Kultura bojówki nie jest kulturą służącą wartościom. "Żeby walczyć z poprawnością polityczną, nie trzeba wymyślać Żydom i Arabom". Uwagi o ONR

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. M.Czutko/wPolityce.pl
fot. M.Czutko/wPolityce.pl

Mnie tradycja narodowa nie przeszkadza, zawsze byłem za pomnikami Dmowskiego i nigdy dosyć mówienia o zasługach tamtych ludzi w obronie polskości. Ale ci, którzy kwestionują sympatie ludzi ONR, a po części i tradycyjnej endecji, do faszyzmu, powinni po prostu zasiąść nad ich gazetami i broszurami. Są dostępne w bibliotekach. Oni pisali o tym wprost. Nawet eksperyment Hitlera z prawami antyżydowskimi (przypomnę, przed Holocaustem) im się podobał. Chociaż istotnie krytykowali antykatolicką naturę nazizmu.

Ja to przyjmuję z dobrodziejstwem inwentarza, jako świadectwo tamtych czasów. Cała Europa się wtedy radykalizowała, w różne strony – nawet spokojni socjaliści z PPS flirtowali z ideą dyktatury proletariatu. Aczkolwiek akurat ONR wyróżniał się skłonnością do posługiwania się w codziennej praktyce politycznej przemocą. To było powodem uznania go za organizację nielegalną, prawda, w warunkach państwa autorytarnego, ale nie bez podstaw akurat.

Rzecz w tym, że my żyjemy w czasach innych. Jeśli dziś ktoś mi wytłumaczy, jaki jest sens sięgania po bojówkarstwo, po prawicę umundurowaną, po kulturę ogolonych głów, chętnie go wysłucham. Ale mam wrażenie, że żeby walczyć z poprawnością polityczną, nie trzeba wymyślać Żydom i Arabom, ani wskrzeszać ideologii zakładających ideologiczny przymus. Wystarczy, powtarzam, przeczytać program ONR ABC (o radykalniejszej Falandze nawet nie wspominam) żeby to wiedzieć.

Można oczywiście uznać, że odżegnując się od faszyzmu, ONR-owcy jakoś rewidują tę tradycję, nawet że nie wiedzą do końca czym ona była. Ale powiadam: przebieranie się w stare kostiumy ma swoje konsekwencje. Bojówkarski styl uprawiania polityki ma swoją logikę, która raz za razem pobrzmiewa w ich wystąpieniach, gestach, frazeologii.

Są publicyści, którzy otwarcie z tym flirtują. Nie zapomnę, jak Rafał Ziemkiewicz jeszcze zadyszany po manifestacji ONR, bodajże w Kielcach, atakował mój tygodnik, że jest niedostatecznie… umiarkowany. To oczywiście świadectwo delikatnie mówiąc pewnego niepozbierania. Ale w samym przyłączaniu się do marszów widzę fascynację starszego pana (jest młodszy od mnie o rok, mogę tak napisać) młodością, krzepą, akcją bezpośrednią. Tak w latach 30. endeccy profesorowie, ludzie zacni i zasłużeni, rezygnowali często z  rozwagi i politycznego myślenia na rzecz „bycia w grupie”. Nic nie poradzę, ale kojarzy mi się to z groteską.

I jest inny nurt, który wyrażają słowa Jana Pospieszalskiego o ONR-owcach jako „świetnych młodych ludziach”. Wypowiadane z zewnątrz. Często do podobnych wniosków dochodzą ludzie, którzy z endecją nie mają nic wspólnego. Wystarczy, że przemarsze ogolonych głów nie podobają się „Wyborczej” i europejskiemu establishmentowi.

Reżyser Robert Gliński zauważył w wywiadzie dla Roberta Mazurka w Plusie i Minusie, że przyszedł czas bardzo ideowej młodzieży, po różnych stronach. Pewnie lepsze to niż obojętność i cynizm. Tak rozumiem fascynację Janka „świetnymi młodymi ludźmi”.

Ale możliwe, że przed wszelkimi pochwałami, przed zachwytem, że oni są jacyś, powinno się im udzielić paru rad. Powiedzenie na początku: jesteście świetni, to podpisywanie się pod umundurowaną, marszową konwencją uprawiania polityki. I, przykro mi, także pod „wiszącymi syjonistami”. Albo pod wygrażaniem białej k… czarnucha.

To szkodzi z wielu powodów Polsce, ale to przede wszystkim szkodzi samym tym młodym ludziom. A z polskiej prawicy czyni koalicję z udziałem politycznych chuliganów, watażków, bojówkarzy. Jest pytanie, czy taka prawica ma przyszłość. Na pewno jest to spełnienie marzenia Adama Michnika, który prawicowe myślenie próbował wiązać z takimi klimatami od dawna.

A chyba jeszcze ważniejsze jest pytanie, czy taka prawica będzie służyć wartościom. Bo w ostateczności chodzi o prawdę, dobro, piękno, tradycyjne zasady moralne. Tego nie wywalczy się straszeniem innych ludzi i klimatem rzekomej rewolucji. Który łatwo może zmienić się w farsę, ale też w robienie ludziom, pewnie nielicznym, ale jednak, realnej, fizycznej krzywdy.

Na to mojej zgody nie ma.

« poprzednia strona
12

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych