Znajoma stewardessa, jak to stewardessy – bryka sobie po świecie. Złożyło się, że niedawno wylądowała w Hanoi. Zwykle tam nie bywa. Patrzy, a tu grupowo snują się po dworcu lotniska umundurowani. Tam i siam. Nigdzie tak wielu nie ma. A tam jest. Bezpieczeństwo w nadmiarze.
Czy u nas jest bezpiecznie? Okaże się w czerwcu, lipcu. Na razie na Powązkowskiej, w czasie transmisji telewizyjnej z pogrzebu „Łupaszki” BOR-owcy w rozpiętych marynarkach dominowali w obrazku bielą koszul zasłaniając szczelnie Prezydenta. To już teraz chyba tak będzie.
W telewizji państwowej, która ma być narodową - polaryzacja i pluralizm. To dobrze. Trochę się tam wprawdzie martwią, że etaty mają tylko na kilka miesięcy. Potem może być trzęsienie ziemi, którego tak naprawdę to jeszcze nie było. Fakt, że trochę tam ich za dużo. W ’43-cim bitwa pod Kurskiem też zmieniła losy wojny.
Na razie „Jedynce” w Polskim Radio obcięto nagle honoraria o jedną trzecią. Może będzie więcej muzyki. Albo więcej Pietrzaka. To bard cierpliwy. Czeka długo na mainstreamowe recitale. Rosiewicza też jakoś nie słyszę. O partaczach przypomina tylko Radio Wnet. A partaczy pełno. Plwaczy trochę mniej, ale żółci sporo. Jak w Hanoi. Stewardessa (teraz, ta pani jest już na emeryturze) opowiedziała mi, że kiedyś płacono im 3 grosze za kilometr przebyty w locie, a gdy było nad morzem – to 6 groszy. Bo nad wodą niebezpieczniej. Za lot w niedziele i święta też było po 6 groszy. Dziś najbardziej wyzyskiwanym obiecuje się podniesienie obowiązkowej stawki za godzinę do złotych 10-12-stu. Ale nadal wielu dostaje ochłap w wysokości złotych sześć! To wstyd i hańba dla państwa, które chce być sprawiedliwe.
Nie wiem co komu obetną teraz w LOCIE, bo słychać, że znowu zaczynają tam nisko latać. Pan Władysław Bartoszewski już im nie pomoże. Tak jak i poprzednio. Ten – jak przypomnieli sobie KOD-owcy (transparenty w Alejach Ujazdowskich) – najprzyzwoitszy ponoć pan zgodził się kiedyś być szefem rady nadzorczej w PLL „Lot”. Było to bądź co bądź za kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. Podrzemał sobie Pan profesor trochę na posiedzeniach rady i tyle. Krótko to trwało i nic nie dało. Ale nadzieję wzbudzono. Zresztą na naradach pęczniejących rad nadzorczych i programowych tak zwykle bywa.
Podobnie jest teraz. Wprawdzie z koniarzami nie wyszło, ale z górnikami jest światełko w tunelu. W tej branży są nawet sukcesy – „Bogdanka”, „Nadrybie”, „Stefanów” fedrują jak Pstrowski. Pamiętamy jednak, że ten dzielny górnik śląski „wyrobił normę, ale niestety wyciągnął nogi” – jak złośliwie, acz po cichu szeptano. I ręce precz od czyściutkich lubelskich kopalń. Nawet w komunizmie nie dało się mieć wspólnych żon. Choć było - ruki paszwam.
Teraz co jak co, ale pyszczyć można sobie ile wlezie. Przede wszystkim w internecie, ale swobodnie na ulicach. Korzystajmy, bo to nigdy nie wiadomo co przyniosą zmiany.
Co z nami będzie? Jedni, powiedzmy GB – to goście beneficjenci zmiany, drudzy – GW, czyli goście … wyautowani. Są jeszcze i tacy, którzy spełniają rolę cyngli (np. Kublik, Czuchnowski), pisali i piszą co im się karze. Oni mają sytuację jasną: robią „co trzeba”, nic się nie zmieniło. Pośredni – wyrobnicy- mogą łatwo się dostosować do nowej rzeczywistości. Najgorzej mają ci, którzy uważają się za szczerych i prawdomównych. Mają dylemat: co robić gdy nowa władza przegina. Poczekać z krytyką - nowi przecież dopiero zaczynają, czy już mówić otwarcie co jest złe. Bo przecież złe jest gdzieś tam zawsze, licho nie śpi i wylezie.
Jeszcze się to wszystko nie ułożyło. Rozdanie kart trwa.
Felieton ukazał się na stronie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/290950-snujemy-sie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.