowska - nie jest tu wyjątkiem.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych