Nad nową ustawą rolną krąży widmo Dekretu PKWN z 44 roku. Niewątpliwie zablokuje sprzedaż ziemi cudzoziemcom. Tylko dlaczego ma uderzać po kieszeni Polaków?

fot. sxc.hu
fot. sxc.hu

Dziś weszła w życie ustawa „O wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa oraz o zmianie niektórych ustaw” w tym tej „O kształtowaniu ustroju rolnego” z 11 kwietnia 2003 roku.

Nie zapominajmy, że wprowadził ją PSL, a PiS poparł i teraz tylko lekko ją wyłagodził. Dlatego wszelkie ataki opozycji na to nowe prawo są szczytem absurdu i hipokryzji. W poprzedniej kadencji głosowali za nią prawie wszyscy posłowie. Tyle wstępu.

Niestety ten akt normatywny przypomina żywo kolejną mutację Dekretu PKWN z 1944 roku zwanego popularnie „reformą rolną”. Działaniom jej podlegały wówczas m.in. nieruchomości rolne stanowiące własność Skarbu Państwa i 

„wszystkie nieruchomości ziemskie o ogólnej powierzchni ponad 50 ha użytków rolnych, z wyłączeniem województwa poznańskiego, pomorskiego i śląskiego gdzie limit podwyższono do 100 ha, niezależnie od wielkości użytków rolnych”.

Ustawie obecnej również podlegają ziemie należące do Państwa, a także grunty o powierzchni do 300 ha. Z tą różnicą, że teraz nie będzie można kupić większego areału niż wspomniane 300 ha, a kiedyś nadwyżkę (ponad 100 lub 50 ha) zabierali. W gwarze bolszewickiej nazwano to  „rozkułaczaniem”. Jest też jedna cecha wspólna tych odległych w czasie uregulowań prawnych, że w obydwu przypadkach z działania ustawy (dekretu) zwolniono (na życzenie samego Stalina) nieruchomości ziemskie należące do Kościoła lub innych organizacji wyznaniowych.

Od dziś „nierolnik” będzie mógł nabyć drogą zwykłego kupna nie więcej niż 2999 m kw (do 0,3 ha) ziemi rolnej (do 2 ha od państwowej Agencji), natomiast biskup czy cadyk z Radomska ile chce. Ja tam Katolickiemu Kościołowi nie żałuję, ale co z równością podmiotów wobec prawa? Teoretycznie naszym „starszym braciom w wierze” (Żyd to wyznanie, mniej narodowość) Ministerstwo Rolnictwa (pomysłodawca ustawy) otworzyło właśnie autostradę do inwestycji w polską ziemię rolną. O islamistach nie wspomnę, choć ci, na szczęście, raczej omijają nasz kraj dość szerokim łukiem.

Z tego co Prawo i Sprawiedliwość głosiło wszem i wobec to duchem nowego prawodawstwa miało być zatrzymanie wykupu ziemi przez cudzoziemców. I generalnie byłbym nawet za, ale nie w tej formie. Jak wspomniał już wcześniej mój szanowny, redakcyjny kolega Łukasz Warzecha, nowa ustawa nie tyle wylewa dziecko z kąpielą, co już całą porodówkę. Regulacja w praktyce uniemożliwia bowiem nabycie ziemi przez rodzimych „nierolników” czyli „miastowych”. O duchu tych nowych przepisów wspomniał w swoim komentarzu (trudno go zapomnieć) europoseł Janusz Wojciechowski. Pisał on o cudzoziemcach czyhających na polską ziemię i spekulantach. Mogą sobie kupować i handlować, ale dopiero jak osiądą na lata u nas w kraju,

„podobnie zresztą jak i nasi „rolnicy z Marszałkowskiej”. Założą gumiaki, pójdą w pole – proszę bardzo!”

Panie europośle! Bardzo szanuję Pana za wiele dobrych rzeczy, które Pan zrobił dla naszego kraju, ale zanim zacznie Pan wypowiadać się w stylu bolszewickiej urawniłowki radziłbym wstrzymać oddech. Niech Pan nie zapomina, że setki tysięcy ludzi z miast kupiło już ziemię na wsi i jednego dnia (wejście w życie ustawy) bardzo dużo straciło. Wartość ich majątku znacznie spadnie, bo nie będą mieli komu jej sprzedać. Dwóch moich przyjaciół znalazło się w takiej sytuacji. Obydwaj mieszkają na wsi od ponad 20 lat. Prowadzą tzw. gospodarstwa agroturystyczne. Używając bolszewickiej frazeologii „luksusowe”, według mnie normalne. Jeden z nich jest architektem i projektował domy oraz rezydencje dla „miastowych”, którzy postanowili przenieść się na wieś. Piszę w czasie przeszłym, bo ustawa załamie mu rynek.

Drugi inwestował w zakup ziemi. Ma jeszcze z 10 ha. Kiedyś sprzedał 5, bo chciał polepszyć jakość usług w pensjonacie. Spiekulant job jewo mat’! Trzymał do emerytury, a teraz…? Moja ciocia, Węgierka wyszła za Polaka. 10 lat temu nabyli dwa hektary. Odnowili gospodarstwo. Najładniejsze w okolicy. Ale to „domek letniskowy”. Sąsiad chłop od dawna dybie choćby na hektar. Najlepiej za darmo. Sen się spełni, bo jak Pan pisał „on na niej (tej ziemi rolnej) grzbiet nadwyrężał”. Sprawiedliwie będzie. Po równo. Miastowy i wieśniak. Od ponad 40 lat jeżdżę konno. Pracowałem w stadninach i stadach ogierów. Wielokrotnie „nadwyrężałem grzbiet” przy gnoju i nie tylko. Na „stare lata” może chciałbym sobie hodować konie. To sobie już pohodowałem. Na 3 tys. metrów kwadratowych, bo tyle mogę kupić. No chyba, że dam „w łapę” w Agencji Nieruchomości Rolnych za zezwolenie. Pan wie jak jest na wsi. Bez tego w urzędzie ani rusz. Jak do tej pory. A tak nawiasem mówiąc, jedyne ładne rzeczy na wsi, to wybudowali „miastowi”.

Odkąd komuniści zniszczyli dwory, to właśnie ci „miastowi” stali się jednym z podstawowych nośników kultury wśród chłopów. Mogę podać kilka przykładów, które znam osobiście. Teraz ten proces zostanie zahamowany. I ostatnie. Moja rodzina od 600 lat żyła na wsi. Były czasy, że przodkowie władali tysiącami hektarów. Teraz od dwóch pokoleń mieszkamy w mieście. Ale nigdy nie słyszałem, żeby koncentracja kapitału ziemskiego była szkodliwa. Im większy areał, tym większe zyski i więcej pieniędzy na nowoczesność. Co za tym idzie – tańsze wyroby. To po co tworzyć limit 300 ha?

Oczywiście, że ustawa ta niewątpliwie zablokuje sprzedaż ziemi cudzoziemcom. Tylko dlaczego ma uderzać po kieszeni Polaków i znowu dzielić ich na „lepszych” (ci ze wsi) i „gorszych” (tych z miasta). Dlaczego ograniczać wolność chłopom przywiązując ich de facto do ziemi? Dlaczego drastycznie zwiększać uprawnienia podmiotów państwowych (agencji), by powodować korupcję i wzmacniać i tak za bardzo rozbudowany aparat urzędniczy? Przecież w konsekwencji cena ziemi drastycznie spadnie, a stracą na tym najubożsi mieszkańcy wsi. Co z kredytobiorcami rolnymi, którym wartość zabezpieczenia spadnie poniżej wartości zobowiązań do banku? Ani chybi walnie to po roku rykoszetem w PiS stratą części poparcia elektoratu wiejskiego i tych z miasta, którzy są związani ze wsią. To raczej nie jest najlepsza zmiana.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych