Ustawa antyterrorystyczna – wysoka cena, wątpliwy zysk. Pora kolejny raz przypomnieć rządzącym ich własne przestrogi

fot. MSWiA/ Policja
fot. MSWiA/ Policja

Ustawodawca ani przez moment nie zastanowił się choćby nad tym, jak chronić dane, które mają podawać klienci, o ile utrzymana zostałaby sprzedaż kart pre-paid poza punktami sprzedaży operatorów. Jeśli zaś ograniczono by ją jedynie do tych punktów, oznacza to dla obywateli dużą uciążliwość. W każdym wypadku znaczy to, że ogromna liczba nowych danych osobowych – i tak bardzo słabo w Polsce chronionych – zacznie krążyć w drugim obiegu. Niestety, praktyczna strona realizacji obowiązku rejestracji wydaje się projektodawców w ogóle nie interesować.

MSWiA w uzasadnieniu powołuje się także na przykłady innych krajów. Szkoda że bez uwzględnienia jednego z najbardziej zagrożonych terroryzmem państw, jakim jest Wielka Brytania, gdzie pomysł rejestracji kart pre-paid odrzucono. Można? Można.

Dla każdego rozsądnego człowieka musi być jasne, że skutek będzie podobny jak w przypadku każdego innego absurdalnego zakazu – dokładnie tak jak w przypadku restrykcyjnych zasad wydawania pozwoleń na broń: przestępcy i tak sobie poradzą, a problemy będą dotyczyć uczciwych ludzi.

Ponieważ zmiany nie obejmują roamingu kart przedpłaconych, więc można się spodziewać, że przestępcy sięgną po karty z Czech czy Rosji albo po prostu będą kupować przez słupy, tak jak przez słupy biorą kredyty. Oczywiście będzie to dla nich drobna uciążliwość, ale naprawdę drobna. Duża będzie natomiast dla zwykłych Polaków. Niestety, obecna władza – tak samo jak poprzednia – ma wielką skłonność do uznawania, że to nie obywatele, ale właśnie władza ma mieć wygodnie.

Wszystko to nie oznacza oczywiście, że projekt nie ma jasnych punktów. Wyraźne wyznaczenie ABW jako instytucji odpowiadającej za przeciwdziałanie terroryzmowi, jest plusem samo w sobie. Rozsądne wydaje się umieszczenie w ustawie – w końcu! – zapisu o tak zwanym specjalnym użyciu broni (art. 20.), czyli, mówiąc prościej, prawie do zastrzelenia zamachowca, jeśli może to zapobiec zamachowi.

Jest jednak z projektem ustawy zasadniczy problem: mamy do czynienia z prawem mocno wkraczającym w sferę wolności obywatelskich, które zostało przygotowane bez śladu konsultacji społecznych, bez uwzględnienia krytycznych opinii i zarzutów. Nijak się to nie ma do deklaracji PiS z okresu kampanii wyborczej, że będzie słuchać głosu obywateli.

Chyba że chodzi o tych obywateli, którzy a priori są zachwyceni każdym działaniem nowej władzy. Z całą pewnością projektodawcy nie wykonali też zalecanego przeze mnie zawsze testu, polegającego na wyobrażeniu sobie, jak mogą zostać wykorzystane tworzone przez nich narzędzia przez inną władzę. Gdyby takie mechanizmy stworzyła Platforma, z całą pewnością ówczesna opozycja grzmiałaby z oburzenia, tak jak było przy projekcie ustawy o policji. Dziś, gdy ówczesna opozycja rządzi, znów okazuje się, że jak ktoś Kalemu ukraść krowa, to źle, jak Kali komuś – to dobrze. Można by zrozumieć, że przed lipcowymi wydarzeniami i wobec sytuacji w Europie rząd potrzebował stworzyć szybko narzędzia dla służb, a proces konsultacji społecznych trwałby zbyt długo. W takim jednak razie minister Błaszczak powinien był zorganizować spotkanie z organizacjami, zajmującymi się tą problematyką, wyjaśnić motywy działania i zadeklarować publicznie, że po ŚDM i szczycie NATO konsultacje się rozpoczną, a ich efektem będzie, już na spokojnie, nowelizacja ustawy. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Projekt wygląda jak wygląda, a rząd wydaje się ignorować krytykę.

Chyba więc pora kolejny raz przypomnieć rządzącym ich własne przestrogi, wysuwane niegdyś pod adresem PO: niesłuchanie obywateli i arogancja władzy zawsze się w końcu mszczą.

« poprzednia strona
12

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych