Siły powietrzne - propozycje poprawy skuteczności działań i naprawienia błędów w zapewnieniu przeżycia wybrane aspekty

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. MON
fot. MON

Zagrożenia: Obwód Kaliningradzki i możliwość ataku powietrznego.

Sercem rosyjskich instalacji militarnych w Obwodzie Kaliningradzkim jest radar wczesnego ostrzegania Woroneż-DM (stacja Pionierskij) na terenie byłej bazy sił powietrznych Dunajewka, służący do wykrywania celów kosmicznych i powietrznych. Ma on zasięg ponad 6000 km i może śledzić 500 celówi. Pionierskij, jako najbardziej wysunięta na zachód ze stacji systemu Woroneż, jest kluczowa dla wczesnego ostrzegania przed atakiem powietrznym i kosmicznym z tego kierunku. Dlatego też do jej ochrony wykorzystano najnowocześniejsze w rosyjskim arsenale mobilne wyrzutnie pocisków ziemia-powietrze systemu S-400 Triumf (o zasięgu wykrycia celu 600 km i jego zwalczania-400 km), a także jego poprzednika - S-300. Te właśnie kompleksy stanowią z racji zasięgu, możliwości bojowych i nasycenia obszaru największe zagrożenie dla polskiej przestrzeni powietrznej.

Rys.1 Zasięg stacji radiolokacyjnych systemu S-400 dochodzi do 600 km (linia czerwona przerywana). Rakiety 40N6 przystosowane m.in. do zwalczania pocisków balistycznych, stanowiące osłonę stacji Pionierskij mają zasięg do 400 km (linia czerwona ciągła). Dedykowane do zwalczania celów powietrznych pociski 9M96E2 mają możliwość zwalczania celów w odległościach do 120 km (linia niebieska). Na rysunku przedstawiono przykładową dyslokację systemów z pociskami 9M96E2 w pobliżu polskiej granicy.

Dodatkowo fakt mobilności powoduje, że, same mając w zasięgu dużą część polskiej przestrzeni powietrznej, są praktycznie nieosiągalne dla naszego lotnictwa taktycznego tak przy obecnym, jak i planowanym stanie jego rozwoju. Jest to związanie nie tylko z niedostatkami rozpoznania, ale i brakiem wyspecjalizowanego wyposażenia i uzbrojenia ofensywnego do zwalczania stacji radiolokacyjnych. Takie są skutki niezrozumiałego ignorowania potencjału wojskowego Obwodu Kaliningradzkiego przez polskich wojskowych planistów.

Rosyjskie siły powietrzne stacjonujące w Obwodzie Kaliningradzkim to głównie samoloty myśliwskie rodziny Su-27 i bombowce frontowe Su-24. Te ostatnie- obok rakiet Iskander- mogą zostać użyte do zniszczenia polskich lotnisk wojskowych, atakując cele po dolocie na małej wysokości (co utrudnia wykrycie). Dzięki tym środkom bojowym Rosjanie mogą atakować lotniska w zachodniej części kraju, na których stacjonują samoloty F-16C Jastrząb.

Rys.2, Rys.3 Samoloty 4.Samodzielnego Pułku Lotnictwa Szturmowego Floty Bałtyckiej: Su-24 (po lewej) i Su-27 (po prawej). Lotnisko Czerniachowsk w Obwodzie Kaliningradzkim, 25 maja 2014. Zdj. Google Earth.

W przypadku konfliktu o dużej skali nie można wykluczyć, że Rosjanie przerzucą do Obwodu Kaliningradzkiego dodatkowe jednostki lotnicze, a także będą zdobędą możliwość korzystania z białoruskiej przestrzeni powietrznej. Mogliby wtedy prowadzić ataki dalekiego zasięgu na cele w polskiej przestrzeni powietrznej, wykorzystując do tego wyspecjalizowane samoloty myśliwskie dalekiego zasięgu MiG-31. Tego typu działania- połączone z zagrożeniem ze strony zestawów S-400- skutecznie sparaliżowałyby działania Sił Powietrznych, które, aby funkcjonować, musiałyby podjąć ryzyko utraty większych samolotów transportowych w dużej odległości od atakujących, a maszyn bojowych - w mniejszej.

W sytuacji kryzysowej, po uzyskaniu przez Rosjan panowania w powietrzu nad Litwą, Łotwą i Estonią, polskie lotnictwo bojowe może zostać w dużej części błyskawicznie zneutralizowane. Po pierwszym ataku rakiet Iskander i atakach na obronę przeciwlotniczą oraz lotniska, można spodziewać się wymiatania, przeprowadzonego przez myśliwce MiG-31, Su-27 i Su-30, a także działań dywersyjnych, polegających na usiłowaniu wciągnięcia samolotów myśliwskich obrońców w pułapkę, czyli w zasięg zestawów S-400 Triumf. Próby obrony przez lotnictwo północno-wschodniej części Polski, znajdującej się w zasięgu pocisków kompleksu S-400, mogą okazać się mało skuteczne, przynosząc jedynie straty w ludziach i sprzęcie. Jednak rosyjską przewagę można częściowo zniwelować. Byłoby to jednak i czasochłonne, i kosztowne. Wreszcie należałoby naprawić wieloletnie błędy i zaniedbania, które spowodowały, że samoloty bojowe Sił Powietrznych RP stały się „siedzącą kaczką”- czyli łatwym celem dla potencjalnego agresora.

2) Rozproszyć się

Jednym z najskuteczniejszych sposobów zabezpieczenia własnych samolotów przed niespodziewanym atakiem lotniczo-rakietowym jest ich dyslokacja ze stałych lotnisk, które w przypadku konfliktu zostaną zniszczone w pierwszej kolejności. Polska, która uchroniła dzięki takim działaniom część swojego lotnictwa przed Luftwaffe w 1939 roku, następnie była prekursorem w użyciu drogowych odcinków lotniskowych (DOL) spośród państw Układu Warszawskiego. Na wydzielonych odcinkach dróg publicznych prowadzono regularne, coroczne ćwiczenia polegające na przebazowaniu i odtwarzaniu gotowości oraz zaplanowanych operacjach samolotów bojowych (np. MiG-21, MiG-23, MiG-29, Su-22) i transportowych (np. An-26).

Rys.4 Polski Su-22M3 startuje z drogowego odcinka lotniskowego. Fot. www.dutchaviationsupport.eu/00-HTMS/su-22-01-ptisi.htm

Niestety, ćwiczenia, które odbywały się jeszcze na początku XXI wieku zostały „wygaszone”, a stan techniczny DOL-ów uległ degradacji. Dostępne źródła mówiły o posiadaniu przez Polskę 21 DOL-ów, w tym jednego czynnego- DOL Kliniska w pobliżu Szczecina, na odcinku drogi pochodzącym z lat 30-tych XX w, ostatni raz użytego ok.2003 roku. W listopadzie 2014 planowano otwarcie nowego DOL-u, który jako jedyny jest zlokalizowany we wschodniej Polsce, na autostradzie A4 (między Tarnowem a Dębicą) ii . Według informacji uzyskanej w 2014 roku w Siłach Powietrznych przez portal forsal.pl, w Polsce istnieją jeszcze inne DOL-e, ale udzielenie informacji o nich „nie jest wskazane ze względu na bezpieczeństwo państwa i ochronę informacji niejawnych”iii. Skąpe, dostępne informacje pozwalają zatem przypuszczać, że dysponujemy na pewno 2 DOL-ami, które można wykorzystać, przy czym Kliniska raczej wyłącznie dla samolotów produkcji sowieckiej (lądowanie na nim F-16C wydaje się problematyczne).

Jeśli nawet przyjmiemy, że nowy DOL byłby sukcesywnie wykorzystywany w celu szkolenia pilotów, to i tak jeden drogowy odcinek lotniskowy jest kroplą w morzu potrzeb. Istotą dyslokacji samolotów bojowych powinno być bowiem ich ukrycie przed przeciwnikiem na pewnym procencie czynnych dróg, które mogą służyć temu celowi, a nie używanie jednego odcinka, o którym ogólnie wiadomo, i który może zostać zniszczony w pierwszym ataku razem z lotniskami.

Polska powinna zatem konsekwentnie zwiększać ilość drogowych odcinków lotniskowych i powrócić do stałych ćwiczeń jak największej liczby samolotów na DOL-ach, aby piloci byli dobrze przygotowani do nagłego opuszczenia lotnisk bazowania w razie wzrostu napięcia międzynarodowego, grożącego niespodziewanym atakiem. Szczególnie dotyczy to pilotów jednostek wyposażonych w najnowsze samoloty F-16, które także mogą korzystać z DOL-ów. Alternatywą jest zniszczenie trzonu Sił Powietrznych na ziemi.

Rys.5 Lądowanie samolotu F-16 na autostradzie Ahlhorn. Fot. www.mil-airfields.de/de/ahlhorn-highway-strip.html

Doprowadzenie większości polskich DOL-ów do stanu nieużyteczności stanowi jaskrawy kontrast ze sposobem, w jaki wykorzystują odcinki drogowe Szwedzi czy Finowie- przeprowadzają oni regularne ćwiczenia na DOL-ach, a jednym ze „znaków firmowych” szwedzkich konstrukcji samolotów bojowych jest wręcz maksymalne ułatwienie operowania z krótkich odcinków dróg. Polskie Siły Powietrzne, kiedyś również dysponujące dużym doświadczeniem w tego typu działaniach, znalazły się w fatalnej i niebezpiecznej sytuacji, w której lotnictwo taktyczne- choć mogące operować z DOL-ów- tej możliwości nie wykorzystuje. Z DOL-ów korzystają za to rosyjskie Wojenno Wozduszne Siły Federacji Rosyjskiej.

3) Zobaczyć

Siły Powietrzne RP nie dysponują własnym powietrznym systemem wczesnego wykrywania celów powietrznych i kontroli (AWACS). Kontrola przestrzeni powietrznej nad Polską jest oparta na środkach obserwacji naziemnej (trójwspółrzędne stacje radiolokacyjne NUR-12M, NUR-22 itp.) Samoloty myśliwskie, głównie F-16C, są przystosowane do prowadzenia własnej obserwacji radiolokacyjnej, jednak może ona objąć jedynie ułamek przestrzeni powietrznej i nie zapewnia dokładnego pokrycia obszaru całej Polski. Skutkuje zaś wykryciem przez potencjalnego przeciwnika pozycji tych z patrolujących myśliwców, które mają włączone radary. Dlatego przez brak samolotów klasy AWACS potencjał bojowy samolotów myśliwskich F-16C, a nawet MiG-29 nie jest w pełni wykorzystany. Tymczasem Polska powinna dysponować powietrznym systemem wczesnego ostrzegania i naprowadzania samolotów myśliwskich na cel. Zwiększyłoby to świadomość sytuacyjną i pozwoliło na lepsze wykorzystanie niewielkiej liczby samolotów myśliwskich, jakimi dysponują Siły Powietrzne (48 samolotów wielozadaniowych F-16C i ok.30 MiG-29).

Interesującym ekonomicznie rozwiązaniem systemu AWACS jest szwedzki radar Erieye o zasięgu do 450 km, zamontowany na samolocie Saab 340B lub Saab 2000. Takich maszyn oprócz Szwecji używają m.in. Grecja, Pakistan, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Polska mogłaby posiadać minimum3 maszyny wyposażone w radar Erieye (1 na patrolu, 1 w obsłudze, 1 w rezerwie/remoncie). Rozpatrując kwestię zaopatrzenia Sił Powietrznych w samoloty AWACS należy jednak mieć na uwadze konieczność szybkiego zapewnienia im osłony radioelektronicznej przed atakiem rakietami powietrze-ziemia, a także fakt, że AWACS-y są jednymi z najbardziej wartościowych celów dla lotnictwa myśliwskiego wroga. Dlatego należałoby zapewnić im oprócz osłony samolotów WRE (których temat rozwinięto poniżej), także stałą eskortę myśliwców, a decyzja o zakupie maszyn AWACS powinna także uwzględniać bezwzględną konieczność zapewnienia im bezpieczeństwa.

4) Oślepić

Poprawę sytuacji polskiego lotnictwa w krytycznej sytuacji może poprawić użycie na dużą skalę środków walki radioelektronicznej i „oślepienie” rosyjskich radarów – tak naziemnych, jak i pokładowych stacji radiolokacyjnych samolotów myśliwskich. Należy tu wspomnieć, że wg relacji prasowych tureckiemu systemowi walki radioelektronicznej (WRE) CORAL o zasięgu 100 km w grudniu 2015 roku udało się poprzez emisję silnych zakłóceń zneutralizować najnowocześniejszy rosyjski system przeciwlotniczy S-400 Triumfiv.

Podobnymi do sił lądowych systemami WRE o dużej mocy dysponuje lotnictwo- ich nosicielami są jednak samoloty wysoce wyspecjalizowane, takie jak np. amerykański EA-18G Growler. Może on przenosić oprócz urządzeń odbiorczych także 3 zasobniki aktywnej walki radioelektronicznej AN/ALQ-99 o mocy 10,8 kW każdy.

Rys.6 Ekran stacji radiolokacyjnej zakłócanej przez urządzenia systemu AN/ALQ-99E samolotu EF-111 Raven. Fot. D.Richardson, B.Gunston, I.Hogg, High-tech warfare, New York, 1991

Należałoby pilnie przeanalizować, czy Polska powinna podjąć działania, aby stworzyć własną eskadrę samolotów WRE, co wymagałoby i czasu, i dużych nakładów finansowych. Nie ulega jednak wątpliwości, że takie samoloty są nam potrzebne- i w przypadku wzrostu napięcia międzynarodowego Growlery powinny rozpocząć patrolowanie polskiej przestrzeni powietrznej. Dodatkowo Siły Zbrojne powinny posiadać naziemne środki WRE zdolne do zagłuszania radarów zestawów S-400/300 (odpowiednik systemu CORAL). Pozostaje mieć nadzieję, że Ministerstwo Obrony Narodowej doceni wagę wojny radioelektronicznej i podejmie odpowiednie kroki, aby nasz kraj nie stał już więcej w tej dziedzinie na straconej pozycji.

5) Wyrównać szanse

Użycie odpowiednio dużej liczby środków WRE na lądzie i w powietrzu częściowo pozbawiłoby agresora świadomości sytuacyjnej i inicjatywy, zmuszając jego myśliwce do wcześniejszego przejścia na środki obserwacji w podczerwieni, a tym samym zmniejszając skuteczny zasięg wykrycia polskich F-16 do ok. 30-50 kilometrów- a więc do odległości, w której mogą one już nawiązać równorzędną walkę za pomocą pocisków AMRAAM, a następnie próbować zbliżyć się i kontratakować w zasięgu widzialności. Użycie zakłóceń odblokowałoby także polskim samolotom bojowym część przestrzeni powietrznej, dotąd zagrożoną przez rosyjskie naziemne zestawy przeciwlotnicze, i używać jej w celach uzyskania przewagi taktycznej lub skuteczniejszej obrony.

Osłona radioelektroniczna ułatwiłaby też starszym myśliwcom MiG-29, dysponującym mniej efektywnymi środkami wykrywania i uzbrojeniem krótszego zasięgu przygotowanie zasadzek na atakujących, korzystając także z danych i komend z samolotu AWACS.

W szczególnych, uzasadnionych okolicznościach użycie samolotu AWACS pozwoliłoby także na naprowadzenie w pobliże drugorzędnych, mniej niebezpiecznych celów samolotów wyposażonych jedynie w pociski powietrze-powietrze naprowadzane na podczerwień i broń strzelecką. Dzięki temu w razie bezwzględnej konieczności potencjał lotnictwa taktycznego zwiększyłby się np. o kilka dodatkowych maszyn- szkolno-treningowych M-346 Master, uzbrojonych w pociski rakietowe Sidewinder.

Planowana na najbliższe lata wymiana samolotów MiG-29 powinna w krótkiej perspektywie skutkować dokupieniem dodatkowych samolotów F-16C, w tym wyspecjalizowanej wersji do zwalczania stacji radiolokacyjnych, a także przeznaczonych do tego zadania amerykańskich pocisków antyradiolokacyjnych HARM o zasięgu ok. 48 km. Takie wyposażenie polskich F-16 umożliwiłoby zwalczanie nasyconych środkami obrony przeciwlotniczej zagonów wojsk pancernych przeciwnika, gdyby weszły one na terytorium Polski. F-16C wyposażone w rakiety HARM powinny tworzyć wyspecjalizowane w niszczeniu środków OPL eskadry Sił Powietrznych, podobne w sposobie działania do amerykańskich Wild Weasels.

6) Zakończenie

Przedstawione powyżej środki spowodowałyby wzrost strat agresora w stosunku do tych, które Siły Powietrzne mogą zadać mu dzisiaj, a także skutkowałyby zmniejszeniem strat własnych. Ich podjęcie wymaga jednak wizji, nakładów finansowych i rozmów z sojusznikami w celu zapewnienia osłony polskiej przestrzeni powietrznej przez nowoczesne, dedykowane samoloty WRE.

Często spotykamy się z zarzutem, że generałowie rozgrywają ostatnie wojny. Gdyby jednak Siły Powietrzne wyciągnęły wnioski z operacji Pustynna Burza i operacji lotniczych, które przeprowadzono po niej, niniejszy tekst nie miałby szansy powstać.

M.Dąbrowski, 22.04.16

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych